środa, 30 sierpnia 2017

Od Erica cd. Samanthy

Śnieżyca trwała aż trzy długie dni i noce przez co myślałem, że zaraz zwariuję! Z początku posiedziałem trochę z ludźmi, którzy opowiedzieli mi co się dzieje w ratuszu i że wszyscy się o nas martwią... No nie zdziwiło mnie to jakoś zbytnio, bo kto by nie przejął się zniknięciem założyciela w śnieżycę? No własnie... Potem sobie trochę pospałem z niewiadomych przyczyn przy ognisku. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, iż nie pamiętam nawet kiedy zamknąłem oczy. Jeśliby mi coś podali to Diablo by ich pewnie zaatakował i nie byłoby w cale ciekawie. Ogólnie to mój plan dnia wyglądał w następujący sposób. Jedzenie, obserwacja śniegu, spanie i tak w kółko i w kółko. Zwariować się dało, ale przynajmniej nikt mi nie zrzędził a Samantha spała jak zabita. Szturchnęliśmy ją parę razy by się obudziła na posiłek, ale ta oprócz cichego mruknięcia i przewrócenia się na drugi bok nie zrobiła kompletnie nic. Zmartwiło nas trochę gdy podczas jednej nocy kichnęła a nawet raz zakaszlała. Oby nie była chora - pomyślałem sobie w tedy, ale mniejsza już o to.
Kiedy śnieżyca wreszcie ustała od razu zaczęliśmy się pakować i sprawdzać stan swoich wierzchowców czy przez te okropne dni nic im się nie stało. Wszędzie panowało ogromne zamieszanie, ponieważ chcieliśmy jak najszybciej opuścić to miejsce i wrócić do ciepłego ratusza. W sumie to lepiej mi się siedziało z papierami niż ze śniegiem na tym cholernym zimnie. Poza tym dopiero teraz sobie przypomniałem, że zostawiłem swojego malucha pod opieką doktorka... Oby Katrina go od niego odebrała, bo Edward chyba zwariuje z dwójką dzieci na dodatek Chriska pilnował na oddziale więc musiał uważać na niego podwójnie. No nie oszukujemy się dzieciaki poznają świat za pomocą dotyku więc no... A tam na medycznym w cholerę strzykawek i innych leków, które mogą mu zaszkodzić. Boże a co jeśli mu się coś stało? - pomyślałem zdenerwowany a przed moimi oczami pokazały się najgorsze scenariusze, na które aż się wzdrygnąłem. Kiedy wszyscy byli już niemal gotowi do drogi zorientowałem się, że nigdzie nie ma Sami przez co przewróciłem oczami niczym jakieś bezmózgie zombie oraz poszedłem do tylnego wyjścia gdzie oczywiście ją znalazłem. O nie moja droga nie ma żadnych ucieczek, bo nerwicy dostanę - mruknąłem w myślach szybko do niej podchodząc. Nie czekałem ani chwili dłużej tylko złapałem ją za ramię a na jej reakcje długo czekać nie musiałem, ponieważ natychmiast odwróciła swoją głowę w moją stronę.
- Sam nie w tą stronę - westchnąłem łapiąc jej konia za ogłowię na co zmarszczyła nieco nos i jakoś specjalnie nie tryskała entuzjazmem przez powrót do domu - Będzie dobrze - dodałem prowadząc Pegaza do reszty ludzi, którzy czekali już z brykającym Diablem na dworze. Widząc nas od razu utworzyli szyk jakiego byli nauczeni a ja mimowolnie się uśmiechnąłem - Ty jedziesz w środku - oznajmiłem jej bez wahania i naprowadziłem odpowiednio złotego konia przez co zdębiała oraz posłała mi spanikowane spojrzenie, którym mało się przejąłem tylko wskoczyłem na grzbiet swojego Diabła, który się uspokoił. Grzeczny konik - pomyślałem sobie klepiąc go po szyi na co zarżał cicho z zadowolenia. Po szybkim przejrzeniu ludzi czy wszyscy na pewno są wydałem komendę byśmy już wreszcie ruszali na co nikt nie zaprotestował.
Byliśmy już gdzieś w środku drogi aż tu nagle widzę, że Tom i Harry co jakiś czas zerkają za siebie by zobaczyć co się z nami dzieje. Niby było to normalne zachowanie gdyby nie ta cicha rozmowa między nimi. Chcąc wiedzieć co tam marudzą wytężyłem bardziej swój zmysł słuchu.
- Ty! Znowu jej nie ma - mruknął Tom do swojego towarzysza, który galopował obok niego.
- Mówię ci, że to duch - jęknął patrząc znowu przez kilka sekund za siebie. No tak... Przecież oni nie widzą konia przez słońce, które mieni go tak samo jak śnieg.
- Ciszej tam - burknąłem na nich przez co zesztywnieli - Koń ma wyjątkową maść więc no - dodałem jeszcze dla sprostowania na co pokiwali nerwowo głowami. Dalsza podróż już minęła spokojniej, ale ja nie przejmowałem się niczym innym jak dziwnym zachowaniem dziewczyny. Była jakaś słaba oraz strasznie się denerwowała tym całym powrotem do domu. Przecież nikt jej tam nie zje... A może jej coś zrobili gdy nie było mnie na medycznym? Sam już nie wiem, ale się dowiem! Najpierw w sumie muszę znaleźć tego typa co zabrał jej naszyjnik po matce... Może skręcę mu przy okazji kark? Niee... Nie mogę osłabiać oddziałów... Ale nauczkę mu dam niezłą! Zapamięta ją gówniarz do końca swojego żywota.
Jechaliśmy jeszcze jakiś kawałek w totalnym spokoju aż tu nagle Pegaz sobie zaczął trochę brykać więc pewnie Sam miała jakieś głupie myśli. Tia... Zdążyłem nieco rozgryźć już to konisko, ale nikomu się chwalić tym nie będę. Diablo popatrzył śmiesznie na ogiera oraz parsknął zadzierając dumnie do góry łeb jakby chciał się przed nim popisać. Tylko mi tutaj nie stawaj dęba - pomyślałem mrużąc nieco oczy.
Będąc coraz bliżej ratusza widziałem w oczach Samanthy coraz większy niepokój... Martwiłem się o nią i to bardzo, ponieważ zazwyczaj nie widziałem u niej takiego zachowania... W ogóle wszystko było takie jakieś dziwne i nienormalne. Spojrzałem w niebo, które na szczęście było w pewnym sensie jasne z czego niesamowicie się cieszyłem, ponieważ nie miałem ochoty na kolejne opady śniegu. Mówię wam przez takie coś idzie zwariować! Pomyślcie sobie... Codziennie niskie temperatury i padający śnieg... Nie dość, że w ogóle z pokoju nie można wyjść to jeszcze trzeba odgarniać i uważać by się nie zabić na śliskich kafelkach.
W ratuszu byliśmy po czterdziestu pięciu minutach, ale i tak powoli czułem, że moje palce są jak wielkie sople lodu. Wjeżdżając na plac bez wahania zsiadłem z konia, którego poklepałem w nagrodę po szyi oraz dałem mu również zmarzniętymi palcami dwie kosteczki cukru, które szybko spałaszował oraz zamiatając ogonem powędrował wraz z innymi końmi w kierunku stajni gdzie czekali już na nich stajenni. Kiedy powstało małe zamieszanie jak i Samantha poszliśmy szybko w stronę budynku chociaż dziewucha nie była na to chętna. Chciała zwiać dlatego pociągnąłem ją nieco mocniej za rękę na co niespodziewanie pisnęła.
- Co ci? - zapytałem zdziwiony, gdyż to wcale nie było mocno.
- Nic - odpowiedziała po chwili próbując ukryć jakoś przede mną ból, ale i tak jej się to jakoś szczególnie nie udawało. Nie czekając dłużej, zaciągnąłem ją w pusty korytarz gdzie podwinąłem jej od razu rękaw by ujrzeć rany po cięciu się. Więc jednak coś się dziać musiało - rzekłem sobie w myślach patrząc na nią znacząco - To nic! - zmieszała się i próbowała wyrwać rękę co sprawiło jej jeszcze więcej bólu.
- Spokojnie... Powiedz mi ty lepiej co się dzieje - westchnąłem przeczesując prawą ręką włosy, które roztrzepały mi się na wszystkie strony świata. Dziewczyna przez chwilę milczała oraz wpatrywała się w podłogę jakby ona ją najbardziej teraz interesowała. Jak wiadomo ja należę do średnio cierpliwych ludzi przez co często mogę wariować... Miałem już coś mówić, ale widząc, że jej usta układają się do rozmowy postanowiłem jeszcze milczeć.
- No... Ja... - zaczęła niepewnie próbując szukać jeszcze jakiejś drogi ucieczki niczym sarna z płonącego lasu, ale nie było niestety takiej opcji - Nie wiem czemu oni mnie krzywdzą... Przychodzą gdy nikogo nie ma... Nie wiem co im zrobiłam - dodała a w jej oczach stanęły łzy. Nie wiedząc czemu ją do siebie przytuliłem... Taki odruch? Cholera tam wie! Musiało to nieco dziwnie wyglądać, ale nieco jej pomogło. Cóż w sumie to zaszczyt w pewnym sensie, że założyciel przytulił cię jeśli nie jesteś nikim z rodziny. Dobra już mniejsza z tym. Po kilku minutach się od siebie oderwaliśmy a ja ją dla otuch poczochrałem.
- Załatwię to... Nie łam się - uśmiechnąłem się do niej delikatnie, ale ona chyba w to wątpiła. Nie wiedząc co ma z nią w sumie zrobić zaciągnąłem ją na medyczny gdzie akurat spotkałem Jack'a. Bez zastanowienia złapałem go też na rękę i gdy położyłem Sami na łóżku jego usadziłem na krześle obok - Masz jej pilnować - rzekłem na co on zrobił oczy jak pięć złoty i nieco się zaczerwienił. O kuźwa znalazłem kochasia - pomyślałem uśmiechając się na to w myślach, ale nie czekając już dłużej polazłem do Edwarda, ponieważ on raczej wie wszystko co tutaj się dzieje.

<Samantha? :3 Masz kochasia xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz