No... Dziwnie było! Wujek ustawiał mi ręce, które całe drżały jak przed jakimiś torturami! Moje mięśnie były tak spięte i sztywne, że wujek nie mógł uwierzyć, iż aż tak jesteśmy spięci. Poczochrał mnie wiec po włosach co straszkę pomogło i powiedział parę kojących słów.
- Kiaro spokojnie! Nie zjem Cię! - powiedział spokojnie.
- To nie jest dobry pomysł... - jęknęłam ze strachu.
- Będzie dobrze! Naśladuj tylko mnie i będzie dobrze - powiedział na co niepewnie skinęłam głową. Zaczęliśmy robić dziwne kroki w przód, tył, na boki i takie tam, a ja prawie nadepnęłam wujka i się zmieszałam, lecz on pociągnął mnie dalej, bym nie zwracała na to uwagi. W końcu przyszedł czas gdzie miałam ten kawałek zatańczyć z Rekusiem, na co się strasznie zestresowałam, bo nie chciałam go zadeptać!
- Kiaruś przepraszam jak cię nadepnę - jęknął jakby zaraz mieli zabrać go na ścięcie.
- Ja tak samo Rekuś - jęknęłam równie przerażona co on.
Zaczęliśmy niepewnie tańczyć, ale o dziwo dobrze nam szło i obyło się bez deptania! Nasze ruchy były coraz mniej spięte, a bardziej pewne, na co Katrina i wujek się cieszyli, lecz w końcu postanowiliśmy się oderwać od siebie, bo to było dla nas za dużo jak na jeden dzień, a oni to doskonale wiedzieli.
**
Gdy wróciliśmy do pokoju, nasz synuś ucieszył się na nasz widok, a gdy zobaczyłam że wyciągnął w moją stronę rączki, to myślałam że zaraz się rozpłynę z tego szczęścia! Wzięłam maluszka na ręce i zaczęłam go karmi, a ten był głodny jak wilk... Ssał mleko łapczywie, na co ja i Reker się śmialiśmy cichutko, a on patrzył na nas swoimi oczkami. Kiedy maluszek się najadł, chciał iść do taty, więc ostroznie mu go podałam, a ten wtulił się w niego i zaczął zasypiać, lecz kurczowo trzymał go rączkami, jakby chciał powiedzieć "nie odchodź". Ja natomiast poszłam do łazienki, gdzie zaczęłam brać prysznic, który działał kojąco na moje mięśnie i nerwy... Jutro miałam mieć urodziny, a ja nienawidziłam swoich urodzin z tego powodu, iż żadne z moich rodziców mnie nie kochało, tylko cały czas okłamywało i raniło... Byłam tak zdołowana, że miałam ochotę nie dożyć następnego dnia! Ten jeden dzień, wywoływał falę przykrych wspomnień, które raniły gorzej niż najbardziej tępy nóż, który zadawał ofierze więcej cierpienia. Nadal moje serce nie potrafiło zrozumieć jak ojciec mógł mnie nie chcieć i nie kochać oraz jak mógł być taki bezwzględny! Ludzie mu ufali, a on co? Miał wszystkich gdzieś i po trupach do celu o władzę... Moje rozmyślenia przerwało to, jak ktoś położył mi rękę na ramieniu, gdy tak stałam nieruchomo pod bieżącą wodą i się wzdrygnęłam przestraszona, lecz gdy zobaczyłam że to Reker, uspokoiłam się.
- W porządku? - spytał zmartwiony.
- Tak, tylko zamyśliłam się... Myślę o tym weselu jak to będzie - westchnęłam kłamiąc nieco - Trzeba będzie wyznaczyć wszystkich co kto będzie robił, a ja nie mam jak na razie pomysłów ani nic... Sam taniec mnie wykończył - mruknęłam na koniec, na co mnie pocałował dla otuchy i spojrzał tym swoim cudnym wzrokiem, który tak koił wszystkie moje nerwy, niczym najwspanialszy lek uspokajający ale jeszcze taki... pluszowy! Zawsze mogłam się w niego wtulić, a on nigdy nie protestował i uspokajał mnie bez żadnych wotów że powinnam się opanować i takie tam. Kochałam go na zabój i nie miałam pojęcia jak kiedyś sobie mogłam bez niego radzić... Uśmiechnęłam się do niego promiennie i odwzajemniłam jego pocałunek, tuląc się w niego.
- Już sobie wyobrażam jak cudownie wyglądasz w garniturze - powiedziałam patrząc mu w oczy, a uśmiech nie znikał z moich ust.
< Reker? Eric? ;3 ja nie wiem co Ty tam rano wymyślisz, a co wujek xdd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz