Martwiłam się o Kiasa, a te pytanie wujka wydawały mi się dość... dziwne! Odwróciłam się jeszcze raz by spojrzeć na śpiącego Kiasa i w końcu ruszyłam do swojego pokoju, by się przebrać, bo faktycznie wyglądałam jak wielka zmokła kura! W pokoju szybko zdjęłam mokre ciuchy i poszłam pod prysznic, by nieco się rozgrzać i było to w tym momencie wspaniałe uczucie, gdy ciepła woda rozgrzewała zmarznięte ciało... Po jakiś trzydziestu minutach wyszłam w końcu z pod prysznica i przebrałam się w suche i ciepłe rzeczy. Kiedy miałam już na sobie mundur i przyczepiłam do niego pięć złotych gwiazdek, bo tamten musiał się wysuszyć, zeszłam na dół by zobaczyć co z Kiasem. Kiedy weszłam na medyczny, zobaczyłam że zaczyna się lekko przebudzać, więc podeszłam spokojnie do niego, lecz na tyle głośno by mógł mnie spokojnie usłyszeć, bo zazwyczaj stawiałam kroki cicho jak na byłego Dycha przystało. Kiedy usiadłam na krześle obok niego, on akurat otworzył oczy, rozglądając się nerwowo, lecz gdy spotkał wzrokiem mnie, to jakby odetchnął.
- No przecież mówiłam że wszystko będzie dobrze! - powiedziałam rozbawiona, lecz zaraz się opanowałam - Jak się czujesz? - spytałam zmartwiona.
- Teraz nieco lepiej, ale noga strasznie boli - wycharczał jakoś, wiec podniosłam się, wzięłam strzykawkę z lekiem przeciwbólowym i szybko ją podałam, na co szpiegowi od razu ulżyło i nie zaciskał zębów z bólu. Tak przy okazji to powiem szczerze że Złoty pył na mnie działał, bo przestawałam się już niemalże całkowicie bać tego wszystkiego co z medycyną związane i byłam w stanie normalnie funkcjonować, wiec był to ogromny plus!
- Kias... Wybacz pytanie, ale co tam się na boga stało?! - spytałam zmartwiona patrząc na niego.
- Tak właściwie to nie za bardzo pamiętam, bo wszystko mam jak przez mgłę... Pamiętam że po prostu sobie spokojnie patrolowałem z nudów tereny chowając się tu i tam, lecz wtedy wpadłem w te sidła! Zabolało straszliwie i upadłem, lecz kiedy straciłem już przytomność, to zobaczyłam jakiś ludzi... Nie widziałem ich bo wzrok mi się zamazywał, lecz widziałem na ich mundurach jakby zieloną głowę wilka - powiedział, an co ja zmarszczyłam brwi - Wiem że przez chwile na mnie patrzyli lecz później nie wiem co się działo, bo odpłynąłem - westchnął - Dziwne że nie wzięli mnie na tortury... - dodał jeszcze.
- Bo nie chcieli od Ciebie informacji, tylko to miało być w formie ostrzeżenia dla nas... Twoja śmierć, to ostrzeżenie żebyśmy się nie zbliżali i nie zgarniali więcej terenów - westchnęłam myśląc głośno - Odpoczywaj Kias i nie zwiewaj z medycznego, bo przywiążę Cię pasami! - mruknęłam na co zrobił niezadowoloną minę, ale skinął głową."Zielona głowa wilka co... Będzie mi potrzebny Raul i pomoc Szkarłatnych Smoków" przeszło mi przez myśl i zaczęłam działać.
**
Już po trzech godzinach miałam potrzebne informacje co to za obóz, gdzie działają, ilu mają ludzi około i że uważają się za nie wiadomo kogo! Był to obóz BONR pod przywództwem Tristana Frosta. Obóz liczył sobie jakieś sto ludzi, może troszkę więcej... "Kurwa kpina!" warknęłam w myślach. "Stu ich ludzi na naszych 13 tysięcy?! Powaliło ich?!" pomyślałam z niedowierzaniem, kiedy się o tym dowiedziałam. Szybko dałam znać swoim ludziom żeby zaczęli zbierać resztę. W sumie chciałam wziąć na wszelki wypadek około ośmiuset żołnierzy z gangu Szkarłatnych Smoków, któremu przewodziłam, lecz bardzo dobrze się ukrywaliśmy, więc nikt nie znał naszych lokalizacji, gdzie każdy się ukrywa. moi ludzie byli w tym po prostu świetni! Pewnie teraz myślicie że skoro przewodzę gangowi to że jestem zła tak samo jak moim ludzie, lecz nic bardziej mylnego! Szkarłatne smoki co prawda kiedyś były podobne do Demonów, a nawet gorsze, lecz przez ostatnie lata i po nastaniu apokalipsy, zostali w nim tylko dobrzy ludzie, którzy przeżyli i byli w gangu tylko dlatego że nie mięli gdzie się podziać... Cóż... Życie w "normalnych" czasach też nie należało do łatwych i nawet śmiem stwierdzić że te czasy są ciut łatwiejsze od tamtych.
Następnego dnia burza o dziwo przeszła, więc wstałam o piątej rano i szybko się obierając zbiegłam na dół i skierowałam się do stajni, bo moi ludzie powinni czekać gdzieś w pobliskich lasach. Wskoczyłam na grzbiet Feniksa i pogoniłam go od razu w szalony cwał. Oczywiście broń też przy sobie miałam! Pojechałam w stronę północnego wschodu, gdzie wjeżdżając do jednego z lasów, tak jak się spodziewałam już czekali moi ludzie.
- Ilu ludzi? - spytałam od razu twardym tonem dowódcy.
- Wszystkich nas jest około 800 pani Kiaro! - odezwał się jeden z mężczyzn, który wyglądał na 33 lata. Tak! Miałam dużo starszych mężczyzn jak i młodych w smokach, lecz wszyscy wzajemnie okazywaliśmy sobie szacunek, bo traktowaliśmy się wszyscy jak rodzina. Z resztą lud sam mnie wybrał mim moich sprzeciwów iż się nie nadaje, lecz oni wiedzieli swoje i nie miałam tak jakby wyboru, bo zagrozili że inaczej będą robić imprezy których nie cierpię, więc wtedy im uległam rozbawiona. Wracając jednak do rzeczywistości...
- To dobrze! Słuchajcie... Mamy do zaatakowania jeden z obozów, który zbyt się zagalopował... Jest ich około stu ale wolę nie ryzykować że jest ich jednak więcej. Zabijajcie tylko tych co się na was rzucą, a tych "dobrych" oszczędźcie, bo nie jesteśmy jakimiś skurwielami co zabijają bezbronnych czy też ojców, którzy chcą chronić swoje rodziny... - westchnęłam na co skinęli głowami na znak iż rozumieją - Jeszcze przez ruszeniem, chciałam wam podziękować za lojalność i dobre serca, które teraz jak zwykle są wystawione na próbę... Jeśli będzie niebezpiecznie, wycofajcie się bo dobrze wiecie że ne chcę, żeby ktoś zgrywał batmana czy innego supermena, bo zależy mi na waszym życiu i zdrowiu... - powiedziałam spokojnie, na co lekko się pouśmiechali - A jak ktoś mi zrobi balangę po tej imprezce to ukatrupię cholera! - powiedziałam jeszcze rozbawiona, na co parsknęli śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową, ale o to mi chodziło żeby dodać im takiej jakby mobilizacji i pokazać że też jestem człowiekiem mimo wszystko. Po omówieniu wszystkiego jak mamy atakować i w ogóle, ruszyliśmy w stronę wrogiego obozu.
**
Jechaliśmy już jakieś trzy godziny galopem, bo nie chcieliśmy nadwyrężać koni. W pewnym momencie, gdy wyjechaliśmy na jakieś pola czy tam łąki... Kij wie co to było teraz! Za sobą usłyszeliśmy czyjeś krzyki i ogólnie chaos, wiec wstrzymaliśmy na chwilę konie i wycelowaliśmy w z broni za nas, lecz wtedy zobaczyliśmy jadącego w naszą stronę wujka ze swoimi licznymi oddziałami żołnierzy. Na oko to też wziął jakiś ośmiuset ludzi... Zdziwiłam się tym co tu robi! Kazałam ludziom opuścić broń i z powrotem ruszyć, co zrobili i się uspokoili. Wujek po chwili do mnie podjechał, jadąc obok mnie, a koło moich ludzi, jechali jego z obozu. Cóż... Żołnierze Śmierci byli nieco zdziwieni zaistniałą sytuacją, tak samo jak moi ludzie, lecz skupiliśmy się zaraz na zadaniu.
- Jedziesz z nami na imprezkę? Co tak późno? - powiedziałam rozbawiona do wujka, który spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.
< Eric? ;3 dorwałeś Raula że wiesz że pojechała tam i ją próbowałeś dogonić, czy sam w końcu do tego jakoś doszedłeś? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz