piątek, 7 kwietnia 2017

Od Reker'a cd. Mari

Widząc jak Connor zwiał chowając się za drzwiami oddziału westchnąłem i podniosłem się od razu idąc w stronę drzwi. Tak wiedziałem, że się bał praktycznie wszystkiego co się rusza i potrafi mówić no, ale teraz to na moje oko lekko przesadzał. Gdyby nawet Mari miała co do niego złe zamiary to by ich nie wypełniła teraz... przecież ona nogą ruszać nie może no ja was proszę! Powoli podszedłem do przerażonego przyjaciela nad którym stanąłem oraz chrząknąłem by zwrócić na siebie jego uwagę co poskutkowało natychmiast.
- Reker... - powiedział moje imię bardzo cichą jakbyśmy kryli się przed wrogiem.
- Tak to ja! A teraz chodź - rzekłem a on rozpaczliwie pokiwał przecząco głową opierając się bardziej o ścianę - Connor ona cię nie zje ani nie pogryzie! - dodałem, lecz uparciuch wiedział swoje i bardzo dobrze unikał mojej ręki, która miała zamiar mu pomóc wstać.
- Zostaw mnie... - szepnął wbijając wzrok w podłogę.
- Oj tam przestań! Wiem, że się boisz, ale nie możesz ciągle unikać ludzi... Zobaczysz fajna z niej dziewucha i się jeszcze zaprzyjaźnicie! - powiedziałem spokojnym tonem i wreszcie jakoś zmusiłem do wstania. Chodź trochę chciał jeszcze zwiać wszedł na oddział oraz stanął przy łóżku przyjaciółki, lecz nie miał odwagi na nią spojrzeć więc spuścił głowę przymykając chwilowo swoje powieki. Mari w moim towarzystwie wydawała się trochę pewniejsza i nie bała się aż tak mężczyzny co mnie nawet cieszyło. No dobra to jedziemy z lekcjami zapoznawania się - zaśmiałem się w myślach przyglądając się dokładnie całej dwójce, która raczej bez pomocy się nie odezwie. Podszedłem z boku do Connora na co ten jakoś zareagował próbując ukryć strach. - Przedstaw się - powiedziałem mu na ucho przez co niechętnie skinął głową.
- Connor Kenway - powiedział szybko - A ty? - dodał również w takim samym tempie jakby bał się, że straci zaraz głos, który ma limity czasowe.
- Mari Perez - odezwała się brązowowłosa cały czas mu się przyglądając.
- Ładne imię - rzekł sam z siebie za co miałem ochotę mu klaskać normalnie, bo akurat tego się nie spodziewałem. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tedy Edward zaszedł go od tyłu oraz położył mu rękę na ramieniu przez co szarpnął mięśniami, lecz widząc lekarza uspokoił się i bez słowa oddał mu jakąś fiolkę, którą wyjął z kieszeni.
- Dzięki Connor - uszczęśliwił się Edward wychodząc z medycznego kierując się zapewne do laboratorium. Chwilę patrzyliśmy jak odchodzi a potem znowu musiałem wymyślić jak dalej pociągnąć ich rozmowę. Uchyliłem już usta a w tedy na salę wbiegł pies rasy Entlebucher Sennenhund. Pan elegancki połasił się chwilę do przyjaciela dając tym samym znak, że to jego pan, lecz widząc kogoś nowego usiadł przy nodze zielonookiego i przekrzywił łepek w prawą stronę uważnie się jej przyglądając. Connor chciał go wziąć na ręce, ale mały w tedy stwierdził, że Mari mu się spodoba i wskoczył na jej łóżko układając się wygodnie na jej udach. Pies patrzył na nią radosnym i spokojnym wzrokiem merdając co jakiś czas ogonkiem.
- Vinci zejdź - szepnął właściciel psa, lecz gdy ten spojrzał na niego błagalnym wzrokiem cicho westchnął - No dobrze jak chcesz to zostań... tylko nie męcz Mari łobuzie - dodał nadal ściszonym głosem. - Ja może już pójdę... - rzekł jeszcze i zwiał, ale zapowiadało się, że jeszcze tutaj wróci.

<Mari? :3 I jak Connor nie jest straszny? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz