Kiedy zobaczyłam jak ktoś wyjmuje mi figurkę z rąk, lekko podskoczyłam, bo nie spodziewałam się takiego ruchu! Jednak szybko się uspokoiłam i obserwowałam jak go obraca i sprawdza czy jest z nim wszystko w porządku, aż w końcu słyszałam jego myśli, a ostatnia była pełna obawy... Nic nie dotykałaś jeszcze? - spytał dla pewności.
- Nie ma za co! Nie... Tylko figurki, które widzisz - odpowiedziałam spokojnie - Z resztą poczułbyś gdybym coś próbowała Ci zwędzić - westchnęłam i nagle poczułam jak ktoś znowu złapał mnie za rękę. Tym razem bardziej zachowałam spokój, lecz wiadomo że się stresowałam!
Ponownie zobaczyłam chłopca, lecz widząc jego strach w oczach, który był skierowany na łóżko, domyśliłam się że tego ducha z którym rozmawiałam się boi, dlatego szybko z nim wyszłam na korytarz, gdzie chłopiec zyskał troszkę pewności siebie i zaczął mnie prowadzić przy rozbitych w drobny mak oknach.
Zaprowadził mnie do jakiegoś małego pomieszczenia, lecz ciężko mi było stwierdzić do czego ono służyło. Być może kiedyś był to pokój, lecz nie miałam co do tego pewności. Miałam odczucie jakby to pomieszczenie nie należało do tego chłopca, ale wyraźnie czułam że chce mnie prosić o pomoc! Kiedy w końcu się zatrzymał, wskazał na swojego chyba brązowego kiedyś małego misia. Miał oderwane prawie że ucho, rączki i nóżki, a z jego brzuszka wystawał niegdyś biały materiał. Miś był oczywiście troszkę przypalony, ale nadal przypominał misia!
- Chcesz żebym go jakoś naprawiła prawda? - spytałam łagodnie, a on przytaknął mi ruchem głowy.
W jego oczach widziałam błaganie i jednocześnie nadzieję, tyle że był mały problem... Ja nie wiedziałam wtedy jak to zrobiłam, a co dopiero teraz gdy to mam powtórzyć! Mimo wszystko, jakoś podeszłam do miśka i wzięłam go w ręce. Poprosiłam o pomoc boga, by jakoś mnie nakierował, gdyż tylko jego teraz mogłam o to prosić, gdyż zwykły śmiertelnik by mi tego nie powiedział!
Wtedy znowu poczułam to dziwne uczucie, jakby coś przeze mnie przepływało, więc zamknęłam oczy i się bardzo skupiłam na miśku by go naprawić jakoś i miałam nadzieję że nie rozczaruję tego chłopczyka! Poczułam jak przez moje ręce, przepływa duża ilość ciepła i jakbym wyczuła ze pomieszczenie zalało jasne światło, a po chwili otworzyłam oczy a misiek był cały! Ładny brązowy misiu, który wyglądał jakby był prosto ze sklepowej półki!
Uśmiechnęłam się do chłopczyka i pokazałam mu misia, a ten z radości aż podskoczył, szybko do mnie podbiegł, wziął misia z moich rąk i szybko go do siebie przytulił.
Nagle jednak chłopczyk zrobił przestraszoną minę i spojrzał za mnie, a kiedy się odwróciłam, powstał wielki i gwałtowny podmuch wiatru, który błysnął chwilowo na żółto jakby promień słońca i odrzucił na drugi koniec korytarza tego, kto chciał mnie i chłopca zaatakować! Wiedziałam że to dusza jednego ze złych lekarzy.... Czułam to jakoś po prostu, lecz się przeliczył, bo jakoś jakbym go odepchnęła... Nie potrafię tego wytłumaczyć, to dla mnie zupełnie nowe! W każdym razie duchy chyba miały niecodzienne widowisko, jak zła postać rozpadła się w drobny mak na ścianie i zniknęła całkowicie nam z oczu. Byłam zszokowana i nagle bardzo osłabłam, jakby ktoś zabrał mi dożą część energii, jakbym została odłączona od prądu i działam na rezerwie, ale jakoś wstałam i zaczęłam szukać brata, bo duch chłopczyka zniknął.
**
Godzinę później znalazłam brata i ponownie zrobiliśmy sobie postój. Zjedliśmy i się napoiliśmy, lecz uczucie kompletnego wyczerpania nadal mi towarzyszyło i ciężko mi było nawet kroki stawiać! Myślałam o tym, żeby tylko móc odpocząć w jakimś bezpiecznym miejscu, ale pytanie było czy gdzieś tu takie miejsce jest! Brat zauważył że bardzo źle się czuję, więc podał mi tabletki na ból głowy, które tylko troszkę pomogły, a przynajmniej jak na razie...
Wstaliśmy mimo wszystko i zaczęliśmy szukać drogi ku wyjściu, bo raczej tutaj wrogów nie znajdziemy, a przynajmniej myśleliśmy by stąd odejść już ale coś nam mówiło że nie powinniśmy jeszcze opuszczać tego miejsca, tak wiec postanowiliśmy że jeszcze tutaj zostaniemy, by jakoś obmyślić plan, jak pomóc tym wszystkim duszą.
Idąc już którymś korytarzem z rzędu, bo ich nie liczyliśmy i nie oznaczaliśmy, nagle budynek się zatrząsł, czym się zdziwiliśmy, a nagle, zupełnie niespodziewanie zapadłą się pod nami podłoga i zaczęliśmy spadać w dół, na metalowe pręty, które z pewnością zrobią z nas szaszłyki i pa pa Tamarciu i Rekerciu! Oczywiście bez krzyków się nie obyło bo to odruch, ale ja już zaczęłam się żegnać w myślach... To koniec - przeszło mi przez myśl i zaczęłam widzieć wszystko w spowolnionym tempie.
< Ruvik? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz