- Za moich czasów to dzieci się w chowanego bawił i w berka po ziemi a nie dachach goniły! - stwierdził nie będąc wcale zły co było do niego podobne, bo w końcu człowiek z anielską cierpliwością i spokojem.
- Oj tam marudzisz! Zamiast mruczeć pod nosem chodź sam poskakać - powiedziałem do niego z głupim uśmieszkiem na twarzy, na który przymknął oczy.
- Wiesz może innym razem. Na razie jakoś nie mam ochoty - westchnął próbując się wymigać przy czym towarzyszył mu całkowity spokój. Byłem ciekaw czy idąc na karę śmierci też by taki spokojny był. Boże Reker nie myśl o takich rzeczach!
- Tia... - przewróciłem oczami na co usłyszałem śmiech żołnierzy, którzy coś do siebie szeptali. Pewnie zapewniliśmy im rozrywkę kiedy są na służbie i stąd ich reakcja, ale kto wie czy nie ma tu więcej takich "wariatów" jakimi jesteśmy.
- Tylko niczego sobie nie złamcie, bo udupię was na medycznym - mruknął Eric odchodząc zapewne do swojego gabinetu gdzie czekała go góra dokumentów, które biedny pan założyciel musiał wypełnić. Chwilę patrzyłem jeszcze na uczniów Andrewa, którzy zainteresowali się pozytywnie Sarą a najszczególniej chłopacy co nawet mi się spodobało, bo już widziałem potencjalnych kumpli i kumpelki dziewczyny.
- Chłopcy będą się o ciebie bili - zaśmiałem się a ona posłała mi takie mieszane spojrzenie, że tylko uciekać! Więc z rozpędu zeskoczyłem na niższy nieco oddalony od tego, na którym staliśmy budynek.
- Złap mnie jeśli potrafisz! - krzyknąłem w jej stronę rozbawiony przez co nie wahała się mnie zacząć gonić a w oddali jak zwykle dało się słyszeć śmiech rozbawionych żołnierzy.
<Sara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz