Słysząc, że Sara ma taką ogromną niedowagę myślałem, że zaraz będę musiał usiąść, bo nie będę mógł złapać równowagi, lecz dziewczyna pierwsza upadła z łoskotem na ziemię na szczęście nie rozbijając sobie głowy. Gdy kładłem kasztanowłosą na łóżku zauważyłem Erica, który podszedł do nas z nieco zmartwionym wzrokiem co mnie lekko zdziwiło, ale też uciszyło, że w jeden dzień już zmienił do niej swoje nastawienie.
- Dzisiaj jeszcze nic nie jadła więc pewnie dla tego zemdlała - stwierdziłem a Edward chwilowo zdębiał, ale jakoś się uspokoił i zapisując coś na czystej karcie zaczął szukać czegoś po szafach.
- Pewnie nie je już od jakiegoś czasu! Tydzień wystarczy, żeby człowiek spadł z dobrej wagi a z tego co widzę to jeszcze się denerwuje co tylko dorzuca do ognia - powiedział z westchnieniem - Musi jeść pięć posiłków dziennie nawet parę kęsów, ale jeść musi! Do tego zapiszę jej wzmacniające, to cud, że się porządnie jeszcze nie rozchorowała - dodał szybko na co skinąłem głową nie odrywając wzroku od pozbawionej przytomności Sary, która nie wyglądała najlepiej.
- Oliver dostanie wpierdziel - burknął Eric opierając się o ścianę plecami mierząc wzrokiem dziewczynę przy czym lekko posmutniał, lecz długo tego nie pokazywał, bo pan założyciel nie może pozwolić sobie na przypływy uczuć przy przyjacielu jakim jest Edward... No ja nie mogę ten człowiek mnie zastanawia niby najlepsi kumple a jednak mają co do siebie jakiś dystans.
- Skąd wiesz kim jest? - zapytałem nagle na co przewrócił oczami.
- Kias, akta, wieża - rzekł trzy podstawowe słowa a ja już wiedziałem o co chodzi. Dziwiło mnie trochę, że wieża nie zwróciła uwagi na to, że ktoś gwizdnął im z przed nosa kolejną teczkę... Cóż może kiedy tylu dobrych żołnierzy uciekło do Aniołów i Śmierci pogorszyła im się ochrona? W sumie Kias też jest dobrym szpiegiem przez co mało osób go widzi, ale nie zaciągajmy się już w szczegóły.
- A wczoraj jeszcze mówiłeś, że jest gówniarą co się tnie - burknąłem na niego przez co westchnął.
- Nie wiedziałem co to za jedna i co ją do tego zmusiło! Niektóre bachory tną się, bo jest jakaś pierdolona moda! - warknął ze złości na takich ludzi przez co się nie przestraszyłem - Dowiedziałem się od szpiegów z wieży co jej zrobiono... Te bachory i nauczyciele też w pysk dostaną - powiedział jeszcze krzyżując ręce na piersi.
- Tryb opiekuńczy ci się włączył? - zaśmiałem się cicho na co delikatnie uderzył mnie w tył głowy.
- Lepiej się ciesz, bo jakbym tych papierków nie dostał to byłoby z nią źle - westchnął i opuścił oddział medyczny szybkim krokiem. Słońce jeszcze nie przeszło na stronę okien oddziału medycznego więc panował tu przyjemny chłód co nam na szczęście jakoś sprzyjało. Edward podał Sarze pierwszą dawkę leków wzmacniających a ja w tym czasie poszedłem po nasze jedzenie wracając jeszcze na szczęście w momencie snu Sary. Zjadłem szybko swoją porcję i zacząłem czekać oraz myśleć. Wiedziałem, że teraz będę musiał pilnować by dziewczyna jadła, żeby mogła wrócić do normalnej wagi, jednak był jeszcze problem z ludźmi, ponieważ boi się prawie wszystkiego a niestety do "szkoły" będzie musiała chodzić. Może nie od razu, ale małymi kroczkami do celu jak to się mówi! Jak na razie chyba ominę ten temat i skupię się na pierwszym celu czyli doprowadzenie jej do normalnego życia. Tu będzie ci lepiej - stwierdziłem w myślach a w tedy Sara zaczęła się przebudzać a na zewnątrz dało się usłyszeć stukot końskich kopyt, który zignorowałem.
<Sara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz