sobota, 27 maja 2017

Od Ruvika cd. Tamary

Kolejni - mruknąłem ponuro w myślach szybko biegnąc w stronę gdzie wyczułem osoby mi obce a przed wszystkim żywe... Biła od nich bardzo dziwna i zła aura więc nie miałem zamiaru ich oszczędzać! Już po dziesięciu minutach byłem na odpowiednim korytarzu od strony wschodniej, który prowadził w stronę pokoju personelu było ich siedmiu.. Siedmiu ponownie cholernych żołnierzy! No ci przynajmniej mieli tylko jakieś czaszki ponaszywane więc bez szatanów się obyło... Boże do czego ten świat prowadzi? Nie wystarczyły im te III Wojny Światowe i jeszcze chcą się zabijać - powiedziałem z westchnieniem przyglądając im się uważnie. Ci mieli przy sobie AK-47 czyli broń, którą doskonale znałem.
- Chłopaki a jeśli tu naprawdę straszy? Przecież wiecie, że inne drużyny tutaj często giną - rzekł jakiś brązowowłosy chłopak rozglądając się czujnie po tym miejscu.
- Pewnie nie chciało im się wracać albo zdrajcami byli... wiecie ile ostatnio ludzi odchodzi - mruknął chyba ich dowódca.
- Ale to byli zaufani ludzie - wtrącił się jakiś niebieskooki a ja specjalnie wywołałem lekki wietrzyk przez co on i brązowowłosy się zatrzęśli a wtedy usłyszałem ich śmiech.
- Boże to tylko wiatr cykory! - zaśmiał się najgłośniej ten co prowadził grupę - Chyba nie wierzycie w duchy nie? To tylko bajki do straszenia bachorów, które spać nie chcą - dodał przez co już wiedziałem, że mam solidnego niedowiarka do nastraszenia, ale najpierw musiałem się pozbyć jego towarzyszy więc pchnąłem szybko obydwie ręce w ich stronę przez co cała szóstka mężczyzn uderzyła z bardzo szybką prędkością o ścianę łamiąc sobie przy tym kręgosłupy a ich czaszki dosłownie eksplodowały tworząc na ścianie nowe, ogromne plamy krwi.
Stanąłem plecami do ostatniego przerażonego do granic możliwości mężczyzny ukazując mu się od razu i chodź w pierwszych chwilach widział tylko mój zakrwawiony płaszcz chyba chciał poprosić mnie o pomoc - Przepraszam pana... - zaczął niepewnie chcąc złapać mnie za ramię na co nie pozwoliłem i szybko się odwróciłem. Duchy istnieją - warknąłem mu w myślach co go przeraziło więc skupiając się na mojej twarzy wyjął szybko z kabury glocka i próbował mnie zastrzelić co i tak by mu nie wyszło, lecz odruchowo zrobiłem szybki, nie potrafiący zostać wykonany przez człowieka unik wymijając przy tym pocisk, który nawet nie doleciał do przeciwnej ściany korytarza. Od razu złapałem też wroga za szyję i jednym mocnym zaciśnięciem ręki pozbawiłem go tlenu i jednocześnie życia.
Stety albo niestety moje paznokcie były za krótkie by odbić mu się na szyi, ale efekt zimnego trupa leżącego przed moimi stopami był świetnym efektem. Nagle poczułem się nieswojo... nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje aż w końcu mnie olśniło! Ktoś grzebie przy moich żołnierzykach! - stwierdziłem i spanikowany, że ktoś albo coś może popsuć rzeczy tak dla mnie ważne popędziłem jak najszybszym sprintem do swoich czterech ścian. Nie miałem ochoty znowu czuć tego bólu i smutku gdy ktoś zniszczy moje zabawki... Kiedyś jeden z lekarz za karę zniszczył mi jednego z moich ulubionych żołnierzyków, który siedział na pięknym koniu... Tak płakałem jak nie wiem gdy sobie poszedł, ale do dziś odłamki tej, że tak to powiem figurki leżą w tamtym miejscu.
Będąc już tam gdzie powinienem zobaczyłem Tamarę, która poukładała wszystkie moje żołnierzyki nawet znajdując szabelkę jednego z nich! Kiedy spojrzałem na dziewczynę zorientowałem się, że trzyma ona kawałki mojej zepsutej zabawki, o której wspominałem! Patrzyłem na nią czujnym wzrokiem, śledząc jej najmniejszy ruch. Rozwal ją bardziej a pożałujesz - warknąłem w myślach opierając się o futrynę drzwi a w tedy stało się coś niesamowitego! Żołnierzyk się zrósł i wrócił do swojej prawdziwej postaci! Koń i jeździec znowu byli jednością a na nich nawet nie było śladów pęknięć! Mówię wam cud, cud, cud! Kiedy ciemnowłosa miała go już odkładać na miejsce ja od razu podbiegłem i gdy miała go już z jakiś centymetr nad podłogą zabrałem jej go delikatnie z rąk na co lekko podskoczyła, lecz nie przejmując się tym zacząłem oglądać zabawkę ze wszystkich stron nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Jej dłonie lekko się jeszcze błysnęły co było trochę dziwne... ale nie przejmując się tym opadłem na łóżko, które głośno zatrzeszczało. Dziękuję to dla mnie ważne - powiedziałem jej w myślach Nic nie dotykałaś jeszcze? - spytałem dla pewności, bo wolałem, żeby nic stąd nie wywędrowało.

<Tamara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz