Przez miesiąc zdążyłem dojść już do siebie całkowicie i nawet z psychiką było całkiem okej, bo nie bałem się wszystkiego no może na początku miałem strach w ogóle wciskać się pomiędzy ludzi, ale już trzy dni później znowu było mnie pełno i wszystko wiedziałem! Co prawda brakowało mi obecności ojca, ale no nie mogliśmy go tutaj czekać, bo posada pierwszego założyciela nie jest łatwa a nie może wszystkiego pozostawiać drugiemu i trzeciej, ponieważ obóz nie będzie miał szans normalnie funkcjonować bez tego głównego wodza jeżeli mogę tak to określić.
Dzisiaj miałem wolne więc nie wiedząc co mam robić leżałem sobie na łóżku a do głowy wpadł mi świetny pomysł by wreszcie odwiedzić ojca i Lisę! No tata nic nie mówił o wpadaniu do niego więc zły nie powinien być. Zerwałem się szybko z miejsca i założywszy płaszcz, który dostałem od niego w prezencie wyskoczyłem z okna i zaszywając się w pierwszym lepszym cieniu ruszyłem parkurem w stronę pokoju Sary. Muszę przyznać, że to nowe wdzianko było dużo lepsze od mojego starego! Wiecie to jest bardziej rozciągliwe i elastyczne przez co nie blokowało mi ruchów i mogłem śmiało skakać i zasuwać po każdej powierzchni! Nie minęło pięć minut a ja niepostrzeżenie wdarłem się do pokoju siostry i nie wywołując ani nie wydając żadnego dźwięku stanąłem za nią oraz złapałem ją za prawe ramię na co lekko podskoczyła i obróciła się w moją stronę z lekka przestraszona, ale widząc, że to ja od razu się uspokoiła.
- Lekcje odrobione? - zapytałem uśmiechając się i patrząc na pozamykane zeszyty.
- Tak! Co tu robisz? - tym razem to ona zadała pytanie przez które usiadłem obok niej na łóżku.
- No mam dla ciebie propozycję siostra - zaśmiałem się cicho przeciągając się.
- Propozycję? - zdziwiła się, ale po jej twarzy wyczytałem, że jest zainteresowana.
- No chcę iść do taty na odwiedziny idziesz ze mną? Duchy się nawet nie skapną, że u nich jesteśmy, bo mamy tam sekretne korytarze i jak będziesz się trzymać mnie blisko to wykorzystamy cienie a w tedy nie ma bata, żeby ktoś nas zobaczył! - wyjaśniłem jej, bo wiedziałem, że chyba nie łatwo jest jej mówić o wizytach w tym obozie - To co idziesz ze mną? - dodałem po chwili.
- Jasne! - uśmiechnęła się radośnie i szybko założyła buty oraz poderwała się z łóżka równo ze mną - To jak się tam dostaniemy? - zapytała patrząc na mnie wyczekująco.
- Najpierw parkur - stwierdziłem wybiegając przez otwarte okno dzięki, któremu dostałem się na parapet, z którego zeskoczyłem o dwa piętra niższy parapet a potem już ziemia. Siostra powtórzyła moje "triki" i już po chwili była obok mnie dlatego zaciągnąłem ją do cienia co ją nie zdziwiło. - Trzymaj się blisko mnie... Musimy opuścić teren ratusza niepostrzeżenie - szepnąłem na co skinęła głową i wykonując moją prośbę już po dziesięciu minutach byliśmy poza zasiekami a gdy znaleźliśmy się w lesie i nikt za nami nie szedł mogliśmy w jakimś stopniu odetchnąć z ulgą.
- A teraz co? - zapytała idąc obok mnie cały czas w ukochanych przez szpiegów cieniu.
- Teraz się po ścigamy! Tylko cień - zaśmiałem się i wraz z nią od razu rzuciliśmy się do szaleńczego biegu. Cieszyło mnie to, że ona jak i ja trzymamy jedno tępo i nikt nie może się wyprzedzić co było nawet śmieszne! Kiedy byliśmy już w okolicach wieży zatrzymałem ją i przyciskając bliżej swojego ciała wdarliśmy się niepostrzeżenie do wieży a potem do sekretnych korytarzy szpiegów gdzie ją puściłem a ona rozejrzała się po tym miejscu zainteresowana.
- Nie wiedziałam, że w wieży znajdują się takie przejścia - powiedziała ściszonym tonem co było dobrym zagraniem z jej strony.
- Żaden Duch tu nigdy nie był... Z takich korytarzy korzysta jedynie Śmierć, bo my je odkryliśmy - rzekłem dumnie na co cicho się zaśmiała, gdyż pewnie się lekko napuszyłem.
- To prowadź panie przewodniku - ledwo powstrzymywała śmiech a ja machnąłem na to ręką.
- Uwaga na myszy - mówiąc to chytry uśmieszek wykwitł mi na twarzy.
- Akurat się ich nie boję! - pokazała język a ja przewróciłem oczami i zaczęliśmy iść przed siebie. Gdy zbliżaliśmy się już do miejsca gdzie przesiadują moi kumple spojrzałem spokojnie na Sarę.
- Powiem tylko kumplom, że jestem w wieży a potem już tylko do ojca dobrze? - zapytałem na co niepewnie skinęła głową - Nie bój się! To są niegroźne barany - dodałem rozbawiony a już po dwóch minutach byliśmy na miejscu a Sara nie chcąc się pokazywać zwiała do cienia. Chłopacy jak zwykle zajmowali się swoim hazardem, ale nie musiałem długo czekać by mnie zauważyli.
- Oho Kias! Co cię znowu do nas sprowadza? - zapytał Willow odkładając karty, ale od razu spojrzał w cień - Widzę, że siostrę przyprowadziłeś - dodał a Sarcia od razu schowała się za moimi plecami.
- Idziemy do ojca i drugiej siostry w odwiedziny. Przyszedłem powiadomić tylko, że w wieży jestem, żebyście się znowu nie boczyli, iż nic nie wiecie - skrzyżowałem ręce na piersi - Sara nie bój się! Nic ci nie zrobią! Pokaż się chociaż im na chwilkę... Proszę - dodałem w stronę siostry, która niepewnie wyszła zza moich pleców, ale po niecałych pięciu sekundach znowu się schowała na co pogłaskałem ją po głowie.
- Część młoda! Willow jestem! To jest Alex, Lewis, Rhys, Blake, Cameron, Zachary, Dylan, Gabriel i Luke. Jest nas jeszcze pięciu, ale zostali odesłani do ratusza na odpoczynek - przedstawił wszystkich obecnych Willow na co niepewnie skinęła głową.
- Dobra idziemy! Nie schlejcie się tylko... - westchnąłem i pociągnąłem delikatnie siostrę dalej na tajemne korytarze przez co jej ulżyło i już całkowicie się rozluźniła.
- Nie ufam im - stwierdziła oglądając się za siebie.
- Z czasem to się zmieni! To dobrzy ludzie więc krzywdy ci nie zrobią - uśmiechnąłem się do niej i spojrzałem przez dziurę w ścianie czy nikt tutaj nie łazi - Jak chcesz możemy przychodzić do taty co tydzień albo dwa! Mi to problemu nie robi - dodałem kładąc się na ziemi.
- Co robisz? - zapytała i dopiero po chwili zauważyła metalową kratę w ścianie przez, którą jeszcze dla pewności się rozejrzałem.
- Jak ja się przecisnę to tym bardziej - uśmiechnąłem się chytrze wyjmując żelastwo i już po paru sekundach wylazłem na zewnątrz od razu przylegając do ściany, żeby się na wszelki wypadek zakamuflować. Kiedy siostra też wyszła na zewnątrz naprawiłem kratę i dwoma szybkimi skokami doskoczyłem do drzwi gabinetu ojca. - Ciekawe czy jest - zaśmiałem się cicho i pociągnąłem za klamkę a w środku jednak nikogo nie było więc spojrzałem na zegar - No tak przerwa obiadowa... Musimy chwilę poczekać - westchnąłem zamykając za nami drzwi a widząc dokumenty na biurku ojca oczy mi błysły i chciałem się jak najszybciej do nich dobrać. No cóż natura szpiegowska nigdy nie zniknie!
<Sara? :3 Powstrzymasz braciszka? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz