poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Od Kiary cd. Erica

Siedziałam przy wujku ze wzrokiem wbitym w ziemię w ciszy. Mimo iż tamten skurwiel zrobił tyle zła, to i tak zabójstwo drugiego człowieka nigdy nie było łatwe czy też proste. Dla świata i ludzi to dobrze że odszedł wraz ze swoimi wspólnikami, lecz i tak to było zabójstwo... A ten czyn zawsze będzie straszny, nie ważne w jakiej sprawie się to robiło... Morderstwo było morderstwem i tyle w temacie. Kiedy tak się zamyśliłam, nagle poczułam czyjąś rękę na swojej, na co aż podskoczyłam! I jeszcze wtedy zostałam pstryknięta w nos! Dopiero po chwili się zorientowałam że to wujek! Obudził się!
- Obudziłeś się... - powiedziałam radośnie, ale nie za głośno, lecz zaraz zobaczyłam że wujek cierpi, dlatego szybko podałam mu lek przeciwbólowy, po którym poczuł się lepiej, co świadczyło jego spokojnie bijące serce, co pokazywał monitor EKG.
- Tak - powiedział krótko, również się lekko uśmiechając, a w jego oczach widziałam wdzięczność i radość.
- Zabiłam zdrajcę, ale Ty już raczej wszystko wiesz - powiedziałam nieco rozbawiona - Cholera nawet jako duch masz wszystko na oku! - dodałam cicho się śmiejąc, co odwzajemnił szerszym uśmiechem, a wiedziałam że w jego stanie to łatwe nie było!
- Jak się czujesz? - spytałam zmartwiona.
- Dobrze - odparł ledwie, ciężej lekko oddychając - Katrina.... - dodał jeszcze.
- Jak na razie śpi u siebie, ale moi ludzie też jej dyskretnie pilnują jak i Chrisa, wiec nie masz się co martwić! - uspokoiłam go, na co chyba mu ulżyło. Nagle usłyszałam zamieszanie na korytarzu, wiec postanowiłam to sprawdzić i oczywiście powiedziałam to wujkowi. Wychodząc z sali, zauważyłam Kisa, Masona i Leona, którzy warczeli wściekle by ich wpuścić, lecz moi ludzie mówili stanowcze "nie", bo dostali rozkaz by tylko wyznaczone osoby mogły wchodzić do rannego założyciela...
- Wpuście nas do cholery! - warczał Kias.
- Nie możemy! - starał się mówić spokojnie Robert.
- Wpuście ich! - krzyknęłam głośno, by każdy mnie usłyszał. Robert obejrzał się za siebie zdziwiony i posłał mi pytające spojrzenie - To zaufani ludzie Erica! Ponadto zdrajca został zabity, a oni sprawdzeni, wiec nie stwarzają zagrożenia... - powiedziałam spokojnie, na co skinął głową i dał znać swoim ludziom, którzy od razu utorowali miejsce trzem szpiegom. Poszli za mną do sali mojego wujka już spokojnie, a kiedy zobaczyli wybudzonego już Erica, ucieszyli się, co oświadczyli szerokimi uśmiechami.
- Eric! Dzięki bogu.... Wiesz jak nas przestraszyłeś? - spytał nie za głośno Mason.
- No! Cały obóz się martwił... - dodał Leon.
- Jest d-dobrze - powiedział ledwie.
- Kiara pani założyciel sobie rządzi teraz - powiedział rozbawiony Kias, a ja się skrzywiłam tak samo jak Mason i Leon, natomiast wujek wywrócił oczami.
- Kias!!! Ja Cię błagam nie nazywaj mnie tak! To dziwne... - burknęła, lecz widziałam po jego minie że i tak sobie nic z tego nie zrobi - Poza tym ja tych na chwilę zastępuję Erica i Katrinę - westchnęłam siadając na krześle obok wujka.
- Pani założyciel - zaśmiał się ponownie, robiąc mi na złość, na co dotknęłam dłonią czoła, opierając się łokciem na nodze.
- Mój Boże jak to brzmi... - mruknęłam zirytowana, kręcąc z niedowierzaniem głową - A ty! - zwróciłam się do wujka - Nie wypłacisz mi się chyba za to, że muszę pisać tych diabelskim piórem i pilnować wszystkich spraw obozu - mruknęłam do niego na co się wyszczerzył, a ja przewróciłam oczami - Nigdy w życiu nie będę chciała być założycielką... Nigdy! To za duża odpowiedzialność... - westchnęłam ciężko. Chwilę jeszcze chłopaki pogadali z wujkiem, lecz gdy widziałam że to za dużo jak dla niego w tym stanie, pachnęłam dwa razy ręką jakbym chciał odgonić muchę, by sobie poszli. Mason i Leon ruszyli do wyjścia, lecz ciągnęli za sobą niezadowolonego Kiasa, na co ponownie wywróciłam oczami, lecz po chwili zniknęli za drzwiami.
**
Minęły dwa tygodnie. Dzisiaj wujka mięli wypisać z medycznego, lecz ja miałam przez ostatnie dni tyle na głowie z papierami, że nawet nie miałam czasu zbytnio jeść... Dzisiaj też mało co zjadłam, tylko siedziałam nad papierami, których teraz zostało tylko parę. Edwad ostatnio mi truł żebym dołączyła do niego na oddział medyczny, lecz cały czas go zbywałam że teraz nie mam czasu, albo mówiłam że się do tego nie nadaję i szłam dalej. Tak na prawdę, to bardzo chciałam wrócić do zawodu lekarza, lecz wiedziałam że nie nadaję się na to... Wszyscy zawsze mówili ze jestem młodą gówniarą, która na niczym się nie zna, nigdy mnie nie chwalono, tylko gnojono, a podziękowań też nigdy nie słyszałam... No! Był jeden mężczyzna, który miał tamtą tamponadę serca i go ratowałam, ale tak poza tym to nikt, a to utwierdziło mnie że lepiej będzie jak porzucę swój zawód... Było mi z tego powodu przykro, lecz cóż! Kiedy czytałam kolejny dokument, który musiałam podpisać za wujka, nagle usłyszałam że do gabinetu ktoś wszedł bez pukania ani niczego, a ludzie mieli nikogo nie wpuszczać, wiec nie podnosząc w ogóle wzroku odezwałam się.
- Mówiłam żeby nikogo nie wpuszczać! - mruknęłam, lecz gdy usłyszałam cichy śmiech, podniosłam zdziwiony wzrok i zobaczyłam rozbawionego wujka!

< Eric? ;3 wylazłeś już ze szpitala? Przekonasz ją z Edwardem że powinna wrócić jako lekarz? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz