środa, 31 maja 2017

Od Erica cd. Tiji

Byłem zły na siebie, że nie zdążyłem wyrobić się z papierkami na czas, bo przez tą stertę papierów nie poszedłem po Tiję i Nathana, których miałem uczyć! Miałem już do nich iść i przeprosić za to wszystko, lecz w tedy na placu zrobiło się niezłe zamieszanie przez co przystanąłem przy oknie. Wyglądało na to że na naszym terenie pokazał się jakiś inny obóz, który stety lub niestety do nas przyjechał... Wyglądali na lekko przestraszonych, ale starali się zachować zimną krew więc nie ukrywam podniosłem prawy kącik ust lekko do góry. Oby nie robili problemów... i byle to szybko załatwić - pomyślałem z westchnieniem wychodząc z gabinetu, w którym została na wszelki wypadek dwójka szpiegów. Cóż ostrożności nigdy nie za wiele! Ruszyłem szybkim krokiem korytarzem i akurat natrafiłem na Tiję i Nathana, którzy wystraszeni obcymi łażącymi po ratuszu schowali się za mną szukając bezpieczeństwa, które w każdej chwili im zapewnię. Chciałem się do nich odezwać by się nie bali, ale mój wzrok padł prędzej na nieznajomych, których znakiem szczególnym na mundurach było złote logo orła.
- Nie pamiętam bym zapraszał dzisiaj jakiś gości - stwierdziłem poważnym tonem głosu przez co wyczułem, iż szpiedzy bardziej się skupili i byli gotowi zaatakować w każdej chwili - Gdzie wasz przywódca? założyciel? zwał jak zwał... - dodałem szybko a w tedy do przodu wyrwał się nico niższy ode mnie blondy, którego orzeł był lekko przy zdobiony zapewne sztucznym kamieniem szlachetnym.
- Pan raczy wybaczyć, zależało mi jak na najszybszym spotkaniu - odezwał się zielonooki a ja zmarszczyłem chwilowo brwi - To ja jestem przywódcą - rzekł po chwili na co skinąłem głową.
- Rozumiem - powiedziałem bez wahania a na jego twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie, które jakoś szybko ukrył - Wolę rozmawiać w swoim gabinecie - stwierdziłem a on z obawą zatwierdził to ruchem - Ale najpierw - tu odwróciłem się w stronę Tiji i Nathana - Idźcie na stołówkę coś zjeść i się nie bójcie - rzekłem do nich, ale oni w dalszej obawie pokręcili przecząco głowami więc złapałem ich delikatnie za ręce i zaprowadziłem pod drzwi stołówki, do której od razu weszli - Proszę za mną - tym razem słowa skierowałem do nieznajomych, którzy posłusznie podreptali za mną a gdy weszliśmy do środka to bardzo zdziwili się na wnętrze. Kazałem im usiąść co ponownie ich zdziwiło, ale wykonali prośbę a wzrok przywódcy od razu padł na wielką mapę tutaj wiszącą - Pewnie chcecie prosić o sojusz - stwierdziłem na co skinął głową.
- Tak chcielibyśmy o to prosić - rzekł a w jego głosie wyczytałem zdenerwowanie.
- Spokojnie ja nie gryzę - powiedziałem spokojnie - Skąd jesteście? - zadałem pytanie by jakoś rozluźnić spiętą atmosferę.
- Z północy. W-wasze tereny stykają się praktycznie z naszymi - wyjaśnił na co pokiwałem wolno głową - Przepraszam za pytanie, ale co to za obozy? - spytał wskazując palcem na poszczególne loga.
- Duchy, Trupy, Demony - wyjaśniłem - Teren czerwony to ten na którym obecnie się znajdujemy czyli Śmierć - dodałem po chwili.
- Nigdy nie zapuszczaliśmy się tak daleko - powiadomił mnie - Jesteśmy Raiders Storm a ja nazywam się Sebastian Enride - przedstawił się.
- Miło mi Eric Helsing - wyciągnąłem rękę, którą ścisnął - Chętnie zgodzę się na pokój, nie ma sensu prowadzić wojen w tych czasach, ale znajdą się ludzie, którzy tego nie rozumieją i w głowie tylko im zabijanie takimi obozami są Demony i Trupy - dodałem z westchnieniem na co skinął głową.
- Na prawdę obędzie się bez nieprzyjemności? - spytał chcąc się upewnić a ja przekrzywiłem lekko głowę w prawą stronę.
- Jesteście dobrzy przecież! - zdziwiłem się lekko.
- Ostatnio przy próbie nawiązania pokoju zabito 3 tysiące ludzi... Nie chcemy powtórki - rzekł wzdrygając się na to wspomnienie.
- Spokojnie my nie zamierzamy atakować - uspokoiłem go - Zemścimy się razem na nich - dodałem a w tedy do gabinetu weszli Kiara i Reker najwidoczniej poinformowani, że muszą się wstawić tutaj jako nasi zastępcy.

<Tija? Kiara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz