wtorek, 29 sierpnia 2017

Od Kiary cd. Erica

Kiedy się rozdzieliliśmy, martwiłam się strasznie o wujka Erica, zwłaszcza iż te cholery nadal mogły gdzieś tu grasować, a ja nie chciałam by coś mu się stało... Mimo wszystko jechaliśmy z Aniołami do naszej bazy na skróty. No i denerwowali mnie, bo byli strasznie wolni! Matko boska, jak można aż tak spaść konie?! My jedziemy lekkim galopem i to jest dla nich szybko.... Masakra! Te konie to chyba nic nie robią tylko ciągle jedzą i jedzą, bo żadnych misji nie wykonują...
- Jakim cudem wasze konie są takie szybkie i wytrzymałe? - spytał najodważniejszy, przez co spojrzałam na niego.
- Wasze konie nie mają praktycznie ruchu i za dużo jedzą, co powoduje że przytyły i nie mają kondycji jak nasze, które co po chwilę wyjeżdżają na jakieś misje czy tam przejażdżki. My nie pozwalamy na to żeby nasze konie nie miały ruchu, bo musi on być, gdyż zawsze muszą być w pogotowiu.... Musicie nieco zwolnić z karmieniem ich i więcej ruchu, bo raczej chcecie by wasze konie były szybkie - powiedziałam spokojnie i spojrzałam na jego konia który po kilku minutach zipiał i był cały spocony, podczas gdy nasze konie nadal nie były zmęczone.
- Nie są grube - odezwał się drugi, a ja popatrzyłam na niego ze znudzeniem. 
- Lepiej ty popatrz jak się różnią nasze konie... Nasze są szczupłe, a wasze to prawie beczki! Sami prosicie się o kłopoty tak je pasąc - westchnęłam. - My jedziemy tylko lekkim galopem, a dla was to już jest prędkość światła - dodałam.
- Aż tak dużo wyjeżdżacie na misje? - spytał trzeci, na co tylko skinęłam głową.
- Jak daleko mamy jeszcze do ratusza tymi waszymi skrótami? - spytał czwarty i kątem oka dostrzegłam iż za lekko się ubrał, więc pewnie było mu cholernie zimno! Westchnęłam tylko na to w myślach i zaczęłam się rozglądać by oszacować gdzie dokładnie jesteśmy i ile mamy do ratusza.
- Jakieś dziesięć minut - powiedziałam w końcu, lecz zaraz dodałam - Jeśli utrzymamy takie tempo, ale jeśli wasze konie będą musiały odpocząć do dłużej - dodałam.
Dalej droga się jakoś ciągnęła i tak jak przypuszczałam, zajęło nam to nie dziesięć minut lecz trzydzieści! Ja się już bałam myśleć, co by było gdybyśmy pojechali tą normalną drogą... Masakra! Kiedy nasi goście wprowadzili konie do boksów, które już czekały na ich ulubieńców i stajenni się nimi zaczęli zajmować, ja zaprowadziłam ich do wolnych pokoi. Tija została jeszcze troszkę przy Nurcie, wiec pewnie bardzo go polubiła, z czego się oczywiście bardzo cieszyłam!
Ja sama wolałabym jeszcze posiedzieć przy Feniksie, zamiast się nimi zajmować, lecz niestety miałam tez jakieś obowiązki jako zastępca założyciela, więc nie miałam wyjścia. W ich pokojach już na nich czekał ciepły posiłek oraz koce czy tam rzeczy na przebranie i to mówię o tych cieplejszych rzeczach... Jak na razie nasi goście chcieli odpocząć, więc zostawiłam ich, a sama oczywiście powędrowałam do stajni, gdzie zajęłam się należycie Feniksem.
Nie śpieszyłam się, lecz kiedy czas coraz bardziej mijał, coraz bardziej martwiłam się o wujka. Nie wracał już bardzo długo, a znając Diabla który przebiera szybko kopyta nie, powinien tu był dotrzeć przed nami, mimo dłuższej trasy jaką obrał z wujkiem ,bo takie miałam przeczucia, zwłaszcza iż Diablo nie za bardzo lubił ostatnio przeskakiwać przez przeszkody.
Czas mijał, a wujka było brak. Feniksa oporządziłam już jakieś pół godziny temu, a jego dalej nie było! Boże, a jak mu się coś strasznego stało? Co jeśli oni go zaatakowali, albo leży gdzieś tam ranny i bezbronny?! Zaczynałam już mieć czarne myśli, a co za tym szło, zaczęłam się kręcić nerwowo po boksie mojego ulubieńca.
Kiedy już myślałam że zwariuję, Feniks trącił mnie lekko łbem, co spowodowało że wyrwał mnie z zamyśleń i westchnęłam ciężko. Gniadosz potrząsnął łbem jakby chciał powiedzieć żebym się nie martwiła, co odrobinę pomogło, lecz nadal miałam niepokój głęboko w sercu. Wtem usłyszałam rozmowę wujka do swojego konia, choć była bardzo cicha...
Miałam ochotę trzasnąć się wtedy w durny łeb, bo tak panikowałam i kręciłam się po boksie gniadosza, że nie usłyszałam kiedy wujek wrócił! Kiara Ty tępoto jedna... - mruknęłam na siebie zła i zaczęłam iść w stronę wujka, zamykając bok i dając mojemu konikowi kosteczki cukru. Następnie szybko podążyłam do boksu Diabla, gdzie zobaczyłam wujka. Od razu mi ulżyło gdy go zobaczyłam i cieszyłam się bardzo że wrócił do obozu cały i zdrowy.
Byliśmy w końcu rodziną i łączyła mnie z nim większa więź niż te kilka miesięcy z moim ojcem wtedy... Eh.... nie ważne, mniejsza już z tym, było, minęło! Kiedy podchodziłam, wujek akurat rozsiodływał Diabla, więc zaszłam go od tyłu i przytuliłam. W sumie to traktowałam go bardziej jak ojca, ale dobra.
- Wujek gdzieś Ty był?! Martwiłam się! - rzekłam nieco z naburmuszoną miną dziecka - Zamieć szaleje w najlepsze już - dodałam.
- Ale jestem i nic mi nie jest - rzekł z uśmiechem i mnie poczochrał na poprawienie humoru - Jak tam nasi goście? - spytał jeszcze.
- W porządku! Są już w swoich pokojach i wszystko dostali... Nie wiem czy jeszcze dzisiaj mają siłę gadać, bo podróż na ich koniach to tragedia! Nie wiem jak tak bardzo mogli je spaść - rzekłam, a on cicho się zaśmiał.
- Tak to jest czasami - rzekł rozbawiony, a wtedy zobaczyliśmy weterynarza, który wszedł do boksu konia Kevina - Coś się stało? - spytał zaciekawiony wujek weterynarza.
- Koń złapał kontuzje przywódco... naderwane ścięgno, nie można na nim teraz jeździć - powiedział spokojnie owijając nogę rumaka białym bandażem z jakąś maścią.
- Jak długo potrwa leczenie? Będzie mógł wrócić do obozu? - spytał jeszcze.
- Myślę że tak, ale zero biegania czy obciążenia - wyjaśnił, na co oboje skinęliśmy głowami - Z resztą wszystkie ich konie mają kontuzję - dodał zaraz z westchnieniem - Są za grube - mruknął niezadowolony ze ktoś doprowadził wierzchowce, do takiego stanu.
Po rozmowie z weterynarzem, poszliśmy do Ratusza co łatwe przy takiej zamieci nie było, gdyż myślałam że zaraz poderwę się kuźwa do lotu i polecę z wiatrem! Później coś z wujkiem zjedliśmy, a na koniec zaprowadziłam wujka do tego całego Aidena czy jak on tam się kuźwa zwie, by mogli porozmawiać na temat tego co widzieli czy coś.

< Eric? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz