- Ja sobie wagary robię - stwierdziłem z chytrym uśmieszkiem a w tym samym momencie zobaczyłem przed sobą mruczącą Szanel, która chyba nie była zadowolona z moich słów.
- Tylko spróbuj Reker! - mruknął Eric wychodząc zza zakrętu na co lekko się zmieszałem - Nie ma uciekanie z zaliczeń - dodał jeszcze wołając gestem tygrysicę, która poszła ze swoim panem najprawdopodobniej w kierunku stajni. Czyli Eric też jedzie... Super! - westchnąłem w myślach patrząc jak chytry uśmieszek przeszedł teraz na twarzyczkę Sary.
- Co staruszkowi się nie chce? - zapytała rozbawiona przez co się skrzywiłem.
- Jeszcze zobaczysz jak będę pierwszy na mecie! - zaśmiałem się wyprzedzając ją o krok co można było zrozumieć jako stawienie wyzwania.
- Jeszcze zobaczymy! - stwierdziła lekko mnie szturchając a ja odpowiedziałem jej tym samym.
*****
Na start dotarliśmy w pierwszej dziesiątce przez co na spokojnie mogliśmy rozejrzeć się po torze jaki będziemy musieli przebiec. Byłem ubrany w czarne spodnie dresowe, białą bluzkę na krótki rękaw i adidasy czyli najlepsze rzeczy do biegania, bo w dżinsach to ciężko zgina się kolana co powoduje spowolnienie a jak widziałem, niektórzy tego nie wiedzą i ubrali się jak na niedzielny spacerek by tylko ładnie wyglądać. Po około piętnastu minutach wszyscy byli już na miejscu a widząc reakcję wujka Erica wagarowicze się znaleźli z czego zadowolony nie był i pewnie wpierdziel dostaną jak wrócimy do ratusza. Oj będzie się działo! Wracając do teraźniejszości to wraz z Sarą ustawiliśmy się w trzecim rzędzie. Zamknąłem oczy oraz wyciszyłem się w taki sposób, że słyszałem bicie swojego serca jakbym zaraz miał oddać strzał snajperski do wroga. Słysząc głośnie klaśnięcie w dłonie oznaczające start otworzyłem gwałtownie oczy wydzierając się na samo prowadzenie. Sara dołączyła do mnie po niecałej minucie i widząc, że nadąża nie oszczędzałem się w cale. Przyznam się otarcie, że wczoraj nie tknąłem kolacji a dzisiaj śniadania... Tak głupie zagranie z mojej strony no ale cóż to dla mnie takie podobne. Zasuwaliśmy dość nieźle gubiąc po drodze nasz zdziwiony za pewnie ogon. Przebiegając na pierwszym kilometrze przez bramkę kontrolną spotkaliśmy pierwszego nauczyciela, który napisał szybko coś na kartce patrząc ze zdziwieniem na stoper. Szybko nie? - zaśmiałem się w myślach nie przestając biec. Wraz z Sarą biegliśmy równo, lecz zdarzały się momenty kiedy to ona trochę mnie wyprzedziła albo ja ją co nawet było fajną zabawą. Co tam dla nas siedem kilometrów jak w wieży kazali nam biegać nawet trzy razy tyle nie zważając czy leje czy też jest na minusie biegać trzeba było, bo inaczej wpierdziel od niektórych nauczycieli czy egzaminatorów by był! Żeby jakoś rozbawić dziewczynę odwróciłem się za siebie i udając, że goni nas jakiś straszny potwór odtworzyłem scenę z filmu pt. "Piratów z Karaibów" gdzie Jack Sparrow uciekał przed kanibalami.
Sara oczywiście się skapnęła, że nikt nas nie goni, ale zaśmiać się zaśmiała więc nic na marne nie poszło! Tak kosztowało mnie to trochę wysiłku no, ale nie żałowałem, lecz nie chcąc się już rozpraszać skupiłem się na morderczym biegu chcąc go zaliczyć i mieć święty spokój na jakiś czas.
****
Po jakimś czasie na horyzoncie wreszcie ukazała się nam więc jeszcze bardziej przyśpieszyliśmy i jak się okazało równo przekroczyliśmy linię kończącą wyścig.
- A gdzie reszta? - zapytał Andrew na co wzruszyliśmy ramionami próbując uspokoić oddechy.
- Mówiłem, że będę pierwsi - zaśmiał się Eric głaszcząc to wielkie, grube kocisko, któremu bardziej przydałby się bieg niż nam! Aż się dziwię, że ta kupa futra jeszcze chodzi... Nagle miałem coś powiedzieć, ale poczułem jak robi mi się coraz słabiej a gdy mroczki zatańczyły mi przed oczami upadłem na kolana oraz wykasłałem trochę krwi, lecz zanim ktoś zdążył zareagować ja straciłem przytomność i chyba zaryłem łbem o ziemię. Cudnie normalnie! A ponoć sport mnie kocha!
<Sara? :3 Nie zabijaj xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz