niedziela, 18 czerwca 2017

Od Sary cd. Maddie

Dzisiaj postanowiłam w końcu odpocząć nieco od pracy zwiadowcy, a Figaro wolał sobie odpocząć w stajni, więc wybrałam się sama na małą przechadzkę cieniami. Dzisiaj powiem szczerzy była dość paskudna pogoda, więc aż sama się sobie dziwiłam że miałam ochotę wyjść z cieplutkiego ratusza, ze swojego pokoju. Deszcz lał praktycznie co po chwilę, temperatura była bardzo niska, lecz to i tak nie przeszkadzało charczącym zombie się szlajać niedaleko ratusza. Żołnierze przy zasiekach je "zabijali" ale i tak jakoś to dziadostwo się namnażało nie wiadomo kiedy i przyłaziło ich coraz to więcej. Ojciec jak na razie wybył z ratusza i pojechał do wieży, no bo przecież sprawy założyciela, tak więc zostałam tylko ja z bratem. Niedługo chciałam odwiedzić ojca, matkę i siostrę wraz z bratem w duchach, lecz jak na razie braciszek gdzieś się szlajał po cieniach, albo na jakiś innych zadupiach czy bóg wie gdzie, więc nie wiedziałam jak na razie jak go złapać i gdzie jest... Brat mógłbyś się troszkę oszczędzać, a nie zgrywasz cholernego robin huda czy jak tamten ćwok się zwał, ale mniejsza o to! mruknęłam w myślach i byłam już nawet daleko od ratusza, choć dla wroga pewnie to i tak było by blisko! W pewnym momencie przystanęłam w ciemnym zaułku i spostrzegłam jakąś dziewczynę lecącą na łeb, na szyję przed siebie, uciekającą przed hardą zombie! No nie powiem... Tym swoim bieganiem jeszcze większą głupotę zrobiła, bo jeszcze bardziej za nią ruszyły, a tak to by tylko szły w jej kierunku czy coś, albo i nawet inne ją olały bo zajmowały się pożeraniem szczurów, które grasowały nadal przy śmietnikach. Wracając jednak do tematu... Wciągnęłam różowo-włosom dziewuchę w zaułek i szybko do pomieszczenia, gdzie zamknęłam drzwi solidnie, by te paskudztwa nas nie dopadły. Przyznam że zrobiłam cholerny błąd, gdyż nie powinnam się była jej przedstawiać, ponieważ mogła być tylko szpiegiem wroga czy coś i by mi urwano łeb, albo komuś z mojej rodziny by zagrożono! 
- Nie wiesz nic o obozach? Widać że nie znasz polityki panującej w tym stanie... - westchnęłam i usiadłam na jednym ze schodków, ale miałam w pogotowiu cały czas pistolet CZ 75. No nigdy nie wiadomo czy kogoś jeszcze nie ma w budynku, a poza tym, to i tak musiałam być ostrożna z tą dziewuchą! Oby nie była wrogiem, bo ja jest to niech się lepiej modli żeby nie trafiła na tortury do naszych najlepszych katów pomyślałam sobie, a wtedy z plecaka, za plecami dziewczyny zobaczyłam... Kota! Patrzył na mnie swoimi wielkimi oczyskami jakby mu miały zaraz z orbit wyjść, ale wydawał się zaciekawiony nowym otoczeniem.
- Jak ma na imię? - spytałam wskazując na kota, a kątem oka zobaczyłam jak brat zaświecił swoimi niebieskimi ślepiami w cieniu za dziewczyną. Czyli w razie czego ochronę mam... pomyślałam, a brat zmienił swoje oczy jakby znowu na normalne i go znowuż w ogóle nie było widać ani słychać. Znaczy słychać go w ogólne nie było! W końcu drugi najlepszy szpieg w całym ratuszu... Eh... Cóż za upierdliwy dzień! A mogłam zostać w pokoju... Choć w sumie wtedy bym nie uratowała tej dziewczyny... Ale ja dzisiaj jestem leniwa cholera! zganiłam się w myślach i czekałam na ruchy dziewczyny, a włochata kulka nadal parzyła szeroko otwartymi oczy na mnie, opierając się nieco przednimi łapkami o ramie swojej właścicielki.

< Maddie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz