wtorek, 18 lipca 2017

Od Ruvika cd. Jacqueline

Odkąd trafiłem do Śmierci minęło już kilka długich i męczących miesięcy. Kto by się spodziewał, że życie w śród ludzi w tym wieku jest takie strasznie trudne i dziwne? Wszystko do czasu kiedy umarłem zmieniło się niesłychanie. Mieli tu takie coś jak laptopy co było czarną magią i dopiero po kilku tygodniach nauczyłem się jak z niego korzystać i pisać na nim raporty. Na początku trafiłem do drużyny pod dowództwem pana Dylana Meyera, lecz szybko dostrzeżono we mnie potencjał i dano mi cztery złote gwiazdki początkującego przywódcy i swój własny oddział stworzony z sześciu ludzi wliczając w tym oczywiście mnie. Diuke, Thomas, Marc, Greg i Justin stali się szybko moimi kompanami i na szczęście nie trafiłem na bandę przygłupów co ponoć często zdarzało się innym dowódcą z tego co oczywiście słyszałem, ale czy to już prawda to nie wiem...
Dzisiaj mieliśmy odebrać jakąś przesyłkę dla Helsinga, który miał jakiś dziwnie dobry humor i nas o to poprosił! Tak poprosił a nie wydarł się na całe gardło, że mamy po coś tam iść czy coś też zrobić. Mnie jego humorki nie ruszały, bo przeżyłem wiele gorszych rzeczy niż same krzyki. Ta chłop się ponoć nieźle zmienił odkąd pojawili się tu jego rodzice i zaadoptował córkę a młody syn też go ponoć w jakimś stopniu temperował. Nie wiedząc jakiego wariata spotkam na miejscu z paczką wybrałem swoich trzech najlepszych ludzi a pozostałej dwójce kazałem wypocząć i pozostać z rodzinami, które za nimi tęskniły. Cóż ja nie miałem do nikogo wracać... Odkąd Blackfrey'owie zaadoptowali Tima mieszkam teraz sam i nie mam nawet się do kogo teraz odezwać... Sam jak palec... I ta cisza, która wdzierając się do moich uszu niemal mnie zabija... W końcu człowiek powinien trzymać się w stadzie nie? Wracając jednak do tematu to ubrałem się szybko w jakieś maskujące rzeczy, żeby nocą było mnie mniej widać.
Wybór padł na wyglądające dość cienko rzeczy jak na porę jesienną, ale uwierzcie mi na słowo grzały jak diabli! Spodnie jak i górna część ubrania były bardzo wygodne. Do tego buty oczywiście glany bo innych na stanie wojsko nie ma, rękawiczki bez palców, które w terenie są bardzo przydatne no i oczywiście pasek bez którego nie szło się obejść. Warto dodać też, że wziąłem okulary... Tak może i wyglądają jak przeciwsłoneczne, ale nasi ludzie zrobili w nich noktowizory... Do końca nie wiedziałem po co nam takie zabawki, ale postanowiłem to zabrać, bo w końcu nikt nigdy nie wie co się może stać! Zabrałem szybko jeszcze jakąś broń i wraz z ludźmi ruszyliśmy w głąb terenów. Atakowało nas trochę zombie, ale dawaliśmy radę... W końcu walka z tymi pokrakami jest na porządku dziennym i już to na nas wrażenia nie robi...
*****
Kiedy ludzie wypchnęli mnie do przodu miałem ochotę ich zakatrupić... Dla czego to ja muszę zawsze z wszystkimi rozmawiać? Tak wiem jestem dowódcą, ale bez przesady kurde! Trochę to głupie było jak Marc do niej strzelił, bo w sumie nas uratowała, lecz biła od niej jakaś dziwna aura, której nie rozumiałem...
- Jak cię zwą? - podeszła do mnie bliżej co jakoś specjalnie nie zrobiło na mnie wrażenia. Ruvik myśl jak się tu przywitać - pomyślałem i wpadłem może i na głupi pomysł, ale nie znałem do końca tych czasów więc cóż się dziwić? Ująłem w swoją dłoń jej dłoń, którą pocałowałem a na jej twarzy pojawiło się małe zdziwienie, które ja odczytałem bezbłędnie.
- Zwą mnie Morningstar madame - odpowiedziałem jej swoją ksywkom na co przewróciła oczami - Gdzie ta paczka mademoiselle? - dodałem spokojnie a Diuk poprawił bandaż na nodze... Cóż nieplanowane rany się zdarzają a ja na szczęście przeszedłem szkolenie medyczne. Kobieta wepchnęła mi pakunek prosto do rąk. Cóż był mniejszych rozmiarów niż sądziłem, ale przynajmniej lepiej się nią poniesie.
- Następnym razem uważajcie na wilkokrwistych - powiedziała i odeszła takim tempem jakby przed nami zwiewała.
- Dobra chłopaki dacie to Ericowi a ja pójdę coś sprawdzić - stwierdziłem oddając im pakunek - Tylko bądźcie ostrożni - dodałem szybko.
- Tak jest... Ale Ruvik co ty chcesz robić o tej porze? - zagadnął Diuk.
- Chcę coś sprawdzić... Wrócę - odpowiedziałem i pogoniłem ich ruchem ręki. Kiedy zniknęli z mojego pola widzenia zamknąłem na chwilę oczy po czym rzuciłem się biegiem przed siebie i niczym błyskawica znalazłem się po drugiej stronie lasu. Tak to było z jakieś 20 km a ja przebiegłem to w kilka sekund... Cóż moce z bycia duchem są pomocne, ale męczące dla ludzkiego organizmu. Usiadłem na wielkim kamieniu i zacząłem nasłuchiwać. Ponoć ostatnio jest tu pełno wampirów i wilkołaków... Ciekawe co by było jakby mnie jakiś dziabnął... Więcej super mocy?

<Jack? xd Śledzisz go czy coś tam? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz