Kiedy dowiedziałem się, że zdrajcą był Isaac myślałem, że zacznę warczeć, lecz gdy usłyszałem co robił bezbronnym dziewczyną myślałem, że i tutaj w strefie dusz nie dam mu żyć! Co za skurwiel normalnie! Najchętniej wysłałbym go do Demonów gdzie daliby mu porządny wierdziel, ale widząc co z nim robi Kiara też mi się to wszystko uśmiechało. Jego krzyki i łkanie, za które dostawał w pysk bardzo mnie cieszyły a swoim nierealnym głosem krzyczałem mu prosto w twarz wiele obelg jak i słowa "więcej, przywal mu mocniej". Nie mogłem pojąć dlaczego zaufałem takiej cholerze... Może było to spowodowane brakiem jego akt i tym, iż dołączył do obozu w pierwszej dwudziestce? Sam już do końca nie wiem... Wszystko mi się tak strasznie miesza... Kiedy wreszcie zdechł i jego dusza chciała odejść chwyciłem za nią i przywaliłem mu na tyle, iż odleciał ode mnie chyba z dwa metry dalej!
- Jeśli będziesz miał czelność stawiać się tu jako duch to i tak się rozszarpię i ta plazma czy kij wie co też się rozpadnie na milion kawałków - warknąłem na niego groźnie a ten przerażony zniknął do swojej pustki gdzie miał spędzić resztę życia. Ja natomiast poszedłem za Kiarą, która udała się na oddział medyczny gdzie leżałem i nie wyglądałem już na takiego co zaraz ma kopnąć w kalendarz i znaleźć się pięć stóp pod ziemią... Katriny nigdzie nie było więc siostrzenica usiadła obok mnie na krześle i zapadła dziwna cisza. No tak nie będzie raczej gadać do ciała... - westchnąłem a w tedy poczułem szarpnięcie gwarantujące mi powrót do ciała! Myślałem, że będę skakać z radości, ale na drodze stanęły mi kolejno bezsilność i ból... potworny, rozrywający ból, który dopadł moją klatkę piersiową niczym pies z krzyżówki owczarka niemieckiego i haskiego, z którymi miałem okazję walczyć na śmierć zimą któregoś tam roku... Wiem tylko, że mróz był niezły i ujść się w śniegu nie dało, bo było go aż po kolna! Ale wracając do teraźniejszości to jakoś opanowałem się przed jękiem czy krzykiem by nikogo nie wystraszyć czy też szybko nie powiadomić obozu, iż przywódca wreszcie wstał! Powoli otworzyłem oczy co poszło mi dosyć ciężko oraz przekręciłem głowę w prawo gdzie nadal siedziała Kiara ze wzrokiem wbitym w podłogę co jest normalną reakcją po torturach, bo w końcu jednak musiała zabić człowieka. Korzystając z okazji jakoś zebrałem się na siły i złapałem ją za rękę robiąc to na tyle szybko, że niebieskooka się przestraszyła podskakując minimalnie na krześle przez co jakoś pstryknąłem ją w nos, ale to już było za dużo więc moja ręka opadła bezwładnie na łóżko, lecz zostając przy przytomności uśmiechnąłem się do niej na tyle ile potrafiłem a mój wzrok mówił "dziękuję, że mnie uratowałaś".
<Kiara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz