piątek, 28 kwietnia 2017

Od Reker'a cd. Kiary

"Ja ciebie też Karuś" te słowa właśnie miały paść z moich ust gdyby nie to że usłyszałem świst pocisków przecinających niczym nóż powietrze i jak się okazało były one wymierzone w nas i trafiły w klatkę piersiową... Snajperzy trafili pewnie blisko serca gdyż szybko traciliśmy krew leżąc niczym zabawki bezwładnie na ziemi. A więc tak mamy umrzeć? - spytałem siebie w myślach czując, że zaraz zasnę wiecznym snem. Kiedy miałem już zamykać zmęczone tym wszystkim oczy zobaczyłem jak Olivier i kilku żołnierzy biegną w naszą stronę, lecz założyciel dopadł nas jako pierwszy mówiąc a raczej krzycząc coś do nas, ale ja już sam nie wiedziałem co i zmęczony tym wszystkim zamknęła oczy dając zabrać się przez ciemność. Niech się dzieje już co chce - stwierdziłem w myślach wiedząc, że w razie czego i tak walczyć będę dla naszego synka jak i mojej żony! Nie mogłem teraz powiedzieć, że się poddaje, ponieważ zaszedłem zbyt daleko by teraz skończyć pięć stup pod ziemią. Nie trafiłem od razu do pustki tylko do miejsca pomiędzy snem, życiem a właśnie nią. Czułem jak ktoś kładzie mnie na czymś zimnym a potem bolesne cięcie spowodowało trafienie do ciemności gdzie nie wiedząc czemu leżałem na brzuchu przez co zacząłem się rozglądać szukając ewentualnego niebezpieczeństwa, które gdzieś tutaj mogło na mnie czyhać. Przez to, że nikt się jeszcze do mnie nie zbliżył wstałem oraz zacząłem chodzić po pustce nerwowym krokiem przez co zamiast robić mi się cieplej dopadał mnie jeszcze większy chłód... W pewnym momencie tego bezmyślnego chodzenia stanąłem w miejscu zaczynając myśleć nad tą całą sytuacją w jakiej się znalazłem. Tysiące myśli zaprzątało teraz moją głowę a jako, iż chłód wzrastał usiadłem po turecku na podłodze oraz podpierając głowę na prawej ręce, którą oparłem na kolanie westchnąłem cicho.
- Kto i dlaczego nam to kuźwa zrobił?! - warknąłem groźnie jak na wroga, który siedziałby na przeciwko mnie. Siedziałem tak jeszcze chwilę analizując całą sytuację niczym wojskowy układający plan misji do czego musi potrzebować map terenu by wiedzieć gdzie i jak ma przejść oraz w razie czego się ukryć aż wreszcie przede mną pojawił się obraz jak z telewizora, lecz nie z widoków co dzieje się aktualnie w świecie żywych, ale z tego co działo się w wieży gdy my siedzieliśmy pod murami. Na zapisie wspomnień była moja ekhm... matka ekhm... no wiecie ta suka Cassandra! Rozmawiała z jakimiś mężczyznami, którzy mieli przy sobie broń snajperską i chyba byli nowi, bo żaden nie pasował mi do snajperów z wieży kiedy byłem jeszcze Duchem! Śmieli się oraz chytrze uśmiechali a kiedy podali sobie dłonie jakby zatwierdzali umowę poszli do jej mieszkania gdzie rozstawili broń w oknie pod odpowiednim kątem idealnie na nas! Cassandra dała im po flaszce oraz papiery mówiące o tym, że byli na jakiejś super ekstremalnej misji gdzie zabili ogromną ilość wrogów co gwarantowało im na skoczenie na pierwsze oraz drugie miejsce najlepszych snajperów w wieży... Potem tylko nas namierzyli oraz każdy z nich oddał jeden strzał następnie przybili sobie piątkę i pokazuję tej suce, że leżymy krwawiąc z uśmiechami na twarzy odeszli skocznym krokiem.
- Ty szmato! Śmiałaś się zwać moją matką?! Tylko mnie i moją rodzinę kurwo zabić chciałaś! Dopilnuję byś zginęła w męczarniach tak jak Michael! Nauczysz się pokory... - warknąłem zrywając się na równe nogi i już miałem dopaść ją we wspomnieniach, ale obok mnie pojawiła się Kiarcia, do której od razu by opanować jakoś złość się przytuliłem mrucząc coś pod nosem co lekko ją zdziwiło.
- Rekuś co się stało? - zapytała widząc, że coś wyprowadziło mnie z równowagi.
- Ta suka Cassandra! To ona chciała nas zabić! Ja już dopilnuję by zdechła! - warknąłem znowu a wtem obraz szybko się zmienił i zobaczyliśmy na nim wujka Erica.

<Kiara? :3 Wujek wnerwiony? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz