sobota, 29 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Reker'a

No dobra... To było dziwne kiedy ten  chłopak się przewrócił przed nami, a raczej mężczyzna, bo był starszy od nas! Kiedy tylko Reker się do niego odezwał ten zadrżał, a mnie to strasznie zdziwiło, bo takie reakcje miały tylko osoby bite i tak dalej... Kiedy złapał go za ramię jego kolega, jakiś starszy mężczyzna z tego co wywnioskowałam po wyglądzie, ten zemdlał nagle, co było dla nas kolejnym szokiem!
- Adam! - powiedział ze zmartwieniem jego kolega.
- Znasz go? - spytałam.
- Tak! Należy do mojej drużyny od niedawna... - westchnął - Wszystkiego i wszystkich się boi, a teraz zabrał mi jedną rzecz i się po prostu przestraszył gdy go nakryłem. To dobry chłopak i nie jestem na niego zły, lecz martwię się o niego... Tak w ogóle jestem Colins! - przedstawił się na koniec, a my na jego mundurze zauważyliśmy pięć złotych gwiazd zaawansowanego dowódcy.
- Ja jestem Kiara - przedstawiałam się.
- A ja Reker - również się przedstawił Rekuś.
- Widzę że tez jesteście dowódcami - powiedział podnosząc tego całego Adama - E... Czemu na mundurach macie tyle krwi, jeśli mogę wiedzieć.
- Jak zwykle ktoś nas chciał zabić, a teraz idziemy na medyczny by się wyleczyć... Dzień jak co dzień w sumie - westchnęłam ciężko i zaraz złapałam się za serce, sycząc z bólu.
- Wszystko w porządku Kiaro? - spytał ze zmartwieniem Rekuś.
- Ta...Chodźmy już na ten medyczny, bo już ledwie stoję! - mruknęłam i ruszyliśmy.
Na medycznym Edward widząc nas w jakim jesteśmy stanie oraz gdy zobaczył nasze świeże szwy na klatkach piersiowych, złapał się za głowę... Nie mógł uwierzyć że chodziliśmy i jeździliśmy normalnie, gdy mamy takie rozległe rany i powinniśmy być w śpiączkach!
- Jesteście tuż po operacji przy sercu, a wy normalnie chodzicie i jeździliście konno?! Oszaleliście?! - spytał podniesionym głosem z niedowierzaniem.
- Właściwie to wracaliśmy do Ratusza... Nieważne! Jesteśmy teraz na medycznym więc nie marudź! - fuknął niezadowolony Reker - Głowa boli od tego twojego podniesionego jazgotu - dodał.
- Co cud że wam szwy nie puściły! Powinniście leżeć w śpiączce murowanej przez dwa, trzy tygodnie! - powiedział znowu nie mogąc uwierzyć.
- Tia... Jesteśmy niesamowici... - powiedziałam z ironią - Nie drzyj się na boga! - dodałam łapiąc się za coraz bardziej bolącą głowę i opadłam na poduszki ciężko dysząc. Byliśmy na tej samej sali co Adam, Colins oraz jakiś Draw... Nie mam pojęcia czy ostatnie imię dobrze zapamiętałam, ale w każdym razie, nie byliśmy sami, co zapewniało większe bezpieczeństwo! Edward podłączył nam jakieś kroplówki i leżeliśmy na swoich łóżkach senni, ale nie chcieliśmy zasnąć... Jaką ja czułam ulgę, że nie jesteśmy już w wieży, tego nie macie pojęcia! Tutaj czułam się z Rekerem bezpiecznie i czuliśmy się tutaj wśród ludzi normalnie.
Martwiłam się o Rajanka i dzieciaki, bo w końcu ktoś musi prowadzić im zajęcia, a miałam nadzieję że  nie trafią do tych nauczycieli, których nie chcieli... Zabawne jak bardzo przywiązaliśmy się do swoich uczniów! Chcieliśmy im przekazać całą swoja niezbędną wiedzę oraz chcieliśmy żeby byli bezpieczni. Normalnie jak z rodziną! Po około godzinie, ten cały Adam zaczął się budzić, a ja dopiero teraz zauważyłam że jest przypięty pasami żeby nie uciekł...
Nienawidziłam pasów! Przypominały mi tylko o wieży, oraz o tym jak bardzo tam cierpieliśmy! Ten cały Colins i Draw spali, bo byli wycieńczeni, a Adam otworzył przerażony oczy i zaczął się szarpać. Miał łzy w oczach i rozglądał się nerwowo. Kiedy dodatkowo zobaczył igły, gdy Edward się do niego zbliżał by zapewne podać mu jakieś leki, jeszcze bardziej zaczął panikować.
- Adam uspokój się! Nikt Ci tu nic nie zrobi! - powiedział Edward, starając się go uspokoić, lecz jego obecność przy nim sprawiała, że jeszcze bardziej się bał.. Spojrzałam na Rekera ze spojrzeniem tylu "On też miał eksperymenty na sobie i go bito".

< Reker? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz