wtorek, 29 sierpnia 2017

Od Rous cd. Will'a

Kiedy zasnęłam pod ciepłą kołdrę obok mojego ukochanego, który grzał też niczym najcieplejszy grzejnik czy tam pluszowy miś. Bałam się o swojego brata i dziwiło mnie, że mój tata nie chce mi nic powiedzieć... Przecież ludzie od tak nie zapadają w śpiączkę! Musiało mu się stać coś strasznego a ja nie chciałam by Skot cierpiał... Jest wspaniałym starszym bratem i zawsze chce dla mnie wszystkiego dobrego... Zawsze chciał mnie chronić przed złem oraz obwiniał się w tedy gdy mnie złapano i za to co się w tedy działo, ale nie miałam mu tego za złe.
Po skończonym biciu się z własnymi myślami wtrąciło mnie już do krainy snów gdzie chodź z początku było bardzo spokojnie z czasem zaczęły się koszmary, które spowodowały u mnie łzy a nawet kulenie się jak u małego dziecka.
Byłam sama na mrozie a na dodatek śnieg zaczął sypać coraz mocniej. Strój szpiega ogrzewał trochę moje ciało, ale wiedziałam, że nie mogę teraz iść przed siebie, gdyż na pewno się zgubię. Nie wiedziałam co tu robię... Nie widziałam dlaczego tu jestem... Nie wiedziałam czemu nie ma obok mnie Will'a albo wujka Masona... Przecież złotooki nigdy nie pozwoliłby mi na razie wychodzić na misje samej. Nie zastanawiając się nad tym wszystkim dłużej ruszyłam znaleźć jakąś kryjówkę by przeczekać tą okropną noc a może i dzień? Sama nie wiem... W zimę a co gorsza w śnieżycę trudno to rozróżnić. Byłam bardzo czujna tak jak mnie uczono i przemieszczałam się cieniami nie pozwalając sobie na żadne wykrycie przez człowieka jeśliby tu jakiś był.
Po jakiś dwudziestu minutach wreszcie odnalazłam pewnego rodzaju jaskinię. Rozejrzałam się po niej uważnie by czasami nie natrafić tutaj na niedźwiedzia próbującego przetrwać tą porę roku... No wrogi obóz też się tu mógł czasami znaleźć i gdybym miała wybierać to chyba wybrałabym spotkanie z miśkiem niż z tymi potworami... Usiadałam sobie gdzieś na środku tymczasowego schronienia i podciągnęłam kolana pod brodę próbując się jakoś ogrzać. Przynajmniej jest cieplej - pomyślałam sobie wpatrując się w swoje buty. Byłam ciekawa czy ktoś w ratuszu się w ogóle o mnie martwi... Czułam, że miałam wypełnić jakąś misję, ale nie wiedziałam o co miało w niej chodzić. Zabrałam dużo zimnego powietrza do płuc i na chwilę wstrzymałam oddech. Dzięki temu zabiegowi słyszałam jak bije moje serce oraz co dzieje się bardziej dookoła mnie, ponieważ mój oddech zakłócał nieco mój słuch. Nagle poczułem nieprzyjemne ukłucie w kark a potem straciłam przytomność. Byłam strasznie przerażona i zła na siebie, iż nie zachowała odpowiedniej czujności! Obudziłam się w jakiejś dziwnej piwnicy, w której czuć było wilgoć a na nos co jakiś czas kapała mi woda. Byłam przykuta do ściany niczym pies a na dodatek na szyi miałam zapiętą ciasno obrożę... Nie! Nie! Tylko nie to! - krzyczałam rozpaczliwie w myślach rozglądając się po tym miejscu niczym przestraszone zwierze po swojej klatce. Długo na swojego porywacza czekać nie musiałam, gdyż po dwóch minutach do pomieszczenia wszedł wysoki brunet o oczach przepełnionych lodem. Wzdrygnęłam się niesamowicie na ten widok a on zaśmiał się złowieszczo oraz uderzył mnie z pięści w twarz.
- To co? Pobawimy się z suczką? - zapytał ciągnąc mnie za włosy. Nie czekając ani chwili dłużej ugryzłam go w rękę na co syknął z bólu oraz przyciągnął ją do swojego ciała puszczając mnie na chwile - Tak chcesz się bawić kurwo? - warknął wściekle oraz uderzył mnie mocno w brzuch. Chciałam krzyknąć z bólu, ale jakoś zdążyłam przygryźć dolną wargę przez co nie wydobył się ze mnie żaden dźwięk co najwidoczniej mu się nie spodobało. Nie miałam pojęcia czego on ode mnie chce i co chce ze mną zrobić, ale wkrótce się o tym przekonałam. Znowu przeżyłam ten sam horror... Znowu mnie gwałcili i zmuszali do tych obrzydliwych rzeczy...
Kiedy tylko otworzyłam przerażone oczy i zobaczyłam, że Will, który leżał obok mnie przed zaśnięciem gdzieś poszedł poderwałam się od razu do siadu i zaczęłam od razu płakać bojąc się, że mnie zostawił. Brolga i Talon próbowali mnie uspokoić, ale to wszystko i tak było na nic. Cała trzęsła się z tego wszystkiego nie rozumiejąc dlaczego to się znowu dzieje... Czym ja niby zawiniłam światu, że takie coś mnie spotkało?! Nie miałam pojęcia ile tak już wyłam, ale słysząc ciche skrzypnięcie drzwi zadrżałam jeszcze mocniej, gdyż przed oczami ponownie ujrzałam te wszystkie złe rzeczy, które mi zrobiono. Czując jak ktoś mnie przytulił od razu rozpoznałam w nim dotyk ukochanego, w którego ufnie się wtuliłam.
- Ciiii..... Cichutko! Jestem już... Już dobrze nie płacz kochanie - mówił do mnie spokojnie, lecz ja nie potrafiłam teraz przestać szlochać.
- W-will - rzekłam jakoś drżącym głosem. Mój nos był zanurzony w jego torsie przez co doskonale mogłam wyczuć zapach jego perfum.
- Ciii... Jestem - powiedział spokojnie tuląc mnie do siebie mocniej bym poczuła się jeszcze bardziej bezpiecznie. Z upływem minut moje ciało bardzo się rozluźniło a straszne emocje opadły. Siedziałam mu teraz tylko na kolanach milcząc i zastanawiając się nad tym wszystkim dokładniej - Co się stało kochanie? - zapytał nagle głaszcząc mnie ostrożnie po policzku.
- Miałam koszmar - odpowiedziałam mu bez wahania wtulając się w niego mocniej.
- Przepraszam, że poszedłem - westchnął a w jego głosie było słychać smutek przez co delikatnie go pacnęłam.
- Nie musisz przepraszać... Masz też swoje sprawy - stwierdziłam spokojnie przymykając oczy, gdyż poczułam się przy nim bardzo bezpiecznie.
- Ale obiecałem ci, że się nie oddale... - w jego głosie ciągle słyszałam tą skruchę przez co zaczynałam sama się obwiniać, że śnią mi się te przeklęte koszmary... Nie lubiłam kiedy był smutny... To na swój sposób raniło moje serce, ponieważ chciałam by był zawsze szczęśliwy.
- Będzie dobrze... Nie smuć się - szturchnęłam go łokciem w prawy bok w nadziei, że jego humor jeszcze się poprawi.
- Kocica pokazuje pazurki? - zapytał żartobliwie na co dumnie skinęłam głową oraz starłam ostatnią łzę ze swojego policzka. Nie mogę być taka miękka... To już nie te czasy gdzie przed wojną praktycznie każdy mężczyzna szanował kobietę.
- Tak - odpowiedziałam mu unosząc głowę niczym paf, który szykuje się do pokazania swoich pięknych piór. Chciałam dodać coś jeszcze, ale ten rozbawiony już moim zachowaniem zaczął mnie łaskotać a ja bez zastanowienia się zaśmiałam - Łobuz - rzekłam gdy tylko nabrałam więcej powietrza do płuc.
- I kto to mówi? - zaśmiał się oraz przytulił mnie do siebie mocniej na co zamruczałam niczym rasowy kot co jeszcze bardziej go rozbawiło. Jakby to ująć... Cel osiągnięty! Jeszcze długo się sobie po sprzeciwialiśmy aż w końcu z niewiadomych przyczyn zasnęłam w jego objęciach.

<Will? :3 Pokazuje pazurki xd Masz się nie smucić! xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz