piątek, 7 kwietnia 2017

Od Erica cd. Kiary

Przewracając coraz nowsze kartki znajdujące się w segregatorze aż wreszcie natknąłem się na zielonego psa. To byłoby chyba to - mruknąłem w myślach wyciągając odpowiedni arkusz. Kierunek się zgadzał tak samo jak zapoczątkowanie znaku tylko problem tkwił w tym, iż nazwa obozu została zamazana i dokładnie nie wiedziałem na kogo mam uderzyć... Jutro zrobię piekło - westchnąłem wstając i kończąc jak na razie pracę.
****
Następnego dnia rano nigdzie nie mogłem znaleźć Kiary a widząc Raula coś mi w głowie zaświtało dlatego chciałem się do niego na spokojnie zbliżyć, ale ten w tym samym momencie kiedy mnie zobaczył zwiał przez co zaczęła się gonitwa. Ludzie jak zwykle się śmiali widząc jak znowu kogoś gonię do swoich interesów przez co myślałem, iż zaraz chyba każdego uduszę, ale jakoś udało mi się skupić tylko na Raulu i go złapać oraz zaciągnąć do gabinetu. Kondycję jakoś poprawiam... Czas zacząć znowu biegać maratony - zaśmiałem się w myślach siadając na przeciw niego.
- Gdzie Kiara i kim jest ten obóz... - mruknąłem starając się nie wyjść groźnie.
- Nie mogę powiedzieć - odparł od razu i jak wiadomo taka odpowiedź mi się nie spodobała dlatego zrywając się na równe nogi położyłem gwałtownie dłonie na biurku co spowodowało huk przez co prawie podskoczył, ale nie pokazał mi swojego strachu.
- Gadaj! Skrzywdzono mi szpiega i przyjaciela więc muszę być sprawiedliwy. Poza tym nie chcę, żeby coś stało się mojej siostrzenicy - warknąłem wściekle już się nie hamując. Oczywiście go to nie ruszyło i nadal się upierał, że nic mi nie powie, ale wspominając, że pójdzie na tortury chyba go złamałem, bo zdębiał oraz pobladł znacząco. Bał się tego co było widać na pierwszy rzut oka... Nie lubiłem straszyć tym ludzi no ale mus to mus. Powiedział od razu wszystko dotyczące obozu Bonr dlatego nie chcąc go dłużej męczyć pozwoliłem mu wyjść a ten wystrzelił normalnie jak strzała znikając na korytarzu w popłochu. Zaufanie mu pewnie do mnie spadło - westchnąłem przewidując tak banalną rzecz. Nie chcąc dłużej czekać zabrałem 800 swoich ludzi i ruszyliśmy na Grunwald. Kpina totalna, że wilczki, które liczą co najmniej 100 osób chcą ruszyć na nas... No proszę was my mamy prawie 14 tysięcy ludzi a oni są dla nas jak mrówki.
****
- Jedziesz z nami na imprezkę? Co tak późno? - powiedziałam rozbawiona Kiara przez co też w moich oczach było widać rozbawienie.
- Ja zawsze korzystam. Musiałem z kimś pogadać - rzekłem spokojnie a ona spojrzała na mnie podejrzliwe. - Pogadamy o tym później... Czas na Grunwald - zaśmiałem się skupiając się na drodze i nie słuchając jej mruczenia myślałem jak tu zaatakować wroga. 
****
Po około godzinie byliśmy już blisko obozu wiec zatrzymaliśmy konie i zaczęliśmy wymyślać plan. Moi chłopcy już od razu wiedzieli co chcą zrobić, bo widząc granaty błyskowe i dymne myśleli o zabawie. 
- Bez szaleństw... Nie zabijamy tych spokojnych... - mruknąłem na ich na co skinęli głowami i zniknęli w krzakach. Czekaliśmy chwilę a widząc pierwszy błysk od razu kazałem ludziom atakować. Zrobili to bez żadnego wahania a ja po cichu oddaliłem się od towarzystwa zachowując taktykę snajpera. Gdzie jesteś Forst? - zapytałem sam siebie chowając się na drzewach i po krzakach aż wreszcie zobaczyłem odpowiednią mordę. To ty?! - warknąłem z niedowierzaniem. Cele zamknięte były najgorszymi więzieniami na świecie... Najpierw cię torturowali a później śmierć... wiecie tam te trucizny, krzesła elektryczne itp... A tutaj mamy samego dyrektora. Prychnąłem i nie zastanawiając się długo oddałem strzał a pocisk przeszedł kłęby dymu rozwalając mu czaszkę. "Biedaczek" padł pomiędzy swoimi przestraszonymi ludźmi. Ścierwo - fuknąłem zabijając przy okazji kilku innych ludzi. Błyski, dym, wrzaski... Normalnie mini wojna... Czekałem jeszcze trochę aż wreszcie się uspokoiło a ja mogłem po cichu wyjść z kryjówki. - Trochę jak za czasów mojego gangu - zaśmiałem się do Kiary po czym palnąłem się w łeb - Nic nie słyszałaś - dodałem szybko.

<Kiara? :3 Nic nie słyszałaś xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz