poniedziałek, 29 maja 2017

Od Ruvika cd. Tamary

- Jak masz na imię? Nic Cię nie boli? Nie jest Ci zimno? - spytała Tamara, Tima, który patrzył na nią analizując każdy jej ruch czy aby na pewno jej przeszło.
- Tim, ale możesz mówić mi Timi! - odpowiedział na pierwsze pytanie tym swoim przesłodzonym dziecięcym głosikiem, który najgroźniejszego człowieka na świecie by rozbroił - Nie i troszkę... - stwierdził zakrywając się lekko rękami. No cóż skoro mamy tą całą jesień to zimno być powinno niestety a nasze rzeczy są bardzo stare i na dodatek poszarpane przez ten cały wybuch, który spowodował naszą śmierć - A pani jak się nazywa? - zapytał licząc na odpowiedź.
- Tamara - odpowiedziała niemal od razu, lecz widziałem w jej oczach, że nad czymś się przez ułamki sekund zastanawiała - Damy wam koce więc zaraz ci już zimno nie będzie - dodała z uśmiechem na co chłopiec pokiwał twierdząco głową.
- Ja podziękuję - stwierdziłem wstając z ziemi i się otrzepując z kurzu - Przeżywałem dużo niższe temperatury w tych rzeczach - dodałem zadzierając lekko głowę do góry.
- Nie musisz zgrywać chojraka - stwierdziła a ja popatrzyłem na nią zdziwiony.
- Mi jest ciepło - uparłem się jak osioł na co westchnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową - Chodźmy już - dodałem kierując się w stronę drzwi.
- A gdzie pójdziemy? Będziemy długo szli? - zapytał Tim trzymając ciągle dziewczynę za rękę by się od nas nie oddalić.
- Pojedziemy konno do obozu gdzie będziecie bezpieczni - rzekła przyjaźnie - Znajdziesz tam nowych rodziców - powiedziała jeszcze chyba na niego patrząc.
- Macie konie?! - w jego głosie dało się usłyszeć podekscytowanie.
- Tak! Praktycznie każdy w obozie ma swojego konia, którym się opiekuje - wyjaśniła a ja westchnąłem cicho Ten świat się cofa zamiast iść do przodu - stwierdziłem skręcając ostro, bo zejście po schodach z tej strony było szybsze niż szukanie drugich schodów, które zaprowadziłyby nas tylko na piętro niżej.
*****
Będąc już przy koniach Alaska od razu do mnie przydreptała i zaczęła prosić o pieszczoty więc podrapałem ją za uchem przy czym przymrużyła oczy. Kątem oka zaważyłem, że Timiemu do gustu przypadł Desperado Tamary a gdy go na nim usadzono jeszcze bardziej się ucieszył. Widząc, że czas odjeżdżać powoli wsunąłem nogę w strzemię po czym spojrzałem na klaczkę, która szturchnęła mnie łbem mówiąc, że mam bez obaw wchodzić co zrobiłem w ułamku sekund. Boże jak ja dawno na koniu nie siedziałem - powiedziałem sobie w myślach łapiąc pewniej wodzę kasztanki. Chyba jeszcze pamiętam jak się jeździ - rzekłem patrząc ostatni raz na budynek psychiatryka. Kiedyś tu jeszcze wrócę - stwierdziłem w myślach podjeżdżając nieco bliżej dziewczyny. Może to dziwnie zabrzmi, ale złapałem kontakt duchowy z Alaską co było bardzo przydatne w trakcie jazdy!
No niestety trochę mnie poniosło, bo po jakiś 20 minutach podróży wleciałem w cwał i zgubiłem trochę grupy a Alaska pomimo wydawania jakiś dziwnych komend nie zawracała... No i co, że nie wiedziałem gdzie mam jechać? Drugi raz tak szybko nie umrę! Kiedy zagłębiłem się w jakimś lesie gdzie liście barwiły się w złotych kolorach usłyszałem świst a potem w mojej ręce rozniósł się okropny ból, który spowodował, że spadłem z wierzchowca. Oczywiście od razu złapałem się za bolące miejsce i z przerażeniem stwierdziłem, że krwawię! No tak już nie jestem duchem! - jęknąłem w myślach przypominając sobie, że ból to nie jest przyjemne uczucie... Nie dam się żadnemu doktorkowi dotykać - burknąłem jeszcze a w tedy przewróciłem się na plecy i usłyszałem stukot końskich kopyt.

<Tamara? :3 Ruvik leży xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz