niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Kiary cd. Reker'a

Minęło trochę czasu od ostatnich wydarzeń... Mianowicie straciłam swojego kochanego i wiernego wierzchowca Feniksa... Do tej pory obwiniałam się za to że akurat tego dnia zachciało mi się jeździć konno, a mogłam poczekać jeden dzień czy dwa. Owszem nie uratowalibyśmy wtedy takich pięciu dziewczyn, lecz i tak się obwiniałam strasznie.
Niby mam teraz innego konia, brata Feniksa, lecz i tak to nie był ten sam koń. Nie kochałam go tak mocno jak Feniksa i być może nawet nadal jest za wcześnie żebym pogodziła się z jego śmiercią. Nurt jest tez wyjątkowy, lecz i tak jakoś nie mogłam się do niego przyzwyczaić. Było dobre z niego konisko, ale jak widać potrzebowałam jeszcze dużo czasu żeby jakoś móc lepiej funkcjonować. No nie ważne...
W każdym razie siedziałam teraz w swoim własnym biurze i robiłam dokumenty, kiedy nagle naszły mnie strasznie złe przeczucia. Odłożyłam dokumenty, splotłam dłonie i spojrzałam zza okno. Nadchodziły burzowe chmury, a mój niepokój wzrósł jeszcze bardziej. Co jest do jasnej cholery grane? - pomyślałam sobie. Nagle wpadł do mnie Kias i poinformował ze Eric jest na medycznym w złym stanie...
Czym prędzej popędziłam na medyczny razem z Rekerem. Nie wiedzieliśmy co się właściwie dzieje. Dostaliśmy tylko wiadomość że coś jest nie tak. Na medycznym dowiedzieliśmy się tylko iż ktoś otruł wujka i stracił pamięć w dodatku lądując w stanie ciężkim.
No... stracił pamięć jeśli chodzi o to gdzie jest bo osoby kojarzył co było dziwne, jak na stratę pamięci, no ale tak mu się stało. Ku naszemu zdziwieniu nikt nas do niego nie wpuścił, co mnie niesamowicie zdziwiło. Nie rozumiałam dlaczego nie chcą nas wpuścić! Przecież byliśmy rodziną, mielimy prawo wiedzieć!
Ku naszemu zdziwieniu, od Erica, a raczej z jego sami medycznej wyszła Katrina, która jakby chciała nas zabić wzorkiem, co było dla nas dziwne i to bardzo! Spojrzeliśmy po sobie z Rekerem zdziwieni do potęgi entej, a ta stanęła na przeciwko nas, lustrując nas wzrokiem.
- Macie opuścić Ratusz i to w tej chwili! - warknęła lodowato, a my zrobiliśmy wielkie oczy.
- Co?! Dlaczego? Katrino o czym Ty mówisz? O co chodzi?! - pytaliśmy zdenerwowani.
- O co chodzi?! Wy macie jeszcze czelność pytać o co chodzi?! Powinnam wam łby urwać albo wysłać na tortury za to co zrobiliście! - wrzasnęła wściekła do granic, a my nadal nie wiedzieliśmy o co jej chodzi...
- Dlaczego na nas krzyczysz? Co się dzieje z Ericem? Odbiło wam? Jesteśmy rodziną i nic złego nie zrobiliśmy! Nawet nie wiem o co Ci chodzi! - rzekł Reker szybko.
- Co się dzieje?! Zabiliście dwóch ludzi, a teraz otruliście Erica!!! - wrzasnęła wściekle, a nas zamurowało! - W dodatku spiskujecie z naszymi wrogami, mamy na to dowody! - dodała i myślałam ze wścieklizny dostała, bo prawie piana z ust jej szła!
- CO?! TO NIE MY!!! - zaprzeczyłam od razu - Przecież byliśmy cały czas w pokoju albo w gabinecie i załatwialiśmy sprawy Ratusza! Nic nie zrobiliśmy i zawsze chroniliśmy ratusz! I niby jakie dowody?! Nas tam nie było, więc ich nie może być, a poza tym, to jesteśmy rodziną, a rodziny nie truję i nawet powodu nie mam do tego! A zabić też nikogo nie zabiliśmy! Porąbało was?! - wrzasnęłam teraz ja wściekła.
- Macie się stąd wynosić, wraz ze swoimi bachorami! Inaczej was rozstrzelam i to jeszcze wasze bachory! Dostaliście dach nad głową, a wy tak się odpłacacie?! - wrzasnęła - Wynoście się! Chcecie władzy tak samo jak William! Córeczka tatusia się pokazała! - dodała, a ja poczułam jakby ktoś niewidzialną ręką trzasnął mnie w policzek.
- Nie jestem taka jak mój ojciec- warknęłam zła.
- Jesteś jesteś! Maskująca się żmija! - powiedziała z pogardą - Córeczka i synuś tacy sami po ojcach.... Jabłko od jabłoni daleko nie pada - rzekła wściekłą i z obrzydzeniem - Wynoście się już! Macie góra dziesięć minut! A... mundury oddajecie - dodała i wróciła do Erica, a my zostaliśmy wyrzuceni z medycznego.
Poczułam że cały świat zaczął mi się walić pod nogami po raz kolejny...  Wiedząc iż nie mamy dużo czasu, szybko spakowaliśmy to co było nasze i wzięliśmy ze sobą dzieci. Mundurem osobiście rzuciłam w Katrinę, mówiąc jej że sama jest chętna władzy i że jest taka sama jak wszyscy i odjechaliśmy.... Tak po prostu...
Opuszczeni przez wszystkich. Chciało mi się płakać! Jednak przy dzieciach musiałam być silna. Kolejne osoby bijały nam nóż w serca i miałam ochotę skończyć ze sobą raz na zawsze.I jeszcze to porównanie mnie do ojca tak samo jak Reker do swojego. My przecież nigdy nie chcieliśmy władzy! Po raz kolejny zostaliśmy zdradzeni przez osoby, które były dla nas ważne.
Pojechaliśmy do mojego gangu, a raczej naszego z dziećmi i tam właśnie się schroniliśmy. Ramon wolał nie pytać co się stało, tylko dał nam pokój i zajęli się naszymi końmi. Położyliśmy dzieci spa i kiedy wiedziałam już że nas nie słyszą, rozpłakałam się.
To znowu tak polało! Byliśmy wrogami Śmierci... Przedtem Duchów, a teraz Śmierci! Nic nie zrobiliśmy! Najpierw Duchy z tą zdradę której nie popełniliśmy, bo zaczęliśmy myśleć samodzielnie i nie chcieliśmy zostać założycielami, a teraz Śmierć i posądzenie o morderstwo podwójne, trucie własnego wuja i przekazywanie informacji tajnych wrogom...
To bolało... Tak strasznie bolało! Dlaczego my znowu musimy przez to przechodzić?! Za jakie grzechy?! Że chcemy bronić i chronić swoją rodzinę? Że chcemy żyć normalnie? Czemu my? Czy naprawdę jestem podobna do ojca tyrana?
Czy naprawdę jestem taka za jak on? Miałam wrażenie że powoli opuszczają mnie najważniejsze osoby w moim życiu. Najpierw bolesna prawda oraz to jak ojciec chciał mnie zabić, później śmierć Feniksa, a teraz nasz nowy obóz nas znowu zdradził... Płakałam długo, aż do momentu, kiedy w końcu straciłam przytomność. To bolało bardziej niż jakakolwiek rana fizyczna.
Miałam już tylko ochotę by sienie obudzić, ale wiedziałam że chociaż ja mam spaprane z mężem życie, bo co chwile nas krzywdzą, to musieliśmy wychować dzieci tak, aby nikt inny ich nie skrzywdził w taki sam sposób jak skrzywdzono nas... Nie jestem taka jak mój ojciec! Nie jesteśmy źli... Jednak czułam że coraz bardziej jestem bliska popełnienia samobójstwa, mimo iż mam dzieci. Powoli psychika zaczynała mi siada i jestem pewna że Rekerowi także.

< Reker? Eric? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz