piątek, 16 czerwca 2017

Od Jackoba cd. Tamary

To wszystko było jak koszmar, z którego nie miałem prawa się obudzić... Raniłem przyjaciół a najbardziej to Tamarę i z tego cierpiałem najbardziej. Każde złe słowo i lodowate spojrzenie jakie jej posyłałem rozszarpywało moje serce niczym najostrzejszy sztylet. Ja nie chciałem taki być... nie chciałem! Jednak myśl o tym, że mogą coś strasznego zrobić mojej dziewczynie i mamie przerażała mnie na tyle, że jednak musiałem im ulegać. Płakałem... ciąłem się... waliłem głową o ścianę... rozmyślałem... nie spałem... mało co jadłem... często zmuszałem się do wymiotów. Wiedziałem, że Tamara przez to wszystko mnie znienawidzi oraz ode mnie odejdzie a ja nie wytrzymam samotności i po prostu strzelę sobie w łeb. Nikt nawet nie zauważy... nikt nie zapłacze... Niby teraz już ich złapali, lecz mi nadal nie poprawił się humor w żadnym stopniu... Tamary już od dawna nie było w ratuszu przez co nie mogłem jej zobaczyć... Może było w tedy i lepiej? Nie raniłem jej tak mocno... Zawsze gdy wracała miałem ją ochotę przytulić oraz powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale nie mogłem... Chyba pójdę się zabić - pomyślałem, lecz moje plany pokrzyżował przywódca Śmierci. Później już nie ruszyłem się z miejsca tylko wpatrywałem się w ziemię, na którą co jakiś czas spadały moje słone łzy. Nie wytrzymując już znowu poszedłem do łazienki gdzie wyjąłem żyletkę i pociąłem się uważając jeszcze na żyły... W sumie mogłem wydać już sobie wyrok śmierci, ale coś mówiło mi, żebym tego nie robił. Przy bandażu w ogóle się nie starałem. Byle był, byle wisiał mało mnie to obchodziło a miejsca zbrodni nawet nie miałem ochoty sprzątać. Nagle usłyszałem, że ktoś wszedł do pokoju, ale ja nie zareagowałem tylko dalej patrzyłem na tą bardzo "interesującą" podłogę.
- Jackob? - usłyszałem cichy szept Tamary, który spowodował, że lekko drgnąłem oraz po chwili spojrzałem na nią czerwonymi jak królik oczami. Była taka piękna i przyszła... Sam nie wiem czy bym do siebie po tym wszystkim przyszedł. Może lepiej by było, żeby mnie zabiła? Przecież jest bardzo dobrym snajperem, nawet lepszym ode mnie.
- T-ta-m-m-ara? - jąkałem się patrząc w jej zdziwione oczy - Przepraszam cię kochanie! Ja nie chciałem takim być! - rzekłem padając do jej nóg a rany zaczęły mnie nieprzyjemnie szczypać uświadamiając mi, że nadal krwawię a bandaż zapewne zalał się już krwią - Oni mnie zmusili... Nie chciałem, żeby stała ci się krzywda! Ja cię kocham i cierpiałem gdy tak się zachowywałem. Zrozumiem jeśli mnie zostawisz... Proszę wybacz mi... - dodałem a z oczu popłynęły mi kolejne łzy.

<Tamara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz