poniedziałek, 24 lipca 2017

Od Jackoba cd. Tamry

Nawet nie wiecie jakie szczęście mnie ogarnęło gdy Tamara mi wybaczyła. Gdyby mi nie wybaczyła już bym się nie wahał strzelić sobie w łeb... Teraz obiecałem sobie w myślach, że zawsze będę z nią szczery! Nie ważne co by się działo... Nie ważne o co by chodziło... Kiedy opatrzyła mi rany i przykryła mnie kołdrą poczułem się na tyle bezpieczny i szczęśliwy, że sam wciągnąłem ją do łóżka oraz przytuliłem ją do siebie. Na jej reakcję długo czekać nie musiałem, ponieważ od razu się we mnie wtuliła. Nie czekając dłużej przykryłem ją bardziej kołdrą oraz pocałowałem ją w czoło na co od razu się uśmiechnęła. Tak bardzo brakowało mi jej dotyku... Uśmiechu... Głosu... Nagle na dworze zaczął padać deszcz co doskonale zobaczyliśmy przed okno znajdujące się przed nami a sen jak to sen przyszedł od razu więc zasnęliśmy wtuleni w siebie a ja doskonale ją ogrzewałem jak to kiedyś stwierdziła jak grzejnik. Moja kochana kicia - pomyślałem będąc przez chwilę pomiędzy jawą a snem.
*****
Od tamtego wydarzenia minęły już dwa tygodnie a moje relacje z Tamarą znowu były na dobrym poziomie. Codziennie się widzieliśmy... Nie mogliśmy się prawie ze sobą rozstać, ale praca żołnierzy no robiła swoje... Każdy miał swoje zadanie, ale Eric przynajmniej nie katował nas tak samo jak w Duchach... Non-Stop jakieś misje i inne takie idiotyczne zajęcia... Na szczęście rządzi tam teraz Olivier więc ludzie żyją tam dobrze. Ostatnio piszę dużo listów z mamą, której na szczęście się dobrze powodziło. Ponoć poznała jakiegoś dobrego faceta... W sumie to nie miałbym nic przeciwko gdyby drugi raz się zakochała, bo jakoś trzeba załatać tą pustkę po tacie. Niedługo też zbliżała się rocznica śmierci mojego brata... No w sumie to sam nie wiedziałem jak on właściwie zginął... Nadal miałem drobną urazę do swojego obozu, że mały nie żyje... Brakowało mi go, ale przynajmniej pochowali go w Śmierci a nie w Duchach, bo tak to bym musiał ciągle jeździć do wieży by zobaczyć jego grób.
Byłem właśnie na misji ze swoją drużyną, która już od dawna nie nazywa się BRAVO cóż mi to tam obojętne czy mamy nazwę czy też nie, bo najważniejsze jest to, iż trzymamy się nadal razem. Kierowaliśmy się na północ by wspomóc oddział, który wpakował się w centrum hordy zombie... Na szczęście byli w budynku i walczyli z wysokości więc paskudy nie mogły ich dosięgnąć. Zatrzymaliśmy się na wzgórzu i nasz pan dowódca obmyślił szybko plan działania. Niestety albo i stety musieliśmy użyć broni palnej... Dzięki Bogu, że ktoś wymyślił coś takiego jak tłumik, bo bylibyśmy w kropce. Szybko zaczęliśmy ostrzał. Jako iż byłem snajperem szło mi łatwiej dzięki lunecie, ale reszta też świetnie sobie radziła. Nagle z krzaków wyskoczyła Tamara przez co Reker był nieco zadowolony, ale również nam pomogła i robota szybciej się skończyła.
- Młoda co tu robisz? - zapytał Blackfrey swoją siostrę i jednocześnie moją ukochaną.
- Byłam w pobliżu to stwierdziłam, że wam pomogę - odpowiedziała mu krzyżując ręce na piersi.
- No dobra, dobra... - westchnął - Skoro już tu jesteś to jedź z Jackobem sprawdzić tereny czy nie ma tu jeszcze jakiegoś dziadostwa... Tylko bez żadnego postoju na mizianie - dodał rozbawiony.

<Tamara? :3 Walniesz Rekerowi? xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz