wtorek, 27 czerwca 2017

Od Sary cd. Maddie

Ta cała akcja z nowym członkiem jakim była ta dziewucha mnie nudziła, lecz niestety albo i stety musiałam zostać. Praca zwiadowcy do czegoś mnie zobowiązywała, choć miałam ochotę iść już spać, gdyż pogoda robiła swoje a ciężka praca swoje. Wiedziałam że jak przejdzie badania, to będę usiała ją oprowadzić, tak jak to zawsze jest kiedy ktoś kogoś znajdzie!
Straszne miny Erica nie robiły na mnie wrażenia, bo zawsze chodził naburmuszony i zły, przez co się już przyzwyczaiłam. No raz jak byłam na jego urodzinach, na które wstęp mieli tylko nieliczni widziałam jak się lekko uśmiechał czy tam cieszył, ale normalnie bardzo ciężko go takiego spotkać, zważywszy jak ktoś do niego pyskuje albo uważa się za nie wiadomo kogo!
Oj... Wtedy to trzeba uważać żeby na tortury nie trafić albo i nawet żeby nie być krótszym o głowę. Podczas przyjmowania tej różowo-włosej, stałam w cieniu, co było nawykiem nabytym jeszcze z wieży! O mój Boże dlaczego ja pomyślałam znowu o wieży?! - przemknęło mi przez myśl i aż się wzdrygnęłam. Mimo iż mój ojciec, obecnie pierwszy założyciel obozu Duchów tam mieszkał z moją matką i siostrą, ja wolałam zostać w Śmierci, która mnie przygarnęła w trudnych chwilach, no i poza tym to miałam tutaj brata i przyjaciela Rekera, którego poznałam jeszcze zanim dołączyłam w tamtych czasach do wieży.
Mniejsza... W każdym razie Eric pewnie mnie widział, bo on miał normalnie rentgena w oczach i nawet najlepszych szpiegów widział i słyszał siedzących w cieniach! Pewnie z dwudziestu szpiegów tu teraz siedzi pomyślałam, wodząc wzrokiem po cieniach, lecz oczywiście nic nie zobaczyłam, bo nie miałam tak wćwiczonego wzroku jak Eric czy tylko nieliczni ludzie z obozu. No snajperem to ja nie jestem i nie mam zamiaru być!
Dziewczyna została przyjęta, ale ja wiedziałam że szpiedzy i sam przywódca Śmierci będą ją obserwować, a jak coś przewinie to śmierć w cierpieniach.
Znałam postępowanie Erica doskonale i wiedziałam że nie chciałabym być jego wrogiem... To troszkę taki sadysta i psychol jak się wkurzy, więc wtedy to ja wolę być bardzo daleko poza ratuszem! Ja się boję przypominać i myśleć o tym jaki kiedyś on był potwór dla ludzi zanim poznał swoją dziewuchę... To dopiero był psychopata wtedy kochający patrzeć na cierpienie innych! Teraz to się prawie w łagodnego baranka zmienił ale i tak jest niebezpieczny - pomyślałam sobie i cieniami podążyłam na medyczny gdzie dziewczynę specjalistycznie przebadali pod kątem zwykłych chorób, ale też i tych nowo powstałych.
Kiedy po dwóch godzinach okazało się że dziewczyna nie ma żadnych chorób, tylko tam lekkie wycieńczenie, nieco się uspokojono, ale wiedziałam że minie z kilka miesięcy zanim zaczną jej w pełni ufać, gdyż zdrajcy mogą się nawet pokazać po kilku latach, w najmniej oczekiwanych momentach...
Niestety wiele mieliśmy takich sytuacji i wielu niewinnych ludzi ginęło, bo te potwory chciały pozabijać parę osób dla własnej uciechy. Jednak wracając do rzeczywistości... Żołnierze zaczęli na wszelki wypadek przeszukiwać jej plecak i rzeczy osobiste, żeby się nie okazało że na kogoś wyskoczy z nożem, bo takie rzeczy trzymamy w specjalnych magazynach do których nie da się wejść od tak sobie!
No... Jest też bardziej prawdopodobna opcja że Cię zabiją za to albo złapią i do aresztu czy tam tych lochów, gdzie pilnują wszystkiego najlepsi kaci.
Byli to dobrzy ludzie, tyle że no niestety przy torturach zmieniali siew potwory, bo wiedzieli doskonale że inaczej obóz byłby w niebezpieczeństwie a jest nas siedemnaście tysięcy do cholery!
No fakt przy takiej liczbie boją się atakować, lecz i tak śmiałków nie brakuje bo wielu jest jeszcze psycholi takich jak Demony czy Trupy, którzy uczyć żadnych nie mają po za tym że lubią rżnąć wszystko co zobaczą czy też torturować niewinnych. Na takich bym spuściła bombę i tyle - pomyślałam sobie, a wtedy czarne kocisko dziewczyny wyskoczyło z jej plecaka na jej ręce, wtulając się w brzuch dziewczyny.
- Jego też zbadamy - powiedział lekarz i złapał kota, który nie był zadowolony i parę razy zasyczał wściekle ale to było ze strachu... Przyszła dwójka weterynarzy i zaczęła badać przerażonego zwierzaka który, chciał pobiec do swojej pani, która też się tym wszystkim niepokoiła.
- Jest chora... Ma chore gardło, więc potrzebne są antybiotyki żeby to wyleczyć, a tak poza tym to nic jej nie jest - powiedział weterynarz i podał kota właścicielce.

< Maddie? jak tam leczenie włochatej kulki? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz