wtorek, 4 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Erica

- Kiaruniu pomogę ci się przełamać tylko musimy sobie mocno zaufać! Obiecuję ci, że jeszcze będziesz leczyła ludzi, ale teraz będę musiał ci podać złoty pył. Wygląda mi to na stres pourazowy dlatego to będzie najlepsze, zgodzisz się? - zapytał cały czas mnie do siebie przytulając - Damy radę! - dodał jeszcze.
- A co jeśli to nie pomoże? - wyłkałam załamana.
- Pomoże! Zaufaj mi dobrze? - spytał na co musiałam chwilkę pomyśleć, bo nie wiedziałam czy Złoty Pył mi pomoże, czy po prostu jestem na coś chora i to koniec... Szybko w swoim umyśle toczyłam pojedynek z tym czy warto czy nie, lecz w końcu zadecydowałam, że jednak co mi szkodzi... "Najwyżej mi to nie pomoże" westchnęłam w myślach załamana.
- No dobrze - powiedziałam w końcu, mając cichą nadzieję że lek mi jednak pomoże, bo tak jak mówił wujek, ja kochałam swój zawód lekarza tak samo jak dowództwo!
Eric wyjął po chwili strzykawkę ze złotym pyłem, wziął delikatnie moją drżącą lekko rękę i wbił się delikatnie w żyłę, po chwili wstrzykując całą zawartość strzykawki do moich żył. Poczułam się po chwili lekko otumaniona, a cały strach i zdenerwowanie jakby zostało stłumione.W końcu po paru minutach zasnęłam.
**
Obudziłam się w swoim pokoju, gdzie przez okna wpadało jasne światło, które dawało wstające słońce. Otwierając oczy od razu spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę dziesiątą dwadzieścia. Przez ostatnie dni nie spałam, bo zajmowałam się sprawami założyciela i w ogóle wszystkim... A kiedy wczoraj dostałam złoty pył, który ukoił moje szarpane nerwy, bezproblemowo zasnęłam i tyle spałam. Leżałam na lewym boku, tak jak zawsze śpię i byłam przykryta kołdrą, więc wujek po moim zaśnięciu musiał mnie ułożyć do snu, lecz ja tego nawet nie czułam.
Psychicznie czułam się do niczego... Ciągle myślałam o tym czy jest dla mnie nadzieja, że jeszcze kiedyś będę mogła wrócić do zawodu lekarza. Za każdym razem kiedy odmawiałam Edwardowi, czułam ból, a kiedy słyszałam tyle ciepłych słów na temat tego że jestem dobra, a ludzie mi dziękowali, czułam jakby w serce miała wbijane setki maleńkich ostrzy! Wszystko przez to że "choroba" nie pozwalała mi wrócić do zawodu, ale oczywiście się cieszyłam że ludzie tak też o mnie mówili! Byłam nadal zszokowana, że tutaj ktoś mnie docenia i w ogóle... Kiedy ja pracowałam jako zastępczy założyciel, a wujek leżał na medycznym, a przy nim siedziała Katrina, ja starałam się cały czas chronić obóz i wysyłać ludzi na zaplanowane wcześniej misje. Chciałam żeby inne obozy wiedziały że Śmierć mimo wszystko dobrze funkcjonuje i ze nie osłabła, kiedy założyciel został poważnie ranny. Czy mi się udało zastąpić założyciela dobrze? Wątpię w to... Mimo iż starałam się wszystko dobrze robić, to jakoś nawet z tego nie byłam zadowolona, bo uważałam że fatalnie sobie poradziłam! Miałam doła więc postanowiłam nie wychodzić dzisiaj w ogóle z pokoju, tylko leżeć w łóżku. Nawet nie miałam siły się podnieść, tylko leżałam i gapiłam się w sufit, albo zza okno. W głowie ciągle krążyły mi słowa wujka "Wszyscy cię tu szanują za to co robisz". I tutaj zadawałam sobie pytanie... "Co ja tutaj robię że niby wszyscy mnie tutaj tak szanują?" dziwiłam się. Życie w Śmierci różniło się bardziej od tego w wieży i nawet czasami nie wiedziałam za co ludzie byli wdzięczni, mili i tak dalej! Jak widać rany zadane rzez wieżę nadal były świeże i wciąż potrzebowaliśmy trochę czasu, na przyzwyczajenie się do tych uprzejmości, miłych słów czy ludzi. Wiedziałam że w końcu i dla nas będzie takie coś "normalne", lecz jak na razie strasznie się dziwiłam z podziękować, zachwytu czy coś. Po prostu nie byłam to tego przyzwyczajona! Zawsze był ochrzan, darcie siei niezadowolenie, wiec czemuż się dziwić ze reagujemy tak a nie inaczej? Ciekawiło mnie co teraz robi wujek i czy aby na pewno wszystkie papiery za niego wypełniłam dobrze, bo nigdy czegoś takiego nie robiłam i miałam nadzieje że nie będzie zły, jak coś tam źle zrobiłam... "Eh... Nie ja się stąd dzisiaj nie ruszam! Wolę uniknąć krzywych spojrzeń, że gówniara za lekarza się uważa i ze gówniara obóz prowadziła a się na tym nie zna... Leżę w wyże i koniec! Jeden dzień wolny chyba mi się należy..." westchnęłam w myślach i znowu lekko przymknęłam wciąż zaspane oczy.

< Eric? ;3 nie zabijaj tam jak coś źle zrobiła przez przypadek xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz