środa, 30 sierpnia 2017

Od Erica cd. Kiary & Reker'a

Będąc już w ratuszu wszyscy zaczęli się mnie pytać jak się czują dzieciaki i inne o nich sprawy. No co ja mogłem im powiedzieć? Niby wrócili, ale nie było widać w nich żadnego życia... No nie licząc Rajanka, Cameronka i Timiego, bo tych roznosiła normalnie energia i chcieli góry przenosić. W sumie to jeszcze dzieci więc za bardzo się nie interesują tym co się dzieje dookoła nich, ale gdyby ich rodzice byli smutni to pewnie bardzo by ich to zabolało.
Kiedy jakoś uspokoiłem ludzi oraz zaleciłem by za bardzo na nich nie naciskali ruszyłem korytarzami do swojego gabinetu gdzie leżały ponoć te papierki dotyczące właściwych ludzi, którzy chcieli mnie zabić oraz pozbyli się dwójki moich ludzi z tego świata. Nie śpieszyło mi się zbytnio dlatego pod odpowiednie drzwi dotarłem dopiero po dziesięciu minutach. Chciałem mieć przez dzisiejszy dzień ciągle dobry humor, ale niestety jak zwykle nie mogło tak być. Kiedy tylko pociągnąłem za klamkę drzwi od swojego gabinetu, które otworzyły się z cichym skrzypem w pomieszczeniu zobaczyłem Katrinę! Znowu mnie normalnie nosiło z tym wściekaniem się! Kurwa mać gdyby nie ona wszystko byłoby dobrze! Popatrzyłem na nią ze wściekłością w oczach. Przynajmniej siedziała na kanapie a nie w moim fotelu, bo w tedy to równie i ją mogę posądzić o zdradę obozu i już tak wesoło nie będzie.
- Co tu robisz? - fuknąłem na nią lodowato przez co aż się wzdrygnęła. Kiedy przed nią stanąłem ta niepewnie podniosła na mnie wzrok, w którym dostrzegłem strach i smutek.
- Eric... - powiedziała moje imię z wielką niepewnością na co prychnąłem jakby powiedziała największe kłamstwo na świecie.
- Nie ma Eric! - mruknąłem wściekle - Jak mogłaś o tym w ogóle pomyśleć! Oni by tego mi nigdy nie zrobili rozumiesz?! Nigdy nie chcieli władzy... Gdyby byli tacy sami jak Wiliam czy tam Michael to zabiliby mnie już dawno temu a na dodatek przyjęliby od nich propozycję zostania założycielami Duchów, bo byli w tedy od nas trzy razy potężniejsi! - dodałem próbując się jakoś opanować, ale krzyki samy wydobywały się z mojego gardła. Sam siebie raniłem gdy tak się zachowywałem. Nigdy jej za nic nie winiłem... Kochałem ją, ale teraz przesadziła... Miałem mętlik w głowie... Była moją narzeczoną i matką mojego dziecka. To z nią chciałem wiązać swoją przeszłość, ale teraz skrzywdziła moją rodzinę, którą jest Kiara i ją też bardzo kocham.  Byłem rozdarty na dwa fronty przez co powoli zaczynałem wariować, gdyż moja psychika zaczynała być podniszczana tak jak kiedyś. Boże co ja mam robić - pomyślałem zdenerwowany spoglądając na Katrinkę.
- Przepraszam - rzekła tylko i wybiegła z płaczem zapewne do naszej sypialni. Opadłem bezwładnie na fotel i zatapiając swoją twarz w swoich dłoniach sam się poryczałem jak małe dziecko. Nie potrafiłem się w żadnym stopniu uspokoić. Słona ciecz spadała po moich policzkach co jakiś czas mocząc moją bluzkę albo spodnie. Miałem już praktycznie wszystkie dosyć... Chciałem odpocząć od tego wszystkiego... Chciałem uciec od świata i wrócić do niego po kilku latach kiedy wszystko będzie już dobrze. Nie maiłem pojęcia ile tak siedziałem, ale w końcu kiedy otarłem jakoś łzy poczułem się taki słaby i bezsilny.
- Będzie dobrze Eric - powiedziałem sam do siebie, ale praktycznie wcale mi to nie pomogło. Wstałem jakoś na drżących nogach oraz podszedłem do biurka gdzie poczytałem chwilę o tych moich wrogach oraz użyłem takiej przydatnej rzeczy jaką są chusteczki. Wysmarkałem nosa, ogarnąłem się jakoś i założyłem jedną z tysiąca masek udając, że jest dobrze. W końcu ratusz mnie potrzebuje a najbardziej Kiara i Reker...
Spojrzałem leniwie na zegar ścienny, który wskazywał godzinę dziewiętnastą... Nastała pora kolacji więc na stołówce pewnie roi się teraz jak zwykle od ludzi. Westchnąłem na to ciężko oraz lekko się skrzywiłem, lecz postanowiłem tam pójść. Nikt nie zwracał na mnie większej uwagi, bo nigdy nie potrafili dostrzec tego, iż cierpię... W końcu jestem aktorem prawda? Mniejsza już o to... Z uśmiechem odebrałem dwie racje żywnościowe od kucharek z ciepłą herbatką i ruszyłem w drogę do pokoju siostrzenicy oraz jej męża. Jakoś dziwnie się czułem... Nerki mnie chyba nieźle napierdzielały, ale nie zwróciłem na to większej uwagi tylko trzymałem się swojego celu.
Do pokoju wlazłem oczywiście niczym jakiś hrabia jak to miałem zresztą w zwyczaju. Nie bałem się konsekwencji... Najwyżej Kiara rzuci mnie kapciem czy czymś tam i po kłopocie. Po przekroczeniu progu drzwi spojrzałem od razu na siostrzenicę, w której oczach nie było życia po czym zakryła się kołdrą bym dał jej spokój czego oczywiście nie zrobię nigdy. Podszedłem do niej po cichu oraz bez wahania zabrałem jej kołdrę, którą odłożyłem na bok. Nie czekając na żadne zaproszenie wziąłem ją sobie na kolana oraz mocno ją do siebie przytuliłem. Na szczęście w ogóle się temu nie sprzeciwiała. Pogłaskałem ją po włosach oraz pocałowałem w głowę. Kurde... Bardzo się wczuwam ostatnio w bycie ojcem dla swojego syna więc przechodzi to i na nią... Znalazłem se córeczkę - pomyślałem sobie z lekkim rozbawieniem tuląc ją mocno do siebie. W sumie to ją tak traktowałem i pewnie już to nieraz mówiłem.
- Nie łam się Kiaruś - rzekłem spokojnie nie przestając ją głaskać, ale nie zareagowała na moje słowa w żaden sposób - Oni nie są na was źli... Współczują wam i nie chcą byście się smucili - dodałem jeszcze nieco słabszym tonem głosu, który od razu starannie ukryłem - Spokojnie... Przecież wiesz, że nie dałbym was skrzywdzić... Nie smuć się... Kocham cię i będzie już dobrze obiecuję... Nikt na was złego słowa już nie powie - mówiłem łagodnym, ale też i stanowczym tonem ciągle ją tuląc oraz powoli zaczynałem kołysać się z nią też na boki aby poczuła się bezpieczniej. Po około piętnastu minutach zasnęła mi na rękach, ale ja nie zamierzałem zostawić jej samej. Tuliłem ją mocno do siebie co jakiś czas uspokajając głosem. Reker też spał bardzo niespokojnie co też mnie martwiło, ale starałem się ze wszystkich sił by było im dobrze. Praktycznie nie zmieniałem pozycji, gdyż siostrzenicy musiało być bardzo wygodnie tak jak ją trzymałem. Młoda zresztą cały czas się też do mnie tuliła przez co czułem dziwne ciepło na sercu. Po około godzinie czuwania znowu czułem ten nieprzyjemny ból, ale starałem się go zignorować. Może później się zgłoszę do Edwarda by zobaczył co się ze mną dzieje, ale to może... Ziewnąłem przeciągle i zmrużyłem swoje oczy, ale nie straciłem przy tym w żadnym stopniu na czujności.

<Kiara? :3 Jak się czujesz? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz