poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Erica cd. Kiary & Reker'a

To wszystko było takie dziwne... Jedyne co najbardziej pamiętam to picie herbaty. Miałem kilka ważnych dokumentów do wypełnienia a kolory nadciągających z daleka chmur nie podobały mi się w najmniejszym stopniu. Będzie burza a co za tym idzie może stać się coś bardzo niedobrego. Dopijając do końca herbatę, wstałem i już miałem iść w stronę drzwi, ale kompletnie zapomniałem gdzie jestem. Nie rozpoznawałem tego pomieszczenia co nieco mnie przeraziło więc nerwowo rozglądałem się dookoła własnej osi. Pewnie siedziałbym tam bardzo długo gdyby nie to, iż do tego dziwnego miejsca weszła moja narzeczona.
- Eric... - zaczęła patrząc ze zdziwieniem na moje dziwne zachowanie - Coś się stało? - dodała od razu.
- Gdzie jak kuźwa jestem?! - odpowiedziałem jej wyglądając na jakiś przedziwnym korytarz. Boże a co jeśli ktoś mnie porwał? Ale co by robiła tutaj Katrina? Ja już sam nie wiem co tu się dzieje! Poczułem jako coś ściska mnie na żołądku co wcale mi się nie podobało. W głowie też lekko zaczynało mi się kręcić, ale starałem się nie skupiać na tym swojej uwagi z nadzieją, że wszystko mi może przejdzie.
- Jak to gdzie? W swoim gabinecie - rzekła jakbym był idiotą a ja popatrzyłem na nią uważnie marszcząc brwi - Heliś nie rób sobie jaj - dopowiedziała, ale ja cofnąłem się o krok.
- Gabinecie? Jakim znowu gabinecie?! Nie znam tego miejsca! - wrzasnąłem dosyć cicho, bo głos w mojej głowie podpowiadał mi, że mogę to zrobić o wiele głośniej.
- Kochanie spokojnie... - powiedziała oraz złapała mnie za prawą rękę - Będzie dobrze musimy iść na medyczny - ciągnęła dalej i zaczęła prowadzić mnie przez te dziwne miejsca. Boże Święty jak tu było dziwnie... Dlaczego ja nie mogłem wiedzieć o co chodzi a ona wszystko znała? To ona to zaplanowała? Ale po co? Już mnie nie kocha? Kiedy dotarliśmy na ten cały medyczny od razu zobaczyłem Edwarda, który z niewiadomych przyczyn też tu był. Chciałem już coś powiedzieć, ale straciłem przytomność i uderzyłem głową w ziemię.
****
Nie miałem pojęcia ile czasu przesiedziałem w pustce, ale dzięki niej odzyskałem swoją pamięć! No dzięki siedzeniu tutaj zobaczyłem też co się dzieje na ziemi i było źle... Kurwa było bardzo źle! Emocje jakie nade mną teraz panowały były związane tylko i jedynie ze wściekłością. Boże dlaczego ona o to wszystko posądziła Kiarę i Rekera?! Przecież te dzieciaki mi by krzywdy nie zrobiły! Wiele razy kiedy byłem chory mi pomagały oraz miały bardzo dobre serca! Niech ja ją tylko dorwę to niech ktoś mnie trzyma.
Kiedy otworzyłem tylko swoje oczy napotkałem wzrokiem zdziwionego Edwarda, który chyba nie myślał, że tak szybko trucizna mi odpuści. Zamrugałem kilka razy oczami by odzyskać bardziej świadomość a gdy za tym przyszły siły od razu zerwałem się do siadu i zerwałem z twarzy maskę tlenową. Rozejrzałem się również szybko po pomieszczeniu a obok swojego łóżka zobaczyłem właśnie moją kochaną narzeczoną, którą pragnąłem udusić.
- Coś ty do cholery jasnej narobiła?! - wrzasnąłem na nią wściekle a ona popatrzyła na mnie wielkimi, niczego nierozumiejącymi oczami.
- Ale o co chodzi? - starała się być spokojną, ale ja taki nie zamierzałem być ani przez chwilę.
- Jak mogłaś posądzić o zabicie i otrucie mnie Kiarę i Rekera?! Oni tego nigdy by nie zrobili! Nie wiesz, że najpierw trzeba sprawę zbadać a dopiero później dawać osąd?! Te dzieciaki prędzej by szukały mordercy a niżeli mnie chciały się pozbyć! Nie chcieli nigdy władzy czy ty tego kurwa nie rozumiesz?! - darłem się na całe gardło z pewnością, że usłyszy mnie cały ratusz. Gówno mnie to teraz obchodziło, bo przynajmniej poznają prawdę i nie będą żyli w kłamstwie. Byłem wnerwiony do granic możliwości. Niemal od razu po naszej rozmowie poderwałem się z łóżka wyrywając sobie przy tym kroplówkę przez co pociekło mi trochę krwi, ale jakoś się tym nie przejąłem.
- Eric poczekaj... -szepnęła cicho, ale ja popatrzyłem na nią znudzonym wzrokiem, w którym było widać w większej części lód. Nie chciałem jej krzywdzić, ale za to co zrobiła należała jej się kara. Edward nawet nie zareagował na to co się działo, gdyż wiedział, że i tak jego starania będą na marne i już nie cofnę się przed praktycznie niczym.
Kiedy otwarłem drzwi na korytarzu zobaczyłem wielu ludzi patrzących na mnie z przeprosinami w oczach. Nie mogłem ich za nic winić tylko ruszyłem przodem... Najważniejsze było znaleźć i przyprowadzić dzieciaki oraz by je przeprosili.
- Przywódco? - zapytał jeden ze szpiegów, który był najodważniejszy.
- Siodłać Diabla w tej chwili... Kiedy przyjadę macie ich przeprosić - odpowiedziałem mu stojąc ciągle do tłumu plecami - Niech jeszcze raz taka sytuacja się powtórzy a wystrzelam każdego pomysłodawcę! - wydarłem się na nich jeszcze oraz ruszyłem po swój płaszcz a potem w stronę stajni gdzie Diablo czekał już za mną osiodłany. Pogłaskałem ogiera po jego łbie na co cicho zarżał a potem wskoczyłem mu na grzbiet i ruszyłem od razu przed siebie.
W sumie to nie wiedziałem gdzie ukryły się dzieciaki... Z tego co słyszałem byłem nieprzytomny przez 17 godzin więc to trochę czasu minęło. Martwiłem się o nich, bo temperatura była niska a oni z dziećmi na dworze mogliby długo nie przetrwać. Kiedy już sam zacząłem powoli gubić się na terenach przykrytych białym puchem zatrzymałem swojego ogiera i wyciągnąłem z pod płaszcza medalion wilczego strażnika. Po chwilowym wpatrywaniu się w niego, ścisnąłem go prawą dłonią i zamknąłem oczy. Onix proszę pomóż mi - pomyślałem w skupieniu a gdy po paru sekundach otworzyłem oczy siedział już przede mną wilk we własnej osobie.
- Cześć Onix poprowadzisz mnie do nich? - zapytałem posyłając mu lekki uśmiech.
- Jasne - odpowiedział mi ze spokojem - Ci co stoją za morderstwami i otruciem ciebie siedzą już w lochu a dokumenty masz na biurku - dodał jeszcze na co skinąłem głową. Wilk chwile musiał pomyśleć gdzie mamy się udać, lecz kiedy ruszył przed siebie moja reakcja była natychmiastowa. Odnajdę i ich sprowadzę! Koniec kropka!
****
Po około czterdziestu pięciu minutach drogi, gdy moje palce prawie mi odpadały znaleźliśmy się na terenach gangu Szkarłatnych Smoków. Mogłem się domyślić, że tutaj będą, ale na pewno bez wilka nie przedostałbym się do ich kryjówki. Cóż tak samo jak Anarchy nasze kryjówki mają masę pułapek i innych takich by żaden wróg nie mógł się tam dostać.
Pędząc przed siebie prawię zaryłem głową o jakiś wysoki sufit przez co gdybym nie miał dobrego refleksu straciłbym życie, ale mniejsza już z tym. Po pięciu minutach wjechałem na plac gangu Smoków przez co prawie Diablo na tym lodzie się pośliznął ale jakoś zdążyłem go zatrzymać w odpowiednim momencie by nie zrobił sobie żadnej krzywdy.
- Prrrr dobry konik - rzekłem schodząc z karusa, który zarzucił śmiesznie głową. Chociaż ludzie na mnie dziwnie patrzyli to ja miałem tylko ochotę spotkać się z Kiarą i Rekerem. Na prawdę wszyscy liczyli, że już nie żyję? - pomyślałem sobie rozglądając się dookoła. Miałem już iść na przód, ale w tejże chwili zobaczyłem Kiarę i jej narzeczonym, do której od razu podbiegłem oraz ją do siebie mocno przytuliłem uważając by nie złamać jej żeber.
- Wujek? - zdziwiła się zaczynając powoli kontaktować ze światem.
- Tak! Łatwo nie odejdę z tego świata jeszcze... Wiem co się stało i nie wiem co tej idiotce do łba strzeliło, ale proszę wrócicie do obozu... Nigdy bym was o takie coś nie posądził! Ludziom też jest wstyd, że mogli tak pomyśleć. Mamy już złapanych sprawców... Proszę nie zostawiajcie mnie - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.

<Kiara? :3 Wracajmy xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz