Nie mogłem uwierzyć, że ogier jest taki łagodny! Nie kopnął ani mnie nie ugryzł co było szokiem totalnym, bo gdy Avon tylko na mnie spojrzał wpadał w taki szał, że tylko jego ulubiony stajenny mógł go uspokoić. Nidy nie wiedziałem co mojemu ogierowi jest... Dla innych grzeczny aniołek a dla mnie szatan. Widząc jak holsztyn się trochę odsunął powoli wstałem oraz poprawiłem płaszcz przyglądając się uważnie nadal bojącej się dziewczynie, która kurczowo trzymała się wodzy konia.
- Jestem Kias a ty Sara z tego co wiem - przedstawiłem się a ona niepewnie skinęła głową - Nie musisz się mnie bać, bo nie zrobię ci krzywdy! W takim stanie przejażdżki raczej nie są raczej stosowne więc radze ci zawrócić - dodałem a na jej reakcje dłużej czekać nie musiałem, gdyż pogoniła konia w stronę ratusza a ten ruszył od razu uważając by swojej pani nic się nie stało.
Chowając się w cieniach powoli ruszyłem też w stronę naszej obozowej siedziby. Nie śpieszyłem, bo i tak pewnie jakbym wrócił szybko wynudziłbym się albo dostał ochrzan, że się gdzieś po terenach szlajam a tak to mogłem chociaż naturę poobserwować. Będąc niewidzialnym mogłem robić prawie wszystko z zaskoczenia oraz być spokojnym, że nikt mnie nie zauważy i nie zabije co było chyba najgorszym scenariuszem dzisiejszych czasów nie licząc zjedzenia żywcem przez zombie. Nagle usłyszałem za sobą stukot końskich kopyt więc przywarłem plecami do drzewa mrużąc oczy by czasami złośliwe patrzałki nie pokazały swojego blasku. Jak się okazało był to sam pierwszy założyciel Duchów czyli Olivier Stevenson ze swoimi dziesięcioma najlepszymi żołnierzami, którzy go ochraniali przed niebezpieczeństwem. Tylko dziesięciu? Saw przyjeżdżał zazwyczaj ze stoma - stwierdziłem w myślach przeżywając kolejne małe zaskoczenie co do "nowego" rządzącego. Pewnie jechał odwiedzić córkę, która powinna dotrzeć już do swojego pokoju albo placu głównego.
Przyśpieszyłem trochę tępo przez co dotarłem do "domu" praktycznie równo z nimi, lecz ja w przeciwieństwie do nich wspiąłem się na budynek gdzie położyłem się obok Leona, który cały czas tak jak ja był niewidocznym dla ludzkiego oka.
- Gdzieś się szlajał znowu? - zapytał cicho nie odrywając wzroku do witającego się Erica z założycielem Duchów.
- Później ci opowiem a teraz cichaj! - mruknąłem na niego a widząc, że dalsza akcja będzie toczyła się w budynku szybko po hopsałem w jego stronę wchodząc teraz w cienie nieco ciemniejsze od tych, które panują na zewnątrz. Tak jak przypuszczałem Olivier chciał się spotkać z Sarą dlatego poszli do jej pokoju, lecz ta na początku nie wydawała się palić do swojego rodzica wielką chęcią. Dopiero teraz jednak mogłem zobaczyć, że obok mężczyzny stoi jakaś dziewczynka. Mogłem bardziej przekartkować jej akta, żeby poznać jej imię - stwierdziłem w myślach wstrzymując wdech.
<Sara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz