sobota, 27 maja 2017

Od Tamary cd. Ruvika

Kiedy brat już miał się odzywać, nagle znowu to dziwne uczucie, jakby ktoś dotykał mnie piórem i znowu klatkę piersiową! Po chwili cały ból ustąpił, a ja mogłam się wyprostować, jednak nie cieszyłam się zbyt długo, bo zaraz z bratem podskoczyliśmy, gdyż usłyszeliśmy potężny huk, a po chwili zobaczyliśmy jak jeden ze zniszczonych obrazów spadł na ziemię i się roztrzaskał... Spojrzałam na brata i wspólnie postanowiliśmy patrząc na siebie że czas stąd iść, co bardzo szybko zrobiliśmy. Szczerze to już miałam serdecznie dość maszerowania tymi cholernymi korytarzami! Miałam ochotę wrócić do domu, obalić się na łóżko i gapić się w sufit cały czas, bo wiedziałam że nie zasnęłabym po takich przeżyciach.
Wraz z bratem, szliśmy kolejnym z korytarzy, który wyglądał na bardziej zniszczony i osmolony od wybuchu, gdyż byliśmy blisko jego epicentrum. Byliśmy wyczerpani, więc znowu zrobiliśmy sobie postój oraz coś zjedliśmy czy się napiliśmy. Po około trzydziestu minutach ruszyliśmy dalej w głąb budynku. Przerażało nas to miejsce, głównie z powodów takich, że robiono tu wszystkim ludziom straszną krzywdę. Budynek był opuszczony jeszcze przed apokalipsą i jeszcze wcześniej. Po wybuchu pożaru, wszyscy ludzie stąd uciekali i nawet remontów tutaj nie można było zrobić! Był opuszczony przez wiele, wiele lat...
Dotarliśmy do jakiegoś pomieszczenia, które wyglądało na jakieś biuro czy skład najważniejszych informacji. Leków i takie tam... Przeszukiwaliśmy ostrożnie każdy kąt i książkę w poszukiwaniu. W końcu odkopałam jedną chyba z najstarszych ksiąg w której były powklejane jakieś wycinki z gazet... Przeczytałam podkreślenie:  
Rok 1832 powstała pierwsza klinika dla chorych w mieście Teranow. Klinika szczyciła się coraz większą popularnością, gdyż dobrze tam leczono ludzi, lecz nie zapomniano pewnej kobiety, która nie chciała by klinika postała na jej ziemi... W dniu, kiedy budynek został oficjalnie skończony, rzuciła ona klątwę na to miejsce, że co 42 lata będą wybuchały największe pożary, dopóki jej ziemia nie pozostanie zupełnie "czysta" i jej... Nikt się tym nie przejął, a kobieta wkrótce zmarła. Budynek spłonął w roku 1874. Stało się to w nocy, kiedy wszyscy spali... Zginęło dziesięć osób w wyniku pożaru. Minęły dokładnie 42 lata... Później budynek stał 5 lat, aż w końcu po tych latach zaczęto budować budynek prywatny, którego budowanie zajęło rok, tak więc jakby minęło 6 lat nieużytkowania. W 1880 roku powstał właśnie ten budynek mieszkalny, w którym mieszkało sześć osób. W roku 1922 budynek spłonął, zabijając całą rodzinę i również spłonął w nocy. Minęły kolejne 42 lata, po których spłonął drugi budynek. Przez swoją przeszłość, budynek nie był używany przez kolejne 5 lat, aż w końcu zaczęto budować na nim szpital psychiatryczny, którego budowa zajęła kolejny równy rok, a w roku 1928 został oficjalnie otworzony... 
Dalej się wszystko urywało, ale szybko przeliczając w głowie daty, to budynek spłonął w 1970 roku z tego co dowiedział się Reker, bo ktoś mu szepnął tą właśnie datę w głowie i mi ją powiedział.
- Czyli psychiatryk również spłonął po równych 42 latach! - powiedziałam nagle, kiedy do tego doszliśmy - To się powtarza! Za każdym razem pożar, później sześć lat przerwy, nowy budynek powstaje, mijają kolejne czterdzieści dwa lata i kolejny budynek płonie i tak w kółko! - poinformowałam go przez co brat zdębiał.
- Czyli na klątwa dalej trwa?! - spytał z niedowierzaniem, patrząc w starą księgę, tak jak ja. Wyglądając zza moich pleców, stojąc za mną. 
- Najwyraźniej! - powiedziałam równie zdumiona co on - Czyli to miejsce się też zapaliło w roku 2012... - szepnęłam zamykając księgę.
- Mamy rok 2033 - powiedział brat.
- W 2018 z budynkiem nic nie było robione... A minęło sześć lat! To znaczy... chcieli pewnie tu wejść i zrobić jakiś remont ale dusze raczej im na to nie pozwoliły...  - powiedziałam zamyślona.
- Czyli... Następny pożar będzie w... 2060 roku! - powiedział szybko myśląc brat - Ile będzie trwała ta klątwa? - spytał.
- Będzie trwała do czasu aż tu nic nie będzie już stać Reker! Ta staruszka... To jej ziemia! Kochała ją i bez jej zgody wybudowano na niej pierwszy budynek... Później drugi, a w końcu trzeci, czyli psychiatryk! Ta klątwa będzie trwać dopóki tu nic nie zostanie... Dopóki cały budynek stąd nie zniknie... Prawdopodobnie ta ziemia należała do jej rodziny, albo była pamiątką po jej mężu! Zobacz... Tu jest napisane że była zwykłym człowiekiem, lecz jej mąż zmarł na jakąś chorobę i pozostawił jej tą ziemię! - powiedziałam odkładając wszystko na miejsce tak jak było.
- Czyli... W tych pożarach zginęło mnóstwo ludzi - zaczął.
- Mnóstwo! Niczego nieświadomych ludzi! No... Może tych poza rokiem w którym powstał ten pierwszy budynek, bo oni wiedzieli wszystko! Jednak... To by wyjaśniało dlaczego dusze zmarłych się tutaj nadal błąkają! Klątwy są potężne... Nigdy nie wolno ich lekceważyć! Ona więzi te dusze nadal w tym miejscu i możliwe że są tu tez dusze nie tylko z roku 1970, kiedy wybuchł ten ostatni straszny pożar! To trwa już bardzo długo... - westchnęłam rozglądając się znowu i dostrzegając jakieś karty medyczne stare.
- Przez jedna staruszkę, wszyscy są skazani na wieczną tułaczkę?! - spytał z niedowierzaniem.
- Nie wydaje mi się żeby tylko o nią tu chodziło... Ona nie była zła! Tylko... Cierpiała! Każda dusza przed swoja śmiercią powinna zaznać spokoju, lecz ona tego nie zrobiła! Nie miała jak... Możliwe że nawet ona się tu błąka, bo jest bardzo związana z tą ziemią - powiedziałam smutno, uświadamiając to sobie.
- Dlaczego odebrali jej tą ziemię? - spytał brat - Przecież nikomu nic nie robiła! - dodał. 
- Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze! Zawsze tak jest... - westchnęłam sięgając po jakieś zniszczone karty medyczne z pod sterty innych papierów na ziemi. O dziwo to pomieszczenie mało ucierpiało w pożarze, co mnie zastanawiało, ale skupiłam się na czymś innym, więc jak na razie nie zaprzątałam sobie tym głowy.
- Czegoś tu nie rozumiem... Ona nie była złą kobietą i  moim zdaniem nie powinna mieć takiej siły by tylu dusz to więzić  - powiedział trzymając jakieś akta i patrząc na mnie.
- Owszem! Tutaj panują jeszcze inne, mroczne siły! Zapewne tych pieprzniętych pseudo lekarzy, którzy torturowali ludzi i robili na nich eksperymenty... Oni są przesiąknięci złem! To je najbardziej tutaj trzyma i nie pozwala uciec! - westchnęłam znowu i zaczęłam czytać akta jakiegoś mężczyzny. Ruvik Morgan - przeczytałam i nagle coś zwiało mi je z rąk i rzuciło nimi o drugi koniec pokoju.
- Dobra, już dobra! Nie unoś się tak! - mruknęłam podnosząc ręce w pokojowym geście - Nic nie przeczytam jeśli nie chce - dodałam i zaczęłam się znowu rozglądać po pomieszczeniu o dziwo spokojniej. 

< Ruvik? ;3 zdziwko? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz