piątek, 14 lipca 2017

Od Reker'a cd. Nick'a

Pędziłem tak szybko, że nawet prześcignąłem Darka i Klifa! Czyżbym był wytrzymalszy od psa policyjnego? Dziwne na prawdę dziwne... Kiedy monstrum zaczęło zwalniać ze względu na wiele zakrętów oraz ciaśniejsze korytarze zacząłem chytrze się uśmiechać i coraz bardziej podskakiwać by złapać je za nogi co spowodowałoby zrzucenie na ziemie a potem tylko skręcić takiemu czemuś kark... Podczas całej bieganiny przypomniałem sobie o książce, w której zawarte było antidotum na wirusa zombie! Ostatnio rozszyfrowano kolejne elementy i jednym z nim właśnie było pióro zmutowanego ptaka. Może to ten gad? - zapytałem się w myślach co jeszcze bardziej dodało mi siły i energii. Nagle gdy korytarz stał się nieco szerszy ptak przyśpieszył i nagle bum! Walnął z impetem w ścianę i upadł na ziemi. Jego skrzydła były ogromne więc gdyby to dziadostwo chciało mnie zaatakować to nie wiem jak szybko musiałbym uciekać. Prędko pobiegłem do stwora i nie czkając na nic obciąłem te dwa durne łby. Potwór pomimo ściętych głów trochę się jeszcze szarpał aż w końcu cała energia życiowa z niego uciekła i zostało tylko zimne ciało. Słysząc kroki Nicka sądziłem, że zostało mi trochę czasu zanim tu dobiegnie dlatego obejrzałem zdechlaka ze wszystkich stron by wybrać jak najładniejsze piórko. W sumie to nie wiedziałem czy to musi być jakieś odpowiednie dlatego wyrwałem mu trzy czyli to najładniejsze, pośrednie i brzydkie... Cóż w tej książce nie siedziałem, ale Eric coś wspominał...
- I co? - zapytał Nick, który patrzył to na mnie to na trupa.
- Zdechł... Przywalił w ścianę i nie zdążył zahamować - stwierdziłem z chytrym uśmieszkiem.
- Ee... od przywalenia w ścianę odcięły mu się głowy? - zapytał marszcząc brwi.
- Przywalił w ścianę, podbiegłem i go dobiłem... Pasi? Tak to by dziadostwo jeszcze ożyło czy coś tam - westchnąłem chowając zdobycze do woreczka strunowego gdzie były bezpieczne po czym schowałem wszystko do swojego plecaka - Dark chodź napijesz się mały - stwierdziłem ściągają rękawiczki po czym z dłoni stworzyłem miskę by woda się nie wylała i po nalaniu podsunąłem miskę psu pod pysk. Wszystko łapczywie wypił a jako iż chciało mu się więcej to nie szczędziłem mu ani trochę. Z tego co zauważyłem to mój przyjaciel poszedł w moje ślady z Klifem, który też był już wymęczony. Owczarek po napiciu się od razu położył się gdzieś w kącie na chodnej podłodze gdzie już po chwili czujnie zasnął - Leniuch - stwierdziłem rozbawiony.
- Ty też z pewnością chciałbyś odpocząć po takim bieganiu - westchnął Nick.
- Wiem, ale to śpi praktycznie ciągle i nigdzie się nie rusza - zaśmiałem się cicho po czym przeciągnąłem się i podszedłem do okna, które było częściowo zabite dechami. Deszcz padał coraz wolniej co mnie cieszyło, bo nie zamierzałem tutaj kisić się wieki.
- Co tam patrzysz? - zapytał wyglądając również przez okno. Miałem mu już coś odpowiedzieć, ale nagle do moich uszu dotarł odgłos ludzkich kroków. Ktoś tu był... Pytanie tylko czy wróg czy przyjaciel?

<Nick?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz