sobota, 8 kwietnia 2017

Od Rous cd. Will'a

Kiedy zobaczyłem Willa, który uklęknął przede mną na jedno kolano z pierścionkiem zaręczynowym i powiedział czy za niego wyjdę targały mną emocje szczęścia i szoku. On chciał ze mną spędzić resztę życia? Jest tu wiele ładniejszych dziewczyn ode mnie a on wybrał mnie! Po twarzy swojego tygryska widziałam, że strasznie się boi tego czego powiem a pomiędzy nami dało się wyczuć jakieś napięcie. Uchyliłam już usta, żeby coś powiedzieć, ale jakby ktoś zabrał mi głos i musiałem nieźle ze sobą walczyć, żeby wydusić z siebie to jedno słowo.
- Tak Will! Wyjdę za ciebie! - powiedziałam szczęśliwa a z oczu popłynęły mi łzy szczęścia. Chłopak o dziwo zachował w miarę trzeźwy umysł więc od razu poderwał się z kolan i mnie do siebie przytulił a ja ufnie się w niego wtuliłam. Słyszałam jego bicie serca, które z szalonego tępa zaczęło się uspokajać. Wszystko wydawało się takie nierealne i dziwne, lecz na pewno nie było snem.
- Nie płacz aniołku - powiedział Willek ocierając moje łzy a ja się do niego uśmiechnęła. W tedy złapał mnie za rękę i wsunął na mój palec pierścionek zaręczynowy, który był prześliczny! Bardzo mi się spodobał do tego stopnia, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. - Podoba ci się? - zapytał wyrywając mnie z oglądania błyskotki.
- Tak i to bardzo - rzekłam opierając głowę o jego tors - Jest śliczny dziękuję - dodałam jeszcze nie ukrywając szczęścia, które cały czas mi towarzyszyło. To był mój chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu! Usiedliśmy na łóżku a ja nie mogłam odczepić się od swojego ukochanego. Bałam się co powie na to wszystko jego rodzina... No w końcu jego ojciec był drugim założycielem obozu Duchów przez co bardzo go szanują tak samo jak jego rodzinę a moja składa się tylko z brata, który miał się ostatnio starać o odznakę dowódcy a ojciec był tylko zwykłym żołnierzem, który wyjeżdżał na misje tygodniowe lub miesięczne za mury gdzie oprócz drużyny jego losem raczej nie przejmował się nikt...
- Kocham Cię Aniołku - powiedział nagle Will wyrywając mnie po raz kolejny dzisiaj z zamyśleń.
- Ja ciebie też tygrysku - odparłam całując go w usta - Will ja się boję... - dodałam nagle a ona się zdziwił głaszcząc mnie po policzku dłonią, w którą się wtuliłam.
- Czego? Ktoś ci grozi albo dokucza? - zapytał od razu marszcząc lekko brwi.
- Nie! Nic z tych rzeczy... - odpowiedziałam mu cicho siedząc mu na kolanach.
- To o co chodzi Rousi? - pytał z coraz większym zmartwieniem w głosie.
- Już nie ważne... - rzekłam chcąc usiąść obok niego, ale on swoim żelaznym uściskiem na to nie pozwolił.
- Powiedz aniołku! Przecież wiesz, że nikomu nie powiem - powiedział pewnym tonem głosu.
- No bo ja się boję reakcji twojej rodziny... Oni mnie chyba nie zaakceptują - szepnęłam a w oczach stanęły mi łzy.

<Will? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz