poniedziałek, 29 maja 2017

Od Ashleya CD Eddie

Ashley dopalił papierosa i zgasił go na prowizorycznym stoliku, który przed chwilą potrącił Eddie. Spojrzał na podekscytowanego chłopaka, wachając się. To, że pozwolił napić się rannemu, za którego był odpowiedzialny, było samo w sobie w wielkim błędem, a mieszanie procentów z nikotyną jeszcze większym. Był nieodpowiedzialnym idiotą, wiedział to aż nazbyt dobrze, jednak teraz po butelce wódki i ,,wieczorze wspomnień" naszły go pewne wątpliwości. Może jest już w końcu czas, by powiedzieć: ,,Hej, Ash! Ogarnij się!" i stać się choć w połowie normalnym. Na samą tą myśl uśmiechnął się pod nosem bardziej z własnej beznadziejności niż a aporbaty dla nowego ,,planu".
Oczywiście, mógłby spróbować się zmienić, stać się odpowiedzialnym, spokojnym i nabrać tych wszystkich wpaniałych cech, które cenią sobie inni ludzi. Jednak, gdy ostatnio obiecywał poprawę, zniszczył psychicznie dziewczynę, którą kochał. Z jednej strony próbował przekonać siebie, że to nic takiego, z następną będzie lepiej, ale z drugiej znał prawdę: jest potworem i nie zmieni tego. Nie potrafił zmienić swojego charakteru. Swojego wypaczonego przez życie umysłu, który skazywał go na samotność.
A Ash rzeczywiście był samotny i uświadomił to sobie właśnie teraz. Eddie był jedyną osobą, której tak się zwieżał. Oprócz niego miał Rekera i Kiarę, którzy tak naprawdę mieli swoje życie wraz ze wspaniałą rodziną, której nie trzeba było ratować tyłka za każdym razem, gdy coś spieprzyli. Tak naprawdę miał jeszcze siostrę, której nienawidził z zasady. Był beznadziejny.
I użalał się nad sobą. Ashley westchnął i zlustrował Eddiego wzrokiem, który dostał słowotoku. Ciekawe ile czasu minie zanim i on ucieknie od niego. Choć dopiero się poznali, Ash zdążył się do niego jako-tako przywiązać, a wraz z tym przygotowywał się już psychiczne na jego odejście. Jakoś nie widział innego wyjścia. Chłopak na prawdę wydawał się porządny i Ashley nie musiał się wysilać, by ujrzeć w nim idealnego partnera, który wskoczy w ogień za swoją ukochaną. Na prawdę Eddie zasługiwał na szczęśliwe życie.
Ash z kwaśnym grymasem odrzucił od siebie myśl o zabraniu go do łóżka. To nie tak, że nagle mu przeszło. Nie, Ashleya nadal fascynował tajemniczy chłopak. W końcu gdyby tak nie było, nie ratowałby go. Eddie nadal go do siebie przyciągał niepospolitą urodą, która dla niektórych mogła wydawać się nudna i może nawet brzydka. Natomiast Ashowi podobała się piegowata cera i zielone oczy, które jeszcze przed chwilą były zeszklone od łez. Jednak dla jego dobra porzucił wszelkie fantazje. Czym będzie miał z nim mniejszy kontakt, tym łatwiej będzie go zostawić. Bo do Aniołów wrócić w końcu będzie musiał.
– Tam jest łazienka. – Wskazał na drzwi w przedsionku. – Ogarnij się i za chwilę wychodzimy na twoją imprezkę.
Ash zrobił to, co potrafił najlepiej. Uciekł od problemów.

Słabe i długo mnie nie było :C Wybacz mi! Eddie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz