piątek, 7 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Erica

Kiedy usłyszałam to o gangu wujka za dawnych czasów, to normalnie zdębiałam! Spojrzałam na niego zdziwiona do potęgi entej, lecz on natychmiast się wycofał i chciał żebym tego nie słyszała.
- Wujek wracaj tu! - warknęłam i pociągnęłam go boleśnie za ucho, na co się skrzywił z bólu - Gadaj co to za gang, bo inaczej chyba urwę Ci ucho! - mruknęłam i nie zamierzałam odpuścić.
- Au... Au... Au!!! - jęczał i się krzywił.
- Gadaj! - mruknęłam stanowczo.
- No dobra dobra! Kiedyś taki tam miałem... Au!!! Nazywał się Son of Anarchy - wyjęczał na co go puściłam, a ten od razu odskoczył jak poparzony ode mnie i złapał się za bolące oraz czerwone lekko ucho. Spojrzał na mnie z wyrzutem w oczach, a ja rozłożyłam tylko ręce tak jakbym nie miała wpływu na to co się teraz dzieje, w geście bezradności, lecz na ustach miałam chytry uśmiech.
- Trzeba było gadać od razu, a nie się stawiać - powiedziałam chytrze się uśmiechając, na co ten przewrócił oczami lekko zirytowany i zły - Nie obrażaj się... - westchnęłam i poszłam w stronę swoich ludzi, którzy słuchali tylko mnie. Ochraniali 25 osób, które nie brały udziału w walce,albo były sparaliżowane strachem. Większość osłaniała swoje rodziny własnym ciałem, więc nie byli groźni tylko przestraszeni, gdyż to byli dobrzy ludzie, którzy tylko trafili do złego obozu... Nawet gdybyśmy ich tutaj zostawili w spokoju, to ja wiedziałam już ze swojego doświadczenia że zostali by zaatakowani przez inne obozy, które były w pobliżu ich już ekhem... nieco upadłego.
Moi ludzie od razu się przede mną rozstąpili by umożliwić mi przejście, więc nawet nic nie musiałam mówić. Stanęłam spokojnie przed 25 ludźmi i spojrzałam na nich uważnie. Dziesięć kobiet i  mężczyzn, plus pięć dzieciaków w wieku 9-10 lat, które chowały się za rodzicami przerażone.
- Spokojnie nie zrobimy wam krzywdy - westchnęłam opierając się o jedno z drzew plecami, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Czemu nas zaatakowaliście? - odezwał się jeden z najbardziej odważnych mężczyzn.
- Ponieważ wasz obóz skrzywdził trzech naszych ludzi, którzy są naszymi przyjaciółmi, a oni też wam nic nie zrobili, lecz i tak zostali boleśnie zranieni, prawie tracąc przy tym życie i nieomal zostawiając swoje rodziny same w tym piekle... My nie atakujemy bez przyczyny! Jednak jeśli ktoś nas celowo prowokuje, krzywdząc niewinnych ludzi, to musimy zareagować - powiedziałam spokojnie na co się zdziwili.
- My o niczym nie wiedzieliśmy.... - odezwał się drugi, zasłaniając swoją żonę i córkę.
- Wiem o tym, dlatego wciąż żyjecie - mruknęłam, na co zdębieli chwilowo - Na boga nie bójcie się tak! - powiedziałam zirytowana - Zabierzemy was do swojego obozu, gdzie otrzymacie niezbędną pomoc i schronienie, chyba że będziecie chcieli iść w swoją drogę, ale z tej ostatniej opcji radziłabym zrezygnować,bo na bank dopadną was Trupy albo Demony, a oni od razu zrobią z was niewolników albo od razu zabiją - powiedziałam i spojrzałam w niebo - Wybór należy do was, ale podejmiecie decyzje dopiero jak was nieco podleczymy - westchnęłam i spojrzałam na nich ponownie - Z tego co widzę to niektórzy z was są skrajnie wycieńczeni, a niektórzy chyba mają jakąś grypę, sądząc po ich rozpaleniu na twarzy i drżeniu charakterystyczne mięśni - dodałam.
- Jesteś lekarzem? - spytała tym razem kobieta za swojego męża.
- Jestem lekarzem i dowódcą - odparłam patrząc na nich spokojnie - No ale my tu gadu, gadu a czas leci... Strzały pewnie zwabiły tu zombie, które pewnie już tu się wloką, wiec wolałabym porozmawiać w bardziej bezpiecznym miejscu - dodałam, na co moi ludzie skinęli głowami, a później po dłuuuugiej chwili tamci ludzie, na co ruszyłam w stronę swojego konia, na którego od razu wsiadłam.
**
W obozie od razu dowiedziałam się że z Raulem nie jest za dobrze bo powróciły mu wspomnienia z tortur które kiedyś przeżył u Trupów. Wtedy został schwytany ze swoją narzeczoną, którą niestety zabili na jego oczach, lecz wcześniej się jeszcze nad nią poznęcali. Raul bardzo to przeżył i dłuuuugo nie chciał nikogo mieć. Bał się po prostu kolejnej, bolesnej straty, lecz podobno w Śmierci znalazł sobie jakąś kobitkę imieniem Ajris, która była strasznie strachliwa i nawet bardziej niż siostra Will'a, lecz Raul jakoś sprawił że stali się parą i nawet się jej oświadczył, a ta przyjęła oświadczyny! To był znak że powoli ruszał do przodu i przełamywał swój strach, lecz teraz przez wujka on powrócił na nowo i bał się wyjść nawet z pokoju! Poszłam do niego i z nim porozmawiałam, przepraszając go za wszystko, ale nie był zły... Podałam mu złoty pył, który po chwili zaczął pomagać, lecz wiedziałam że musi dostać więcej dawek.

< Eric? ;3 brak weny ;c będziesz rozmawiał z tamtymi ludźmi? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz