sobota, 29 kwietnia 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Nie przejmowaliśmy się zdziwionymi żołnierzami ani ranami, bo teraz liczyło się tylko uciec z tego przeklętego miejsca! Nie cierpiałem wieży przez to co nam zrobiono i na myśl, że w kroplówce znowu mogłaby być trucizna przechodziły mnie po plecach ciarki. Chodź jeszcze przed chwilą czułem, że mogę w jednej chwili pocwałować do ratusza to teraz myślałem, iż zaraz padnę! Ręce mi drżały a serce bolało jak diabli więc postanowiliśmy zrobić sobie w bezpiecznym miejscu postój gdzie od razu opadliśmy pod budynkiem ciężko dysząc, lecz nie żałowaliśmy swojej decyzji, bo gdyby nas nawet pasami przywiązali to jakoś byśmy się wyrwali a jakby się nam to nie udało to raczej byśmy powariowali a w tedy nasza psychika znowu popadłaby przez to wszystko w ruinę. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę przytulając się do siebie aż postanowiliśmy ruszać dalej by nie marnować czasu... Poza tym nie mieliśmy przy sobie broni, gdyż rozbroili nasze mundury co nastąpiło pewnie gdy nas operowali co mnie zirytowało i to bardzo, bo czułem się taki bezbronny w tym ogromnym świecie. Powoli wstaliśmy oraz wsiedliśmy na Persefonę oraz Feniksa, które wiedząc, że jesteśmy ranni nie wygłupiali się. Kiedy mieliśmy już opuszczać to miejsce usłyszeliśmy stukot końskich kopyt na co obejrzeliśmy się przez ramię i na wzniesieniu zobaczyliśmy wujka Erica, który odetchnął z ulgą oraz do nas podjechał.
- Nie mogliście się już doczekać powrotu do domu co? - zapytał na co zacisnęliśmy mocniej dłonie na wodzach swoich wierzchowców.
- Nigdy więcej nie chcę tam być - odpowiedziałem stanowczym, ale jednocześnie słabym tonem głosu.
- Wiem, wiem! Wracamy do ratusza, bo musicie się wyleczyć... Takie rany to nie przelewki - stwierdził a już po chwili za nami pojawili się żołnierze, którzy ciągnęli za sobą związaną jak najmocniej i z workami na głowie trójcę świętą... Miałem ochotę już teraz zastrzelić tą sukę, ale skoro wujek ma straszne tortury to wolę zostawić mu tą całą robotę. Żołnierze dziwili się, że potrafimy na koniach usiedzieć po takim niebezpiecznym postrzale, ale się tym nie przejmowaliśmy, gdyż była to dla nas pewna norma i jak widać ludzie chyba nas za to podziwiają...
*****
Będąc już w ratuszu nasze konie od razu pognały do stajni gdzie zapewne zajęli się nimi ich ulubieni stajenni. Miałem ochotę zrzucić ten zakrwawiony mundur, ale wujek kazał nam iść na medyczny co chcąc nie chcąc zrobiliśmy... Szliśmy właśnie korytarzem aż przed nami pojawiła się zza zakrętu dwójka mężczyzn. Jeden gonił drugiego co nas zdziwiło, ale nie zdążyliśmy nic powiedzieć, bo ten, który uciekał przewrócił się tuż przed nami.
- Hej nic ci nie jest? - zapytałem zdezorientowany na co zadrżał a wyglądał na starszego od nas co mnie zdziwiło i wzbudziło pewne podejrzenia.

<Kiara? :3 No Adam i Colins wreszcie się pokazali xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz