poniedziałek, 12 czerwca 2017

Od Sary cd. Kiasa

- Nie wiem czemu, ale coś mi mówi, że mamy tam iść... zgadzasz się siostra? - zapytał patrząc na mnie, a ja spojrzałam na niego wystraszona i zastanowiłam się chwilę. W sumie to uratował nam życie, a skoro czegoś chciał, to wypadało by się odwdzięczyć! Z drugiej zaś strony to też mogła być jakaś pułapka, a to że gościu był przerażający również robiło swoje... Konie stały obok nas zdenerwowane i przebierały w miejscu kopytami, jak i nerwowo parskały rozglądając się na boki. No one też się nieźle musiały przestraszyć, bo w końcu nie codziennie widuje się jeźdźca bez głowy i to jeszcze ducha! No i jego konia też... W każdym razie westchnęłam i po przełknięciu ciężko śliny się odezwałam.
- Powinniśmy za nim pójść skoro on nam pomógł... - powiedziałam nieco ze strachem, ale wiedziałam że musimy za nim pójść! Czegoś od nas chciał i tylko dlatego nas oszczędził, bo tak to pewnie i nas zabił!
- Dobrze... W takim razie chodźmy! - powiedział i ruszyliśmy jakoś idąc o własnych siłach, choć wspomagały nas nasze konie. Całe szczęście że one ie zostały poważnie ranne, bo my to masakra jakaś! Kuleliśmy i co po chwilę robiliśmy przystanki ciężko dysząc ale jakoś szliśmy! Podążaliśmy za jeźdźcem, a konkretniej za wypalonymi przez niego śladami, które wskazywały nam drogę i szliśmy tak właściwie po omacku, bo latarki się rozładowały o dziwo...
Tak więc naszym jedynym źródłem światła były te ogniste ślady, a właściwie to jakby ogniska, gdyż był z nich bardzo wysoki ogień, który chyba miał nam lepiej oświetlać drogę, a za nami natomiast szybko gasły, jakby duch chciał żebyśmy się przypadkiem nie rozmyślili i nie próbowali uciec...
- Brat jesteś bardziej ranny ode mnie... Przepraszam nie powinnam nas wyciągać na tą przejażdżkę! Zawsze coś muszę zepsuć - powiedziałam smutno, bo naprawdę chciałam dobrze! Nie wiedziałam że tak to się wszystko skończy...
- Saruś to nie Twoja wina! Niczyja! Nie mogliśmy nic zrobić... Nawet jeśli nie my, to ktoś inny by tam wpadł i mógł mieć o wiele mniej szczęścia niż my... Nie obwiniaj się siostrzyczko i uszy do góry! Będzie dobrze i się stąd wydostaniemy obiecuję! - powiedział optymistycznie na co chcąc, nie chcąc się lekko uśmiechnęłam.
W pewnym momencie zobaczyliśmy że ślady się urwały, więc stanęliśmy zdziwieni, bo właściwie byliśmy w ślepym zaułku!
- I co teraz? - spytałam zdziwiona i podenerwowana jednocześnie zaistniałą sytuacją, która i tak była wystarczająca dziwna, zważywszy że leziemy za duchami! W tym jeden bez łba, no ja was proszę! Nagle poczuliśmy jak grunt pod naszymi stopami mięknie i już wiedzieliśmy co to oznacza i mieliśmy już uciekać, ale byliśmy za wolni i runęliśmy w dół, wraz z końmi do sieci kolejnych podziemnych korytarzy.
O dziwo jednak wpadliśmy do wody! No oczywiście nie takiej głębokiej wody, gdyż woda sięgała nam powyżej kolan, ale przynajmniej troszkę zamortyzowała upadek, a kiedy podnieśliśmy wzrok, ujrzeliśmy sieć innych korytarzy.
- Ładnie tu - stwierdził brat, a ja przytaknęłam mu głową, lecz w końcu jakoś wstaliśmy i ruszyliśmy dalej korytarzami, gdyż tym razem jakby jakieś płomyki pojawiały się na wodzie... Byliśmy ledwie żywi i właściwie mieliśmy ochotę tutaj maść ze zmęczenia! W końcu trafiliśmy do jakiejś jaskini, gdzie zobaczyliśmy na groby... Do wyjścia było niedaleko ale zaczęliśmy się tu jeszcze rozglądać.
Podeszliśmy tam i dopiero teraz zobaczyliśmy że są zdewastowane... Trupy... pomyślałam, a widząc porozrzucane rzeczy zrozumieliśmy z bratem czego duch chce! Znalazłam jakiś notatnik, a raczej pamiętnik w piasku, którego przetarłam jakoś, choć miałam ochotę jęczeć i wyć z bólu oraz położyłam go na grobie dziewczyny jak się okazało. 
Lajla Herman i Stevan Herman przeczytałam na nagrobkach, a brat coś tam jeszcze poukładał, a wtedy zjawił się znowu jeździec bez głowy na koniu.

< Kias? ;3 uleczy nas i w ogóle? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz