środa, 19 lipca 2017

Od Eri cd Reker'a

Ocknęłam się w zupełnie innym pomieszczeniu. Moje nozdrza niemal od razu zaatakował charakterystyczny dla szpitali i im podobnych miejsc, "sterylny" zapach płynów do dezynfekcji rąk. Sala, w której się znajdowałam była niemożliwie wręcz jasna i czysta. Wyglądała bardziej jak wyjęta z jakiegoś czasopisma dotyczącego jakichś spraw związanych z prowadzeniem własnego gabinetu lekarskiego niż z realnego życia w świecie przepełnionym zombie.
Spróbowałam wstać, jednak zgodnie z zapowiedzią mężczyzny w masce, byłam przywiązana do szpitalnego łóżka za pomocą szerokich, skórzanych pasów i jedyną częścią ciała, którą byłam w stanie poruszyć była głowa. Przerażona zaczęłam rzucać się, w nadziei, że uda mi się uwolnić i stąd uciec.
My możemy wszystko. Z każdą chwilą słowa nieznajomego odbijały się echem w mojej głowie i brzmiały coraz bardziej złowieszczo.
Hałas wywołany przez klamry pasów obijające się o metalową ramę łóżka sprawił, że w kilkanaście sekund pojawił się przy mnie zupełnie obcy mężczyzna w długim, białym fartuchu. Miał do niego przyczepioną jakąś plakietkę, jednak zanim udało mi się cokolwiek z niej przeczytać, poczułam ukłucie w ramię, którego nie mogłam zabrać. Niedługo później zaczęły działać silne leki uspokajające, które sprawiły, że całymi godzinami wpatrywałam się tępo w sufit.
Jestem pewna, że przeleżałam tak kilka, a może nawet kilkanaście dni, podpięta do kroplówki zawierającej niezwykle silne środki uspokajające podawane bezpośrednio do mojej krwii. Co jakiś czas jedynie, zawsze ten sam lekarz, zabierał mnie na różnego rodzaju badania.
Któregoś dnia, gdy leki uspokajające powoli przestawały działać, a wciąż jeszcze nie dostałam kolejnej ich dawki, zauważyłam na korytarzu mężczyznę, który kazał mnie tu umieścić, rozmawiającego z lekarzem. Gdybym tylko miała możliwość odpłacenia się mu za zamknięcie mnie tu... za kogo on się do cholery uważa?! Drzwi do sali były uchylone, dzieki czemu udało mi się usłyszeć fragment ich rozmowy.
- ...jej hipokamp jest niemal doszczętnie zniszczony - oznajmił lekarz.
Nie usłyszałam dokładnie słów nieznajomego, jednak z dalszego toku rozmowy wnioskuję, że prawdopodobnie zapytał, co to właściwie oznacza.
- Pamięć całkowicie przepadła, być może zachowały się jakieś pojedyńcze wspomnienia, ale nie jestem tego stuprocentowo pewien - wyjaśnił. - Prawdopodobnie jednak dziewczyna pamięta wszystko lub znaczną większość wydarzeń, które miały miejsce po uszkodzeniu jej mózgu. Jednak pozostałe obszary są nienaruszone.
Na chwilę na korytarzu zapadła względna cisza i słychać było jedynie czyjeś kroki gdzieś w oddali.
- Rozumiem... - mruknął pod nosem zamyślony nieznajomy.
Jedna z maszyn w sali wydała z siebie serię niezbyt głośnych piknięć, sygnalizując skończenie się kroplówki i spadek stężenia leków uspokajających w mojej krwi, przez co lekarz ruszył w stronę sali. Po chwili jednak zatrzymał się, odwracając się jeszcze na chwilę do swojego rozmówcy.
- Ach, Reker! - z reakcji nieznajomego wywnioskowałam, że było to jego imię lub pseudonim. - Jeszcze jedno... blizny na głowie wskazują, że jej hipokamp został przez kogoś zniszczony.
Lekarz nie czekając na reakcję, jak go nazwał, Rekera, wszedł do sali.

<Reker?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz