Sara Stevenson tak właśnie nazywała się dziewczyna, którą obserwowałem już od dłuższego czasu. Ciemno kasztanowe włosy, jasno niebieskie oczy, drobne ciało... wiem o niej też, że ma ojca Oliviera Stevensona, który jest pierwszym założycielem wieży no i urodziła się 22 maja. Tak czytałem akta zanim oddałem je Ericowi! Ciekawość mnie normalnie zżerała od środka by tego nie zrobić. Pamiętam jaki syf po sobie zostawiliśmy w aktach Duchów i aż się boję co by nam zrobili gdyby nas namierzyli, ale so sorry rękawiczki zawsze na propsie! Oby tylko Edward się nie skapnął, że coś mu z oddziału znika, bo też krucho z nami będzie... Przeklęty doktorek z igłami tylko za nami by biegał! Ale wracając do teraźniejszości to leżałem sobie na dachu w moim kochanym cieniu gdzie ludzkie oko mnie nie dostrzeże i obserwowałem Sarę jak po cichu wymyka się do stajni. Co oni w tych końskich bestiach widzą? - westchnąłem w myślach a przed oczami automatycznie pokazał mi się Avon, mój koń rasy hanowerskiej, który uwielbiał wszystkich a mnie miał za wroga przez co konno się boję teraz jeździć. Wiem do pracy szpiega i tak to zwierze by mi się nie przydało, lecz na wycieczki z Alice już bardziej no ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? Mój wzrok był na tyle wytrenowany, że z tej wysokości mogłem dostrzec każdy szczegół bez większego wysiłku. Pewnie teraz pytacie czemu akurat to ją szpieguję? Nie, nie z rozkazu Erica czy Masona, który pewnie mówią, że się gdzieś opierniczam, ale po prostu ze zwykłego zainteresowania. Moja młodsza siostra miała na imię Sara, ale zmarła gdy miała roczek... Dobra może nie wracajmy do tematu mojej rodziny, bo znowu zacznę mieć letnią depresję a to się źle skończy! Widząc jak Sara niepostrzeżenie opuszcza tereny kwatery głównej naszego obozu od razu skacząc w cieniu po dachach zacząłem za nią "pościg". Nie miałem zamiaru jak na razie spuszczać jej z oka, ponieważ to dziecko było nadal chude i nie wiedząc czemu się o nią martwiłem... Jakby coś we wewnątrz mnie mówiło, że muszę ją nie wiedząc czemu pilnować i koniec. Jechała na potężnym ogierze rasy holsztyńskiej od którego wolałem trzymać się z daleka... Na szczęście nie cwałowała tylko jechała kłusem albo stępem co ułatwiało mi robotę, bo raczej nie nadążyłbym skakać w tak szaleńczym tempie. Chodź była jeszcze słaba to udało przeskoczyć się jej kilka przeszkód. Dziwiłem się trochę, że nie ma przy niej Rekera, z którym przez praktycznie cały czas przebywała pewnie dla bezpieczeństwa. W sumie to jej się nie dziwiłem, bo tu tyle ludzi, ale my wiemy, że dla siebie jesteśmy dobrzy a świeżaką trzeba tłumaczyć, bo bzdur im w wieży nagadali totalnych! Czarny kaptur zasłaniał mi praktycznie całą twarz, ale w lato to była męczarnia całkowita i aż się dziwie, iż Eric wytrzymuje w tych czarnych ciuchach w taki gorąc! Jak wrócę do ratusza to od razu zrzucam z siebie tą czerń i założę coś bardziej jaśniejszego... I tak się w cieniu ukryję więc się nie martwcie! Ja już się chowałem w każdym kolorze tęczy chyba! Nagle usłyszałem jak gałąź pode mną trzeszczy, lecz gdy spojrzałem w dół i zobaczyłem, że jest spróchniała było już za późno, ponieważ wylądowałem z łoskotem na ziemi na szczęście dzięki odpowiedniej pozycji niczego sobie nie łamiąc, lecz minusem było to, iż dziewczyna myśląc pewnie, że jestem wrogiem zaczęła mi zwiewać. Zdenerwowany na siebie zacząłem gonić konia co średnio mi szło, ale dzięki bardzo dobrej kondycji jakoś udało mi się chwycić konia za wodzę na co grzecznie stanął a ja widząc co zrobiłem i że jestem tak blisko tego zwierzęcia zacząłem się ze strachu cofać.
- Nie bój się Saro! Nie zrobię ci krzywdy! Jestem szpiegiem z ratusza - powiedziałem do dziewczyny odsłaniając twarz. Bałem się ogiera dlatego wolałem zachować bezpieczny dystans, lecz holsztyn zainteresowany moją osobą zignorował rozkazy jeźdźca i zaczął się do mnie zbliżać na co się skuliłem bojąc się, że zaraz zrobi mi krzywdę.
<Sara? :3 Kias się boi ;c Zwiewać możesz tylko nie za daleko xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz