wtorek, 29 sierpnia 2017

Od Reker'a cd. Tamary

- Co to kurwa miało być?! - wyjęczała jakoś Tamara w moją stronę a w jej głosie bardzo wyraźnie dało się usłyszeć strach. Nie wahając się dłużej przytuliłem ją do swojego ciała chociaż sam nie miałem pojęcia co tu się dzieje. Najpierw ta broń, potem książki a na końcu inna dziwna a zarazem przerażająca rzecz! Boże Święty znowu jakieś duchy chcą nas nawiedzać a my przecież nic im nie robimy... Kiedy siostra się we mnie wtuliła ja zacząłem rozglądać się po ciemnościach jakbym odgrywał rolę głównej postaci w jakimś horrorze. Niby jesteśmy tutaj bezpieczni, ale i tak może stać się nam krzywda, bo nigdy nie wiadomo co zmarli znowu wykombinują. Tak w sumie to nawet nie widziałem gdzie my wleźliśmy! Nie było tutaj żadnych przedmiotów z tego co zdążyłem zauważyć więc mógł być to jakiś opuszczony magazyn, ale mogłem tylko zgadywać.
Kiedy jakoś się uspokoiliśmy a bicie naszych serc powoli wróciło do właściwego tępa zacząłem powoli zastanawiać się nad wyjściem z tego miejsca oraz zobaczenia co dzieje się teraz na zewnątrz. Niby wszystko fajnie, że dłużej zostanę na "wolności" bo Edward też się wystraszył oraz zwiał z innymi lekarzami, ale za straszenie takie to ja dziękuję bardzo.
- Trzeba wyjść i się rozejrzeć - oznajmiłem jej w końcu powoli kierując się w stronę drzwi na co ta zdębiała i od razu pociągnęła mnie za rękę w stronę ściany.
- Zwariowałeś brat?! To coś może nas chcieć zabić! - prawie wykrzyknęła na całe gardło.
- Siostra będzie dobrze... Duchy raczej nie potrafią mordować - powiedziałem a ona spojrzała na mnie takim wzrokiem jakbym był skończonym idiotą.
- Ruvik jakoś to potrafił - jęknęła - Sam wiesz, że na początku planował się nas wszystkich stamtąd pozbyć - dodała z mruknięciem kocicy.
- Musimy dać jakoś radę... Dopóki Edward nie będzie chciał mnie zabrać do izolatki będzie dobrze - rzekłem spokojnie oraz z powrotem wróciłem do wypełniania swojego celu czyli otworzenia drzwi by wyjść i zobaczyć co dzieję się na korytarzach. Tamara widocznie nie chcąc zostawać tutaj sama poszła od razu za mną dlatego nie spuszczałem jej ani sekundy z oka. Za drzwiami na szczęście nie czaiły się jakieś monstra na co odetchnęliśmy z ulgą oraz powoli zaczęliśmy przemieszczać się na północ. O dziwo nic się takiego nie działo co jakoś nas uspokajało dopóki na jednym z korytarzy nie zaczęły ruszać się obrazy. Co?! Nie teraz! - pomyślałem i wraz z siostrą zwialiśmy tam gdzie było nieco więcej ludzi co chyba jakoś onieśmieliło naszego umarłego, gdyż sobie odpuścił... Cóż przynajmniej wywnioskowałem to po tym, iż nie odczuwałem czegoś takiego jakby ktoś się na mnie bez przerwy gapił.
- Gdzie teraz idziemy? - spytała szeptem dziewczyna a ja musiałem chwilę pomyśleć.
- Gdzieś gdzie będzie bezpiecznie - westchnąłem rozglądając się po pełnym korytarzu ludzi niczym dzikie zwierze w klatce w zoo.
- Tyle to ja sama wiem - mruknęła krzywiąc się nieco przez co przewróciłem tylko oczami. Szliśmy przed siebie jeszcze z dobre dziesięć minut aż tu nagle znikąd wyskoczył przed nami Edward, którego mina wyrażała ogromne niezadowolenie, które pewnie było związane z tym, iż uciekłem z izolatki, ale co ja miałem niby robić? Czułem się tam powoli jakbym był wariatem! Nie ja nie dramatyzuje tylko taka jest prawda... Miałem tam przesiedzieć jeszcze tydzień co jest grubą przesadą.
- Reker wracamy na medyczny - burknął na mnie oraz załapał za ramię.
- Ale ja tam nie wytrzymam - jęknąłem żałośnie próbując się wycofać, ale było to na nic, ponieważ jego uścisk z każdą chwilą narastał.
- Dasz radę... Wiem, że to trudne, ale musisz, bo to dla twojego i naszego bezpieczeństwa - westchnął poprawiając lewą ręką swoje włosy.
- Prędzej zwariuje w tej pustce 24/7 w samotności! - mruknąłem zły - Sam dobrze wiesz, że ludzie wariują gdy nie mają kontaktu z innymi - dodałem jeszcze obrażonym tonem głosu.
- No to sobie weź siostrę do towarzystwa jak ci nie pasuje - westchnął a siostra od razu cofnęła się o krok.
- Ani nie próbuj - mruknęła na doktorka, który przewrócił tylko oczami po czym pociągnął mnie w stronę oddziału. Nie zamierzałem się jakoś zbytnio stawiać, bo i tak prędzej czy później mnie złapią... Zresztą i tak czy siak im ucieknę, bo z pewnością nie wysiedzę tak siedmiu dni!
Kiedy znaleźliśmy się pod pomieszczeniem zobaczyłem, że postanowił usadzić mnie gdzieś indziej... Po prostu super! A ja nawet nie przyjrzałem się drodze. Bez żadnego zawahania wciągnął mnie do środka. Izolatka w sumie jak każda inna więc atrakcje nie zmieniły się ani odrobinkę.
- Wybieraj pasy czy kajdanki - westchnął blondyn gdy usiadłem na łóżku - Reker ja chce tylko cię wyleczyć... Sam najchętniej bym cię wypuścił, ale wiesz co się z tobą dzieje gdy tracisz świadomość - dodał po chwili na co niechętnie pokiwałem głową.
- Daj te kajdanki - mruknąłem z niechęcią obserwując swoje buty.
- Na pewno? - zdziwił się nico. Ta dziwny wybór, ale potrzebuje jakieś różnorodności... Poza tym łatwiej wydostać się z kajdanek niż głupich pasów, które krępują ruchy.
- Na pewno... - odpowiedziałem z ziewnięciem kładąc się na łóżku a on od razu złapał mnie za nadgarstki, które spiął bransoletkami i przykuł je do ramy łóżka.
- Chyba nie myślałeś, że przykuje ci je z boku? Znam cię zbyt dobrze... Teraz masz niewygodnie więc może do nocy się namyślisz nad zamianą kajdanek na pasy - rzekł i opuścił pomieszczenie zostawiają mnie w tej dziwnej i jednocześnie nieco upokarzającej pozycji. Ten to ma pomysły - pomyślałem wierzgając nogami z nadzieją, iż to mi pomoże, ale wszelkie starania były na marne. Kiedy szarpnąłem rękami poczułem tylko ból i ciągnącą po przedramionach krew... Byłem innymi słowy w dupie i no... Sami wiecie...
Nie wiem ile tak przeleżałem, ale było mi cholernie niewygodnie a na dodatek moje mięśnie tak się spięły, że sprawiało mi to coraz większy ból. Coraz bardziej wydawało mi się, iż wariuję i chciałem za wszelką cenę się stąd wydostać. Wierzgałem nogami, szarpałem się, czasami nawet mi się wrzasnęło, ale pewnie i tak tego nikt nie usłyszał. Moje serce biło niesamowicie szybko przez co myślałem, że zaraz mi stanie i będzie po mnie, ale tak się nie stało. Musze stąd zwiać - pomyślałem a w tedy obok mojego łóżka pojawił się Ghost czyli mój wilczy strażnik.
- Pomóż mi błagam - jęknąłem w stronę białego futrzaka, który popatrzył na mnie przekręcając swoją głowę nieco w prawo co wyglądało nawet uroczo, ale co ja tam będę się nad tym rozpisywał... Nie jestem jakąś kobietą by zachwycać się wilkami.
- Jesteś chory - westchnął strażnik przyglądając mi się uważnie jakby mnie nie poznawał. Wiedząc, że niedługo dostanę jakiegoś napadu paniki albo płaczu popatrzyłem na niego niczym kot ze Shreka błagając tym samym o ratunek.
- Proooosze będę grzecznym chłopcem - powiedziałem i gdybym mógł to zapewne złożyłbym ręce w błagalnym geście oraz padłbym przed nim na kolana. Ghost chwilę jeszcze pomyślał oraz podrapał się za uchem tylną łapą po czym westchnął zamykając oczy.
- No dobrze, ale jak choroba cię znowu zaatakuje to nie zawaham się pozbawić cię przytomności - oznajmił wreszcie po czym spojrzał na kajdanki znajdujące się nad moją głowią i magicznie je rozkuł przez co moje ręce były wreszcie wolne! Boże gdy tylko wziąłem swoje łapki przed siebie od razu zacząłem rozmasowywać obolałe nadgarstki. Miałem ochotę kwiczeć z bólu gdy moje palce spotkały się z ranami na nadgarstku drugiej ręki. Kiedy jakoś sobie wszystko poukładałem w swojej mądrej główce spojrzałem na swojego strażnika i go do siebie mocno przytuliłem. Na zimę chyba urosło mu więcej futra, bo był niesamowicie miękki i taki puszysty i w ogóle...
- Dzięki, dzięki, dzięki - rzekłem zachwycony tym wszystkim a on położył mi swoją prawą, przednią łapę na głowie jak jakiemuś szczeniakowi.
- No... Już, już... - powiedział spokojnie pacając mnie lekko - Wiem, że dasz radę i poradzisz sobie ze wszystkim... Muszę już lecieć do szczeniaków, bo żona znowu mi będzie truć, że coś popsuły - dodał z rozbawieniem na co pokiwałem głową oraz podrapałem go za uchem. Długo na jego reakcje czekać nie musiałem, gdyż zmrużył oczy, pacnął parę razy ogonem o ziemie a potem zniknął. Dobra czas się zmywać - pomyślałem po czym od razu ruszyłem w stronę drzwi, które były o dziwo otwarte. Nie zwracając na nic uwagi od tak sobie wyszedłem korzystając z cieni gdzie żaden doktorek nie mógł mnie zobaczyć.
Wydostając się ze skrzydła medycznego od razu pognałem w stronę pokoju siostry, bo Kiara pewnie jeszcze spała po dyżurze nocnym... Mniejsza o to! Dawno się z moją siostrzyczką nie "bawiłem" i chcę z nią pospędzać duuużo czasu dopóki nie chodzi wszędzie z Jackobem. Byłem też ciekawy czy te siły zza światów wreszcie się uspokoiły. Kiedy zaszedłem w odpowiednie miejsce okazało się, iż Tamary nie ma w pokoju co nieco mnie zdziwiło, ale też i zasmuciło.

<Tamara? :3 Jesteś tam? Wiesz gdzie xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz