Westchnęłam bezgłośnie i spuściłam nogi z łóżka, choć nie za bardzo wiedziałam czemu to robię, skoro nie miałam nic do roboty, a i nic specjalnego mi się robić nie chciało po wczorajszym dniu. Ciągle myślałam że to jakiś zły sen, lecz w sercu wiedziałam iż to rzeczywistość. Nie mieliśmy już domu... Myślałam że go mamy lecz niestety nie.
W sumie kto by chciał mieć pod dachem potomków takich potworów jakimi byli nasi ojcowie? Nikt przy zdrowych zmysłach... Może i nawet wujek nas nie chciał. Mogli nas wtedy zabić albo wygnać, a nie robić złudne nadzieje na lepsze i inne życie - pomyślałam smutno i mimowolnie po moim policzku spłynęła łza.
Szybko ją jednak wytarłam i rozejrzałam się po pokoju jakby miało się tu przez tą jedna noc coś zmienić czy ciekawego wydarzyć. Duży stół, mój miecz katana powieszony na ścianie, parę krzeseł, biurko, grzejnik, łazienka i jeszcze dwa dodatkowe pokoje dla synów. W jednym pokoju spali Cameronek i Timi, a w drugim Rajanek, a my natomiast w trzecim. No... Zapomniałam wspomnieć o takim jakby mini salonie, więc w sumie mieliśmy dużo miejsca.
Reker spał, najwyraźniej też wyczerpany no i rzecz jasna smutny, lecz nie zamierzałam go budzić. Widziałam że spał spokojnie, więc na szczęście nie śnił mu się żaden koszmar, z czego się bardzo cieszyłam. Nigdy nie lubiłam patrzeć jak mój ukochany cierpi czy się boi. Wycierpiał wiele złego, tak jak ja i nasze dzieci. No... Prócz Rajanka i miałam nadzieję że żadna krzywda nas już więcej nie spotka. Nie licząc obecnej oczywiście.
Jakoś tak przesiedziałam w zamyśleniu na łóżku do godziny, jak się okazało dziesiątej, więc jakoś zwlekłam się z łóżka i poszłam nam po śniadanie. Drogę znałam na pamięć więc nie stanowiło to dla mnie jakiegoś problemu. Wszyscy jeszcze spali, więc zapewne była jakaś balanga, bo inaczej już dawno by wszyscy się krzątali po korytarzach.
Szybko wzięłam jedzenie i wróciłam do naszego pokoju, gdzie odstawiłam jedzenie na stół. Dzisiaj mieliśmy do jedzenia jajecznicę z kanapkami, z szynką, oraz herbatkę z miodem. Inaczej mówiąc dobre jedzenie, lecz mój żołądek i tak nie był za bardzo przekonany co do jedzenia, mimo iż widział takie pyszności na stole, na talerzach.
Kiedy dzieciaki wstały, a stało się to o godzinie jedenastej, zjedliśmy wspólnie śniadanie, pobawiliśmy się z nimi jakoś i poszły odrabiać lekcje i czytać w swoich pokojach. Rajanek zaś został z nami i nieco go połaskotaliśmy i pobyliśmy z nim nieco dłużej, gdyż ostatnio jakby czół się zepchnięty na dalszy plan, a my nie mogliśmy dopuścić by nasze maleństwo tak się czuło! Kiedy synek się zmęczył, zasnął ojcu na rękach, więc ułożyliśmy go w łóżeczku, a kiedy byliśmy pewni ze wszystko jest w porządku, usiedliśmy na swoim łóżku.
Było nam cały czas bardzo przykro i maskowaliśmy się przed dziećmi żeby ich nie martwić i nie smucić, więc to był nie lada wysiłek dla nas. Posiedzieliśmy tak z Rekerem do czasu pory obiadowej, a kiedy zobaczyłam na zegarze godzinę piętnastą, wstałam z mężem z łóżka, powiedzieliśmy dzieciakom że niedługo wracamy z jedzeniem i mają być grzeczne, po czym wyszliśmy z pokoju.
*****
Nie mogłam uwierzyć że widzę znowu wujka Erica, a tym bardziej nie mogłam uwierzyć że tutaj trafił, no i że dobrze się ma! Nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić i przez jakiś czas byłam jakby sparaliżowana, lecz jakoś się otrząsnęłam i wysłuchałam jego przemowy, choć cichej byśmy tylko my to usłyszeli z Rekerem.Widziałam jednak że od razu wszyscy się zebrali jak sępy, chcąc oczywiście coś dosłyszeć, więc od razu pociągnęłam wujka w stronę naszego pokoju, nie odpowiadając mu od razu na jego pytanie i czy tam prośby. Na szczęście się okazało że obiad na nas czekał w pokoju, czyli ktoś go przyniósł i uwzględnił w tym wujka, więc miałam na szczęście domyślnych ludzi.Zamknęliśmy szybko drzwi i spojrzeliśmy uważnie na wujka.
- Nikt nas już nie chce w śmierci.... Zostaliśmy wyrzuceni z niej i odebrano nam wszystko - powiedziałam ze smutkiem - Grozili rozstrzelaniem nas i dzieci, i my mamy tam wrócić? - powiedziałam z niedowierzaniem.
- To tak jak samobójstwo - dodał Reker.
- Wiem co Katrina zrobiła, ale na prawdę ludzie chcą żebyście wrócili - powiedział o dziwno skrzecząco wujek, wiec domyśliłam się że gardło mu siada, a gdy bardziej mu się przyjrzałam, to dostrzegłam że jest cały zmarznięty, a zwłaszcza jego ręce, których zapewne już nie czół! No tak w końcu mamy zimę... - przeszło mi przez myśl.
- Nie wiem wujek - westchnęłam - Kolejny raz czujemy się jak zabawki, które można wyrzucić gdy komuś się znudzą. Byliśmy lojalni wobec Duchów, chcieli nas zabić, teraz byliśmy lojalni wobec Śmierci, też nas wyrzucono i grożono śmiercią. Mnie mogą rozstrzelać i Rekera, ale martwię się o dobro dzieci - dodałam przykrywając go kocami i nakładając mu rękawiczki na zmarznięte dłonie. Podstawiłam pod nos herbatę z miodem, która powinna nawilżyć i zadziałaś jak regeneracyjny balsam na rany, oraz jedzenie.
< Eric? ;3 pojadą tylko trzeba wypocząć i w ogóle xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz