środa, 30 sierpnia 2017

Od Erica cd. Kiary

No super... Spaśli na tyle konie, że zrobili im dodatkowo krzywdę! Ja rozumiem, iż chcieli dobrze i szanują te zwierzęta, ale one potrzebują ruchu... Dużo ruchu! A teraz co? Mają kontuzję wierzchowce przez co tak szybko do domu wrócić nie mogą, ponieważ rumaki potrzebują czasu na odpoczynek oraz zebranie sił. Przez ten czas jak będą u nas zadbamy o to by jakoś je odchudzić czy coś tam.
Po zjedzonym posiłku z siostrzenicą podczas, którego się nawet rozgrzałem, Kiara zaprowadziłam mnie do pokoju gdzie przebywał Aiden. Byłem nawet ciekaw co on tam chce mi przekazać... W sumie to równie dobrze mógł wysłać do mnie ptaszysko, ale skoro jest to może i wycisnę z niego więcej. Będąc pod odpowiednimi drzwiami spojrzałem jeszcze raz na Kiarę, która rozglądała się nieco po korytarzu jakby ducha zobaczyła i zapukałem do drzwi, chociaż mogłem tam wejść jak do siebie, ale lepiej zachować jakąś kulturę prawda?
- Proszę - usłyszałem po chwili znajomy głos przywódcy Aniołów dlatego bez wahania nacisnąłem klamkę a gdy drzwi wystarczająco szeroko się otworzyłem zobaczyłem mężczyznę w całej okazałości jak siedział w fotelu przykryty grubym kocem.
- Jak się czujesz? - zapytałem na sam początek z grzeczności. W sumie nie chciałem też, żeby mi się tutaj rozchorował, bo szkoda zdrowia i lepiej reagować od razu niż po czasie gdzie będzie mi "umierał" na medycznym tak samo jak niedawno przywódcy Ridersów u których swoją drogą na szczęście już wszystko dobrze.
- Trochę mi zimno, ale przejdzie mi jak się ogrzeję - odpowiedział mi spokojnie poprawiając nieco koc na swoich nogach, gdyż ten nieco się osunął. Brązowowłosy patrzył cały czas na nas spokojnym wzrokiem. W końcu po chwili namysłu postanowiłem wejść do środka wraz z siostrzenicą oraz zamknąć za sobą drzwi, bo po girach ciągnęło niesamowicie - Co was sprowadza? - zapytał nagle gdy zasiadłem na przeciwko niego a Kiara blisko mnie jakby się obawiała, że porwą mnie zaraz kosmici albo inne rzeczy, lecz na swój sposób mi się to podobało. Byliśmy przecież rodziną a ja traktowałem ją jak własną córkę co dało zauważyć się od razu.
- Ponoć masz coś dla mnie jeśli chodzi o informacje - odpowiedziałem mu po chwili a on musiał chwilę pomyśleć zanim w jego umyśle pojawiła się ta zapalona lampka. Kolejny wolno myślący typ jakiego dzisiaj spotykam. Boże na nich działa źle ta pogoda, chleją całą noc czy nie śpią, bo liczą ile spadło płatków śniegu? Dobra już tam nie ważne! Będę się zastanawiał a prawdy nigdy nie poznam.
- Już wiem chodzi o ten obóz co chce przejąć władzę nad wszystkimi - rzekł wreszcie po moich długim czekaniu.
- Który obóz? Ostatnio dużo ich się robi i trzeba wszystkie uczyć, że lepiej siedzieć w swoich ciasnych norach na dupie niż fikać jacy to oni wspaniali, bo padają jak muchy - prychnąłem w złości na tych idiotów. Zamiast chcieć przetrwać to tylko wojny by robili! Jakbym jednego takiego pomysłodawce złapał to skręciłbym mu kark z ogromną przyjemnością. Już słyszę jego jęki rozpaczy w oddali... Dobra, dobra, bo jeszcze moje sadystyczne zapędy wyjdą na jaw i będzie ciężko się z tego wytłumaczyć przed Andersenem gdy powiem coś głupiego.
- Snake Venom czy jakoś tak... Kręcili się niedawno nam po terenach w złych zamiarach więc kilku zabiliśmy, bo chcieli się na nas rzucić - westchnął a ja zmarszczyłem brwi. Kuźwa równie dobrze mogli wziąć jednego z nich na tortury by dowiedzieć się więcej! W tedy mielibyśmy nad nimi przewagę, bo wiedzielibyśmy co planują dalej! Boże oni myślą czy jednak mają pustki we łbach? Eric wdech i wydech, wdech i wydech, bo zwariujesz kiedyś. Bądź grzeczny i im wybacz by nie dostać po uszach.
- Słyszałem o nich... Ponoć uważają się za bogów, gdyż mają 21 tysięcy ludzi... Jak spróbują nas zaatakować to zginą marnie z poderżniętymi gardłami - burknąłem przeciągając się niczym tygrys - Dzięki za informacje jak czegoś potrzebujesz wiesz gdzie mnie znajdziesz - dodałem wstając i już miałem wychodzić, ale teraz przypomniała mi się pewna rzecz - Aha i jeszcze jedno... Nie paście idioci tak tych koni, bo ledwie się już ruszają a na dodatek mają kontuzję! - zganiłem go lekko oraz wraz z siostrzenicą opuściliśmy przypisane mu pomieszczenie. Korytarzem szliśmy w ciszy, bo sam nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Biłem się po prostu z myślami a ten temat wyglądał dla mnie na bardzo skomplikowany. Najpierw to ja Diabla będę oswajać ze skokami a dopiero później zajmę się tymi idiotami - pomyślałem sobie przymykając nieco zmęczone oczy. Zamieć za oknami szalała niesamowicie więc wychodzenie teraz z pomieszczeń było niczym samobójstwo. No jeśli ktoś miał teraz jakąś niedowagę to mógł sobie pofruwać wraz z unoszącym go wiatrem. Byłem już nieco zmęczony, ale nie miałem zamiaru spać o tej godzinie! Boże co ja małe dziecko czy co?
Będąc tuż przed drzwiami mojego gabinetu zaburczało mi w brzuchu... Nieco mnie to zdziwiło, ponieważ niedawno jadłem ciepły posiłek. Może aż tak bardzo wymęczyła mnie ta rozmowa z przywódcą Aniołów? Nie mam pojęcia...
- Mam ochotę na pizze - jęknąłem łapiąc za klamkę drzwi, które otworzyły się bez żadnego problemu.

<Kiara? :3 Pizze chcę xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz