niedziela, 23 lipca 2017

Od Erica cd. Kiary

Kiedy Kiara zasnęła ja tylko spojrzałem na sufit a potem na Sebastiana, z którym opuściłem oddział a ruchem ręki nakazałem szpiegów pilnować mojej całej rodziny. Tak to prawda przywódca Ridersów zrobił w tym momencie wielki błąd... Prawda zawsze wychodzi na jaw i nie ważne jak się starasz zawsze ktoś to wygada no jest jeszcze opcja, że urośnie ci nos, ale to już mniej prawdopodobna opcja.
- Nie chciałem by tak wyszło... - rzekł smutny mężczyzna na co westchnąłem i usadziłem go na fotelu w swoim gabinecie.
- Wiem Sebastian, wiem, ale co się stanie to się nie odstanie... Jak na razie daj mu czas, żeby się uspokoił i wszystko - powiedziałem na co niepewnie pokiwał głową - Będzie dobrze... Dlaczego mu nic nie mówiłeś skoro ma takiego fisia na punkcie antyterrorystów? - zapytałem nagle siadając za swoim biurkiem.
- Był za młody... Nie chciałem by ktoś mu zrobił krzywdę - odpowiedział przecierając oczy.
- A dlaczego już tam nie pracowałeś? - spytałem, bo chyba tak od razu roboty nie rzucił z powodu brata...
- No zwolnili mnie, bo mam problemy z sercem... Raz po misji gdy zostałem ranny lekarz wykrył wadę a kierownik nie chciał słuchać tłumaczeń i wyrzucił mnie na zbity pysk. Zapewne gdyby młody podrósł to bym mu powiedział o wszystkim i wprowadziłbym go w ten cały świat antyterrorystyki... - westchnął i wbił wzrok w swoje buty. Na zewnątrz nadal panowała paskudna pogoda... Lało jak z cebra i aż współczuję temu młodemu, bo łatwo się teraz przeziębić! Miałem nadzieję, że nie zapuścił się jakoś daleko w ten las i nie napadli go "inni" ani nie przeżył bliskiego spotkania z zombie... Moi szpiedzy byli dobrymi ludźmi, ale różnie to bywa. Nie wiedzieliśmy jak dobrze Alan potrafi się maskować dlatego też wzrokowo innym szpiegom właśnie teraz kazałem wspomóc swoich przyjaciół w poszukiwaniu zaginionego, drugiego przywódcy Ridersów - Martwię się o niego - dodał nagle podnosząc na mnie smutny wzrok.
- Wiem... Będzie dobrze! Znajdą go na czas i przyprowadzą tutaj całego i zdrowego! - powiedziałem posyłając mu uśmiech dla otuchy by już tak bardzo się nie dołował.
- Oby... Nie wiem co zrobię jak coś mu się stanie! - rzekł prawie zdesperowany.
- Nic mu nie będzie... Raczej nie zapędził się daleko na tereny - stwierdziłem spokojnie wyglądając przez okno. Między nami zapadła cisza... Praktycznie ostatnio się od niej odzwyczaiłem, bo praktycznie każdy coś ode mnie chciał a jak już byłem w swoim pokoju to tam zawsze było na wesoło. To rozmawiałem z narzeczoną, to mały mruczał coś pod nosem... Teraz jeszcze rodzice mi nagle zmartwychwstali więc już raczej nigdy nie będę się nudził. Nie minęło dziesięć minut a ujrzałem jak moi ludzie wracając z Alanem, który był nieźle zmęczony więc pewnie musiał uciekać przed moimi ludźmi albo jakimś mutantem. Odwróciłem się w stronę blondyna i krótko się uśmiechnąłem - Znaleźli go - powiedziałem a w jego oczach stanęły iskierki radości.
- Mogę do niego iść? - zapytał niepewnie patrząc w stronę drzwi.
- Możesz tylko pamiętaj... On raczej twoim widokiem ucieszony nie będzie... Wytłumacz mu wszystko... Skoro byłeś antyterrorystą to powiedz mu, że go nauczysz wszystkiego czego umiesz to może ci wybaczy i się pogodzicie - westchnąłem na co skinął głową i wyszedł szybko z mojego gabinetu niemal trzaskając za sobą drzwiami. Wróciłem z powrotem na swoje krzesło i oparłem się górną płową ciała o blat biurka. Niesamowicie mi się nudziło więc w końcu ubrałem czarną jak smoła pelerynę i poszedłem do stajni do mojego Dibalo, który przywitał mnie radosnym rżeniem.
- Co tam łobuzie? - zapytałem z cichym śmiechem a on szturchnął mnie od razu w ramie oczekując swoich kosteczek cukru - Będziesz gruby - stwierdziłem a ogier z niezadowoleniem parsknął mi w twarz oraz ponownie szturchnął mnie w ramie jakby mówił coś w stylu "pierdoły gadasz! Pośpiesz się!" Nie mogąc dłużej mu odmawiać wyciągnąłem z kieszeni woreczek z jego ulubionymi smakołykami i dałem mu dwie kosteczki, które od razu spałaszował - Co powiesz na przejażdżkę w deszczu? - spytałem a on od razu pokiwał głowa jakby rozumiał to co mówię. Może i jestem idiotą by jeździć w taką pogodę, ale często to robiłem jeszcze przed tym jak nie miałem zawartego sojuszu z Duchami i Przemytnikami. Szybko osiodłałem karusa i niepostrzeżenie pojechałem w stronę lasu. Oczywiście założyłem Diabłowi derkę... Szczerze mówiąc do deszcz już tak ostro nie padał więc nie było większego kłopotu z kroplami deszczu, który na szczęście powoli ustawał.

<Kiara? :3 Przejażdżki w deszczu xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz