niedziela, 30 kwietnia 2017

Od Kiasa cd. Sary

Czy ona sugeruję, że w poprzednim wyglądałem okropnie? - pomyślałem rozbawiony przeglądając się jeszcze raz w lustrze z zadowoleniem, bo nawet mi ten płaszcz pasił bardziej niż mój poprzedni, który prawie wyblakł i nadawał się do wyrzucenia. Ojciec z uśmiechem poczochrał mnie po włosach i wepchnął do ręki z powrotem czekoladę, na którą popatrzyłem z pewną obawą.
- Nie mogę tego wziąć! Tego się strasznie długo szuka... - westchnąłem chcąc oddać mu słodycz, ale on schował ręce za plecami.
- Synuś to jest prezent i mamy tego dużo więc się nie przejmuj tylko jedz! - zaśmiał się cicho na co niepewnie pokiwałem twierdząco głową po czym spojrzałem na zegar gdzie malowała się już godzina osiemnasta.
- Tato dzięki jeszcze raz za prezent, ale muszę iść... Wiesz muszę jutro wcześnie wstać, napisać jeszcze raport i takie tam rzeczy - westchnąłem ciężko.
- No to idź! Uważaj nie siebie - rzekł a ja nacisnąłem klakę drzwi.
- Tak będę, będę! Nie martw się! - uśmiechnąłem się do niego po czym wlazłem do cienia i rozpłynąłem się w nim... Zwykły laik pomyśli, że miał zwidy, ale to tylko jedna z wielu sztuczek jakie potrafią robić szpiedzy. Poszedłem do swojego pokoju, który dzieliłem z moją kochaną Alice, która gdy tylko mnie zobaczyła podbiegła do mnie oraz się przytuliła co mnie nie dziwiło, bo zazwyczaj tak robi a ja nie mogę się nadziwić, że kobieta w 6 miesiącu ciąży potrafi tak zasuwać!
- Hej kochanie! - powiedziała radośnie patrząc się w moje oczy.
- Część królewno - uśmiechnąłem się do niej radośnie.
- Nowy płaszcz? Skąd taki rzadki materiał? - zdziwiła się oglądając mnie uważnie.
- Od ojca dostałem. Ładny nie? - rzekłem zachwycony na co pokiwała twierdząco głową.
- Nie za bardzo cię rozpieszcza Kiasuś? - zaśmiała się a ja pokręciłem z niedowierzaniem głową i podałem jej do ręki czekoladę na co aż wytrzeszczyła oczy - Ale skąd?! - niemal krzyknęła.
- Spytaj się teścia - zaśmiałem się znowu - Zjedz sobie kotku ja nie mogę, bo przytyję i znowu biegania mi dołożą - stwierdziłem z westchnieniem podchodząc do łóżka, na które opadłem.
- Właśnie miśku... Dzisiaj idę spać do mamy przykro mi - posmutniała a ja tylko machnąłem na to ręką.
- Nie przejmuj się aniele! Jak raz się sam prześpię to nic mi nie będzie! Najważniejsze, że nie ma już tam tego dziada... - stwierdziłem na co się uśmiechnęła i podniosła z ziemi torbę na ramię - Uważaj na siebie kochanie - dodałem jeszcze patrząc cały czas na nią.
- Jasne! Dobranoc kotku! - rzekła otwierając drzwi.
- Dobranoc! Kolorowych! - uśmiechnąłem się do niej po raz kolejny a kiedy zostawiła mnie samego wbiłem wzrok w sufit po czym gdy uznałem, że już się na patrzyłem usiadłem przy biurku i machnąłem szybki raport z misji jeszcze przed dowiedzeniem się, że Olivier to mój ojciec, później poszedłem wziąć prysznic, ale nie przebrałem się w piżamę tylko w nowe, czyste rzeczy. Niby spać mi się nie chciało, ale gdy położyłem się na mięciutkim łóżeczku oczy zaczęły mi się same kleić, ale ja walczyłem dzielnie ze snem i zacząłem nad tym wszystkim myśleć. Sara wydawała się dzisiaj taka jakaś smutna... Może to z powodu, że nie może uprawiać parkuru? Nie... przecież jak coś to chyba może z tatą pogadać by jej pozwolił! Może to z mojego powodu? No cóż nie wiedziała nic o mnie przez długi szmat czasu a tu nagle znikąd się pojawiam i juhu braciszek... Nie chcę zabierać jej taty! Chyba rzeczywiście do nich nie pasuję i tylko im rodzinne więzi psuję... Lepiej by było, żeby mafia zabiła i mnie albo na tych torturach trupem bym padł! Wszystko tylko psuć muszę! Jestem beznadziejny - westchnąłem w myślach i zasnąłem zanurzając się w spokojnych snach.
*****
Obudził mnie jakiś hałas w pokoju a widząc otwarte okno na oścież zaniepokoiłem się, bo nie przypomniałem sobie, żebym je zostawił nawet przymknięte! Chciałem się podnieść by móc je zamknąć, ale w tym samym momencie ktoś wykręcił mi boleśnie ręce do tyłu oraz zakneblował przez co przestraszyłem się i to nie na żarty! Zacząłem się szarpać i próbowałem odchylić głowę by zobaczyć twarz napastnika, lecz ten wykorzystał ten moment i uderzył mnie w głowę z taką siłą, że straciłem przytomność poddając mu się. Wiedziałem, że będę bezbronny a co gorsza nie wiedziałem kim jest porywacz i czego on ode mnie chce i co mi zrobi! Mówię wam przerażające uczucie i nie zdziwię się jakbym przez sen drżał ze strachu.
*****
Obudziłem się na zimnej, brudnej, betonowej podłodze, z której pod ścianami wystawały druty zbrojeniowe. W powietrzu unosił się okropny zapach wilgoci a ja czułem się tak strasznie słabo. Na szyi miałem obrożę dla psa podobną do skórzanego paska a na dodatek przywiązano mnie do ściany jak jakiegoś psa do budy! Chciałem się wyrwać, ale to zamiast pomóc pozostawiło na nadgarstkach krwawe ślady a łańcuchy rozniosły po pomieszczeniu charakterystyczny dźwięk... Leżałem tak jeszcze chwilę chcąc całkowicie dojść do siebie a w tedy usłyszałem skrzypnięcie drzwi a do pokoju wszedł jakiś mężczyzna, który chytrze się uśmiechał i już od samego patrzenia na niego wiedziałem, że chce mi zrobić krzywdę dlatego chciałem zerwać się z miejsca i go zaatakować, lecz łańcuch był za krótki a ja w nagrodę dostałem od niego kopa w głowę przez co ją spuściłem wypluwając na podłogę krew, ale on podniósł mi ją boleśnie za włosy i spojrzał w moje oczy lodowatym wzrokiem. Jego zimna zieleń oczu mnie wprost przerażała, ale zachowałem poważną minę by nie pokazać mu, iż się boję.
- No cześć piesku! Dużo nam za ciebie dadzą - rzekł klepiąc mnie po policzku na co go w końcu ugryzłem... No po prostu gościu już mnie wnerwia. 
- Sam jesteś psem - warknąłem na niego wściekle za co kopnął mnie mocno w brzuch na co prawie zawyłem z bólu. 
- Tak się bawimy szczeniaku?! - uśmiechnął się przebiegle i zaczął mnie tłuc do krwi... Czułem, że chyba złamał mi żebra albo tylko mi się tak wydawało? Sam nie wiem... Ból był okropny! Najbardziej kopał mnie po głowie i brzuchu przez co w końcu rozbił mi mój łepek, z którego zaczęła sączyć się krew a ja już uznałem, że mi dosyć więc kuląc się zacząłem coraz bardziej się zasłaniać by móc złapać jego nogę i jakoś go przewrócić, ale to było niestety na marne... Na koniec jeszcze po ciaśnił mi obrożę przez co prawie się dusiłem - Oj tam! Nie dramatyzuj pieseczku, bo wiem, że się nie udusisz! Wytresujemy cię na idealnego kundla do każdej zachcianki i nawet do tego - mówiąc to wskazał ruchem głowy na mój tyłek przez co pokręciłem przecząco głową nie zgadzając się by mi to zrobili... - Będzie fajnie! Ale to jutro! - zaśmiał się i kopnął mnie w głowę przez co straciłem przytomność. Ja tu nie wytrzymam... Jak mnie zgwałcą to sam sobie życie odbiorę - jęknąłem przerażony w myślach.

<Sara? :3 Tatuś szukać go będzie? ;-;> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz