Przez cały ten czas patrzyłem się w okno wypatrując wracających żołnierzy i oczywiście Kiary, o którą chodziło mi najbardziej! Z każdą kroplą deszczu spływającą po szybie zacząłem się coraz bardziej denerwować a niepokój narastał. Po jakiś trzech godzinach usłyszałem jak ktoś naciska klamkę drzwi więc odwróciłem się na obrotowym fotelu wbijając wzrok w przybywającego gościa. Jak się okazało był to Raul, który chyba znalazł tego co podrobił dokumenty związane z misją na zachodnich granicach.
- I co tam masz? - zapytałem opierając się bardziej w fotelu, gdyż tak było mi najwygodniej.
- Dokumenty zostały podrobione przez niejakiego Rubena Verditto. Ma żonę i niedawno urodził mu się syn. Z tego co prześledziłem to dobry człowiek więc możliwe, że go zmusili, ale to tylko moje przypuszczenia - stwierdził na co chwilowo zamknąłem oczy.
- Zrozumiałem, dziękuję za twoje poświęcenie - rzekłem i rzuciłem mu czekoladę, którą w ostatniej chwili złapał i popatrzył na mnie zdziwiony - No co? Smacznego! A teraz wracaj do żony i syna - dodałem a on od razu wyszedł a ja podniosłem się dopiero po chwili by sprawdzić, w którym pokoju mieszka ten cały Ruben. Kiedy już wszystko wiedziałem ruszyłem szybik krokiem na odpowiednie piętro a z pukaniem się nawet nie trudziłem, bo wszedłem sobie jak do siebie na co mężczyzna się przeraził, gdyż chyba już wiedział o co mi chodzi - Czyżbyś już wiedział po co przyszedłem - warknąłem groźnie a ten zakrył twarz rękami.
- Proszę! Nie! Oni mnie zmusili! Mają moją żonę i dziecko! - mówił przerażony a ja oparłem się o ścianę.
- Kto? - spytałem marszcząc brwi.
- N-nie znam ich, a-ale mogę o-opisać - wydukał na co skinąłem głową uważnie się mu przyglądając.
- Mów - burknąłem a on zaczął szczegółowo opisywać jak wyglądają dwaj mężczyźni. Szpiegi chyba zrozumiały o kogo chodzi, bo szybko poznikali z pokoju a ja zacząłem czekać... Boże znowu ludzi straszę - westchnąłem w myślach patrząc na swoje paznokcie a już po chwili do pokoju została wprowadzona kobieta z dzieckiem - Nie ma za co... Następnym razem bardziej uważaj na ludzi - westchnąłem i od razu wyszedłem z pomieszczenia. Porywaczy wysłałem na tortury do najlepszych katów a sam wróciłem do nerwowego krążenia po gabinecie.
*****
Kiedy tylko powiedziano mi, że Kiara jest już na placu wybiegłem z ratusza jakby się paliło i już po niecałych 5 minutach stałem obok siostrzenicy, która nie mogła ustać na prawej nodze! Postrzał? Złamanie? Skaleczenie? - myślałem zdenerwowany.
- Kiruśka?! Co ci się stało?! Przepraszam... Nie siedziałem w papierkach i wyszło, że ktoś je podrobił, ale karę już dostali i tylko czekam aż dowiem się o zleceniodawcy - mówiłem przejęty.
- To nic wujek... - próbowała mnie spławić, ale ja bez wahania wziąłem ją na ręce i poszedłem szybkim krokiem na medyczny.
- Dziewczyno ty na tej nodze stanąć pewnie nie możesz! Musisz mieć zrobione prześwietlenie i nie mam, żadnych "ale" - stwierdziłem przyśpieszając jeszcze bardziej. Cholera jasna... To wszystko moja wina - pomyślałem przygryzając dolną wargę.
<Kiara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz