środa, 30 sierpnia 2017

Od Samanthy cd. Erica

No i się nieco wygadałam. Mogłam tego nie mówić albo chociaż mogłam pojechać szybciej, zanim Eric mnie złapał... Co z tego że nie trafiłabym do ratusza? Wolałam zamarznąć niż tak jechać! Pewnie już na mnie czekają by kolejny raz mnie ukarać i upokorzyć - pomyślałam smutno. Bałam się i to bardzo, bo nie wiedziałam co ja niby im takiego zrobiłam. Kiedy jeszcze miałam swojego pana, moja życie nie było aż tak skomplikowane.
Wtedy się liczyło tylko dla mnie by zobaczyć słońce, poczuć delikatny wiatr na swojej skórze oraz poczuć znowu deszcz. Śpiew ptaków słyszałam już dawno temu i w sumie już zapomniałam jak on brzmiał. Teraz co? Teraz poczułam jak okrutne jest życie, a przynajmniej to w apokalipsie, bo tamtego prawie w ogóle nie miałam i nie znałam tamtego świata.
 Siedziałam na medycznym skulona, a Eric dał mi jakiegoś chłopaka który miał mnie niby pilnować. Bałam się ludzi! Po tym co tamci mi robili, bałam się. Skuliłam się na łóżku i miałam ochotę uciec, lecz wiedziałam że wtedy Eric straci do mnie zaufanie.
Czułam się właściwie jak w pułapce. Z jednej strony chciałam uciec, a z drugiej nie mogłam bo Eric i w ogóle. Byłam jak to się mówi w kropce. Nagle poczułam ukłucie w szyję, co mnie zdziwiło, lecz nie miałam szans się obrócić bo straciłam przytomność...
******
Nie wiedziałam co się dzieje, ale to nagłe ukłucie było dość bolesne. Nie widziałam żadnego lekarza, więc pewnie ktoś znowu mnie zaatakował... Znalazłam się w pustce ale tylko na chwilę, gdyż po tym jak byłam własnością swego pana, umiałam się przenosić do ciała mojego konia. Widziałam jego oczami i w ogóle.
Ku mojemu przerażeniu, Pegaz odczuwał ogromny ból i bił kopytem po słomie w boksie jakby próbował się ułożyć. Kręcił się niespokojnie i rżał cicho z bólu, czym samym zaalarmował paru stajennych, którzy do niego podeszli, lecz gdy tylko otworzyli boks on ciekł ze stajni, przestraszony. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić i jak sobie ma ulżyć w cierpieniach.
Kręcił się nerwowo po placu, a właściwie to zataczał koła jakby był na jakiś westernowych zawodach. Bał się obcych więc zaraz odskakiwał. Stajenni próbowali go złapać też, lecz się nie dawał, przestraszony tyloma ludźmi wokoło niego. Czułam jego panikę i jego ból. Ledwie biedaczek chodził i każdy krok sprawiał ogromny ból... Mimo wszystko strach go jakoś napędzał i próbował kopać gdy ktoś się do niego zbytnio zbliżył.
Szybko oddychał i rozglądał się przerażonymi oczyma dookoła. Ktoś nagle próbował zarzucić lasso, lecz on w ostatniej chwili zrobił unik i pobiegł gdzieś nieco dalej. Skulił uszy po sobie i uderzył gwałtownie kopytami o ziemię, jakby próbował odstraszyć od siebie strasznego człowieka z lassem, lecz nie wiele to dało. Z pyska Pegaza zaczęła lecieć gęsta piana połączona ze śliną, a na bokach pojawił się pot jakby ktoś go przegonił po pustyni, a przypominam że mamy obecnie zimę i to chyba minus trzydzieści stopni!
Wtem nagle ktoś jednak mu zarzucił lasso na szyję lecz to był błąd, bo zaraz ruszył z kopyta, co dało efekt iż mężczyzna przejechał się po śniegu zadkiem z dobrą odległość. Kiedy Pegaz był coraz bardziej przerażony i robiły mu się coraz większe plamy potu na jego bokach czego nie rozumiałam, zjawiło się więcej osób by go złapać.Kulił po sobie co po chwilę uszy, a strach i ból się nasilały z każdym uderzeniem serca. Wiedziałam że zaraz ucieknie z placu, bo zbyt bał się ludzi, którzy nagle się zjawili.

< Eric? ;3 no to jedziem z tym rodeo! xdd brykać i kopać też będzie xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz