sobota, 8 kwietnia 2017

Od Will'a cd. Rous

Od dobrego tygodnia zastanawiałem się nad związkiem moim z Rous. Pewnie teraz sobie myślicie że chce od niej odejść jak większość facetów, bo mi się znudziła, lecz nic bardziej mylnego! Otóż zastanawiałem się na tym czy jest jej ze mną dobrze i ogólnie myślałem o przyszłości, co pewnie było chore, zważywszy na czasy w których żyjemy! Jednak naprawdę się zastanawiałem nad przyszłością...
Przyszłością z Rous u boku, lecz pytanie czy ona też by tego chciała, bo nie ukrywajmy że straszne piekło zgotowały jej te skurwiele co ją gwałcili codziennie z takim wielkim okrucieństwem, na co miałem ochotę wykastrować każe do ścierwo które tylko myśli o skrzywdzeniu tak delikatnych istot jakimi są kobiety... Przy okazji zrobić im piekło w postaci tortur, na których by pewnie wyli z bólu i błagali o litość!
Jak ja nienawidziłem tych wszystkich ścierw! Dziwiłem się jak można być takim skurwielem, zwłaszcza że oni sami mięli zapewne kiedyś matki, bo przecież inaczej na świat by nie przyszli! Eh... Dziadostwo i tyle! Wracając jednak do rzeczywistości... Nie mogłem dzisiaj w nocy spać, więc tylko patrzyłem na mojego śpiącego aniołka, który wtulał się we mnie i wyglądała tak słodko gdy spała. Oddychała spokojnie i czasami coś się tam podśmiewała pod nosem, co z mojej perspektywy zabawnie wyglądało. Otaczałem ją ramieniem, podczas kiedy ona leżała na moim wgłębieniu między barkiem, a obojczykiem.
Nadal dziwiłem się że na tyle mi ufała, żebym mógł ją przytulać czy spać obok niej. I nie! Nigdy nie robiliśmy tego o czym myślicie, więc bez takich głupich myśli ja was proszę... Mi nigdy nie zależało tylko na tym, bo nie byłem jednym z tych skurwieli, co tylko patrzy by znaleźć jakąś kobietę, zabawić się nią i porzucić jak jakiegoś śmiecia. Nie! Ja taki nie byłem, nie jestem i nie będę... Chciałem dla niej wszystkiego co najlepsze żeby była szczęśliwa. Chciałem żyć obok niej i iść z nią przez życie. Tylko tego chcę!
W końcu podjąłem decyzję że jeśli mam zdążyć przed jej obudzeniem, to muszę teraz wyruszać, więc delikatnie się uwolniłem z jej mocnego uścisku, jakby się bała że gdzieś ucieknę, położyłem ją delikatnie na łóżku i przykryłem bardziej kołdrą by nie marzła, bo mięliśmy tu niedawno burzę, która dość mocno schłodziła powietrze na tą noc, a ja nie chciałem żeby się rozchorowała... Wziąłem Barrett'a, którego przerzuciłem sobie przez ramię, zapasowe magazynki i po cichu wyszedłem z pokoju, tak by jej nie obudzić.
Skierowałem się do stajni spokojnym i pewnym krokiem, po czym szybko osiodłałem Damaskusa, wsiadłem na jego grzbiet i ruszyłem w przed siebie cwałem. Czego szukałem? Czegoś wyjątkowego dla mojej księżniczki, dla mojego aniołka... Na terytorium Śmierci na szczęście było więcej sklepów tego typu niż na terytorium Duchów, więc miałem co wybierać, bo ta rzecz musiała być wyjątkowa i godna mojej kruszynki!
Zatrzymałem konia blisko budynku, lecz i tak kazałem mu się gdzieś ukryć, gdy z niego zsiadłem co wykonał od razu. Ja natomiast zdjąłem broń z ramienia i ostroznie wszedłem do jednego ze zrujnowanych budynków. Wolałem żeby mnie nikt nie zaatakował, a te cholerne zombie były już prawie wszędzie, wiec lepiej uważać! Na szczęście w budynku było pusto, nie licząc mnie oczywiście, więc spuściłem nieco broń i zacząłem się rozglądać.
Poszedłem jednak na zaplecze, bo nic mnie w "normalnej" części nie zadowoliło. Przeglądałem różne pudełka, lecz nic mi sienie podobało i zaczynałem już myśleć że nic jednak dzisiaj nie znajdę, kiedy dostrzegłem jedno z pudełek, które leżało przy jednej z rozwalających się szaf. Otworzyłem je i już wiedziałem że to ten, którego tak długo szukałem! Był złoty i miał dużo małych brylancików. Zadowolony ze swojego znaleziska, schowałem pudełko do kieszeni, dobrze ją zamykając i wyszedłem ze sklepu przywołując konia.
**
Gdy wróciłem do Ratusza, była godzina dziewiąta rano. Ogierowi kazałem wracać do stajni, a sam podreptałem szybko na górę. W końcu zaczynałem się tutaj czuć dobrze, bo nikt już nie patrzył na mnie morderczym wzrokiem, co było ulgą! W dodatku nikt tutaj ciągle nie rozkazywał i nie trzeba było na okrągło chodzić w ciężkim mundurze w bazie, bo oczywiste ze jak się gdzieś jechało, to obowiązkowo mundur, bo inaczej przez przypadek kulka w łeb i do widzenia!
Wszedłem szybko po schodach i skierowałem się do mojej śpiącej królewny. Wszedłem po cichu do środka i na szczęście jeszcze spała, więc odłożyłem wszystkie niepotrzebne rzeczy na miejsce, czekając aż się zacznie wybudzać, co stało się bo jakiś dwudziestu minutach... Powoli otworzyła oczy, a ja na dzień dobry ją pocałowałem w usta, na co się uśmiechnęła.
- Dzień dobry kochanie! - przywitałem się z nią.
- Dzień dobry! - powiedziała rozbawiona, lecz zaraz zwróciła uwagę na to że jestem ubrany, więc posłała mi pytające spojrzenie, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Denerwowałem się w środku jak cholera! "Teraz to zrobić czy później? A co jeśli odmówi i się wygłupię?! Może to nie odpowiednia jeszcze chwila...". Biłem się z myślami, tocząc w sobie istną wojnę światów, w której się zastanawiałem czy aby na pewno ona chce ze mną być i czy mnie nie wyśmieje albo nie odmówi, lecz w końcu jakoś się przełamałem, bo wiedziałem że jeśli będę to odkładał, to będzie mi jeszcze ciężej, a ja wiedziałem że to ta jedyna! Westchnąłem więc i spojrzałem jej w oczy, gładząc ją delikatną dłoń w swoich rękach.
- Rous zamknij na chwilę oczy proszę - poprosiłem ją na co się zdziwiła i chciała oczywiście zapytać czemu, wiec znowu się odezwałem - Proszę! - dodałem na co niepewnie zamknęła oczy, a ja w tym czasie wyjąłem z kieszeni pudełeczko, spojrzałem na zawartość w środku i z walącym sercem uklęknąłem na jedno kolano - Możesz otworzyć oczy księżniczko! - powiedziałem co zrobiła od razu, a widząc mnie w takiej pozycji, aż zaniemówiła i strzeliła karpia. Uśmiechnąłem się do niej łagodnie, choć cały w środku drżałem z różnych emocji. Otworzyłem wtedy pudełeczko w którym znajdował się pierścionek i spojrzałem jej w oczy.
- Rous... Nie jestem niestety romantykiem, takim jakim byś chciała żebym był, lecz ja wiem że chcę spędzić z Tobą resztę życia! Kocham Cię i obiecuję że zawsze będę Cię chronił, nawet jeśli teraz odmówisz... Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie! Rous...Wyjdziesz za mnie? - spytałem z walącym w klatce piersiowej sercem, które chyba chciało mi teraz z niej wyskoczyć! Patrzyłem w jej cudne i zdziwione oczy, czekając na odpowiedź, która miała powiedzieć teraz czy będzie chciała również ze mną spędzić resztę życia.

< Rous? ;3 zgodzisz się czy nie? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz