Czułam że ktoś mnie dotykał... Ten dotyk był tak delikatny, niemalże jak muśnięcie piórkiem czy muśnięciem skóry przez wiatr! Jednak czułam w tym dotyku wiele sprzecznych uczuć, takie jak: ból, cierpienie, rozpacz, złość, strach, smutek, zrozumienie, czułość, współczucie, nadzieja, radość, zmęczenie i wiele tu wymieniać!
W każdym razie chodzi mi o to że czułam tyle różnych uczuć, gdy czułam ten konkrety jeden dotyk. Nie wiedziałam kto to, lecz po chwili poczułam jakby coś wysysało ze mnie... cóż właściwie to nie wiedziałam co ze mnie to coś wysysa, ale czułam że jednak coś ze mnie jakby wyciąga. Później wreszcie uczucie bólu zniknęło...
Boże jakie to cudowne uczucie nie czuć żadnego bólu! No ale wracając do rzeczywistości... To nie był koniec! Kiedy to uczucie muskania piórkiem czy wiatrem, jak zwał tak zwał zniknęło, zaczęłam mieć w głowie jakieś obrazy... Przedstawiały parę zapewne małżeńską, oraz jak prowadzili silnie jakiegoś chłopca za rękę, który płakał i nie chciał iść do...
Szpitala psychiatrycznego! Słyszałam radosne myśli w ich głowach, że wreszcie się go pozbędą, bo mają go dość... Zostawili chłopca w tym szpitalu, nawet nie żegnając się z nim, ani nie oglądając się za siebie, a on prosił, błagał i płakał by go nie zostawiali! Wołał ich jak to przerażone dziecko rodziców, lecz oni mieli to najzwyczajniej gdzieś!
Widziałam i czułam ból tego chłopca, który był przerażony tym miejscem. Później przebrali go w białe ubrania, a ten się biedny skulił w kącie i tak czekał, aż po niego przyszli... Dalej historia się urwała, ale domyśliłam się że pewnie po niego przyszli i że zaczęły się eksperymenty na nim. Czułam wielką złość jak i smutek w jednym.
Jak to było możliwe, że nikt tego przez tyle lat nie odkrył?! Miałam ochotę rozszarpać tych jego rodziców na strzępy, choć wcale nie zasłużyli sobie na ten "tytuł". Cóż... Moja historia była nieco inna, ale z początku podobna.
Znałam ból kiedy rodzice zostawiają Cię samego jak psa...Pamiętam jak moja cholerna matka zostawiła mnie w sierocińcu, bo zwyczajnie byłam dla niej bezużytecznym przedmiotem, po tym jak ojciec jej odmówił, że nie ma zamiaru być z nią.
Postanowiła się mnie więc pozbyć i się mnie pozbyć jak jakiegoś śmiecia, więc mnie porzuciła. Błagałam i płakałam żeby mnie nie zostawiała płacząc oraz wołając ją rozpaczliwie, ale to nic nie pomogło...
Ból jaki wtedy czułam i przez następne lata był ciągły i ciągle się zastanawiałam czym zawiniłam... Oczywiście gdy byłam z nią to też lekko nie miałam, bo lała mnie czym tylko mogła, gdy coś wpadło jej w rękę, ale mimo wszystko byłam wtedy tylko dzieckiem, które tylko chciało być kochane i akceptowane przez rodziców!
Jak ja cholernie dobrze znałam ten ból... Nawet teraz, kiedy odzyskałam brata oraz wujka, który był bratem bliźniakiem mojego ojca i jest dobry, to i tak nadal czuję pewną pustkę w sercu i wiem że już nigdy nic jej nie zapełni... Tego po prostu nie da się uleczyć!
Nagle obudziły mnie czyjeś głośne krzyki, co spowodowało że obudziłam się natychmiastowo, gdyż snajperzy i tak mają bardzo wyczulone zmysły, tak więc żeby powrócić do normalnego funkcjonowania mimo zmęczenia, było dla nas w jakimś stopniu normą. Brat oczywiście obudził się razem ze mną!
Spojrzeliśmy na siebie po tym, jak przed chwilą nasłuchiwaliśmy czujnie, lecz później, napiliśmy się wody i ruszyliśmy w dalszą część, gdyż czułam się o wiele lepiej. Po dokładnym sprawdzeniu przez brata, pozwolił mi kontynuować misję, ale miał na mnie oko...
Szliśmy znowu jednym z korytarzy, a różne obrazy nadal co jakiś czas nam migały przed oczami, głównie w postaci martwych ciał ludzkich, choć oczywiście widzieliśmy też inne brutalne sceny z torturowaniem ludzi, przez co znowu czuliśmy niepokój.
Kiedy tak szliśmy, brat skręcił w lewo, a ja w prawo, na chwilę się rozdzielając. Ku mojemu zdziwieniu, nagle ktoś złapał mnie za rękę! Spojrzałam na nią przestraszona, bo myślałam że to jakiś wróg, ale kiedy spojrzałam na rękę, zobaczyłam małego chłopca! Byłam tak zdziwiona, że sobie nawet nie wyobrażacie... Wyglądał na jakieś dziesięć lat. Patrzył na mnie swoimi bystrymi, niebieskimi oczami, trzymając moją rękę, swoją lewą ręką, a prawą uniósł i pokazał mi jeden z pokoi.
- Mam z Tobą iść? - spytałam szeptem, na co skinął głową, więc tak zrobiłam i pozwoliłam mu się prowadzić. To wszystko było wyjątkowo absurdalne! Rozmawiałam z duchem... Kiedy zaprowadził mnie do pokoju, zobaczyłam dziewczynkę przykutą do jakiejś rury... Płakała i starała się uwolnić rączkę, ale nic z tego nie wychodziło. Spojrzała na mnie, a ja poczułam ukłucie bólu i jej smutku, bo chciałam jej pomóc by się nie męczyła!
Chłopiec wskazał mi na wyjątkowo wysoki parapet, do którego nie mógł dosięgnąć, a leżał na nim kluczyk do kajdanek. Od razu zrozumiałam o co mu chodzi, więc podeszłam do parapetu, zabrałam klucz, który emanował jakimś biało żółtym światłem, podeszłam ostrożnie do dziewczynki, by się nie bała i rozpięłam kajdanki, uwalniając ją, dzięki czemu się uśmiechnęła leciutko. Wtedy gdy ona tez mnie złapała za rękę, nagle zobaczyliśmy jasne, niebieskie, a właściwie raczej białe światło. Nie wiem jak, ale skojarzyłam że to ich droga ucieczki!
- Śmiało! Tam będziecie bezpieczni! - powiedziałam spokojnie do rodzeństwa, a to niepewnie kiwnęło głowami, a kiedy zbliżyły się do światła zniknęły, a portal się zamknął. Kiedy się podniosłam, bo kucałam przez ten czas, nagle coś mną brutalnie rzuciło o ścianę, przez do uderzyłam plecami z całej siły w ścianę betonową i wyplułam dużą ilość krwi... Czułam jak moje żebra są w rozsypce i po chwili opadłam na podłogę czując straszny ból i nie mogłam oddychać przez jakiś czas, a krew skapywała mi z ust.
Nie wiem jak, ale jakoś się podniosłam i uciekłam na drżących nogach z tamtego miejsca i powędrowałam przytrzymując się ściany do brata, który zaraz pobladł gdy mnie w takim stanie zobaczył...
- Dostałam tylko po pysku o sama ne wiem czego... Nic mi nie jest to tylko żebra! Zaraz mi minie - powiedziałam ledwie, nadal w pełni nie mogąc się wyprostować.
< Ruvik? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz