Obudziłam się dzisiaj wyjątkowo wcześnie rano, bo jakoś nie mogłam spać. Wstałam, ubrałam się i po cichu wyszłam z pokoju, tak by nie obudzić Rajanka i Rekera. Wyszłam na zewnątrz bo chciałam zobaczyć co z Feniksem, gdyż wczoraj zranił się lekko w nogę jak biegł. Ranka nie byłą duża i jakoś specjalnie głęboka ale chciałam sprawdzić czy należycie się nim zajmowano, bo pamiętam jak w wieży miał pękniętą kość, a nawet nikt się nim nie zajął z weterynarzy, tylko Rekuś to zrobił! Dzisiaj panował taki ukrop, że człowiek ledwie co dychał na zewnątrz.... Ukrop o tak wczesnej godzinie, a co dopiero będzie popołudniu tego nie wiem...
Wszystko działo się bardzo szybko, a jednak jednocześnie i w zwolnionym tempie, gdy widziałam jak wujek upada i zalewa się cały krwią! Momentalnie się zerwałam tak jak większość żołnierzy, a Edward też się pojawił i właściwie to nawet i mnie wyprzedził!
- Tamujcie krwotok! - powiedział spanikowany i ledwie żywy przez co fatalnie mu to szło...
- Odsuń się! - warknęłam odpychając go - Załatw blok operacyjny już!!! - krzyknęłam, na co on pobiegł, a ja zajmowałam się tamowaniem krwotoku, a inni go szybko przenieśli na salę operacyjną. Szybko z Edwardem i resztą uśpiliśmy Erica i podłączyliśmy do aparatury podtrzymującej oddech. Otworzyłam jego klatkę piersiową nieco bardziej by złapać pocisk i zatamować krewiące ważne naczynia, co nie nie było łatwe.
Każdy miał jakieś zadanie, inni sprawdzali co chwilę parametry życiowe, kolejni przetaczali krew, inni pomagali tamować, a jeszcze inni co chwilę podawali mi potrzebne narzędzia, bo jak było widać Edward niezbyt się znał na operacjach serca i blisko niego... Starał się pomagać, lecz przez jego niewyspanie ciężko mu to szło, więc niestety większość spadła na mnie z operacją, ale nie narzekałam tylko starałam się jak najszybciej wyjąć pocisk, który wyjęłam dopiero po jakiś trzydziestu minutach... Z zatamowaniem krwotoku wcale łatwiej nie było, bo kula uszkodziła bardzo poważne naczynia i w dodatku o milimetr ominęła serce!!!
Operacja skończyła się w sumie po kilku godzinach, gdzie respirator oddychał za wujka, a serce było bardzo słabe... Przewieźliśmy wujka na prywatną salę, gdzie już czekali moi ludzie, co było do przewidzenia, bo przeważnie się domyślali co mają robić i jak.
- Robert ma tu nikt nie wchodzić prócz mnie, Katriny, Edwarda, Will'a czy Mike'go! Reszta ma zakaz wstępu! Sprawdzać wszystko dokładnie! Szpiedzy tez mają się tutaj nie prześlizgnąć... - rozkazałam.
- Tak jest dowódco! - odparł tylko i poszedł do sali, gdzie wydał polecenia. Sali pilnowało piętnastu moich najbardziej zaufanych ludzi w środku, pięćdziesięciu patrolowało miejsce gdzie było jego okno, a pięć zaufanych wezwałam do gabinetu Erica, bo tylko tam mogłam spokojnie z nimi rozmawiać.
- Dobra! Nie wiem jak ale macie mi go znaleźć i przyprowadzić żywego! Wszystkie środki dozwolone, byle by tylko nikt z ludzi Erica się o tym nie dowiedział i nikt nic nie podejrzewał ze prowadzicie śledztwo... Mam przeczucie że to któryś z najbardziej zaufanych ludzie Erica, więc musicie bardzo uważać, co doskonale wiecie! Raul, ty masz nosa do czegoś takiego więc będziesz jako przywódca waszej piątki.... Informować mnie na bieżąco i uważajcie! Jak to mówią najciemniej pod latarnią, a ja nie chcę żeby coś siewam stało - powiedziałam na co skinęli głowami - Raul! Simon! Arth! Logan! Maison! Liczę na was jak zawsze i wam ufam, tylko kiedy będzie niebezpiecznie ja was błagam... Wycofajcie się! I tak jakoś go złapiemy, ale nie chcę żeby kosztem waszego zdrowia czy życia - westchnęłam opierając się o biurko wujka.
- Nie martw się! Damy radę i jeśli dobrze pójdzie, to za parę dni maksymalnie dostaniesz tego drania w swoje ręce! - powiedział Logan na co skinęłam głową.
- Zawsze się martwię... Sprawdźcie mi każdego zaufanego człowieka, prócz Edwarda, Kiasa i Dan'a - powiedziałam spokojnie - A teraz idźcie! - dodałam na co się szybko ulotnili, tak jak ich wyszkolono, czyli znikając w cieniu choć szpiegami nie byli!
- Ło... Nie kazałaś mnie sprawdzać! - usłyszałam nagle za sobą głos Kiasa.
- Można powiedzieć że mimo iż Cię nie znam do końca, postanowiłam Ci zaufać, ryzykując w tym momencie własne życie... - odparłam patrząc jak wyłania się z cienia - Może i Eric Ci w pełni ufa, lecz ja i tak mam pewne obawy - dodałam na co przekręcił głowę niczym pies.
- Ja bym nigdy nie skrzywdził Erica czy Ciebie - powiedział udając obrażonego.
- Tylko fochów mi tu nie strzelaj! Życie mnie tak nauczyło i dzięki temu jeszcze żyję - burknęłam w jego stronę - Ilu zaufanych ludzi ma Eric? - spytałam patrząc na dokumenty na biurku.
- Licząc wszystkich to jakiś... 12 ludzi ma... - powiedział lekko się zamyślając, podczas gdy ja wzięłam wszystkie dokumenty z biurka wujka i schowałam je do sejfu, ustawiając swój własny kod, zasłaniając oczywiście wszystko i zamknęłam go - Co robisz? - zdziwił się.
- Wrogowie Erica mogą chcieć przyjść też i po ważne dokumenty dotyczące obozu, a nie można dopuścić by ktoś się dowiedział gdzie wyruszają żołnierze i tak dalej! Wszyscy teraz są skupieni na ochronie założyciela, a co za tym idzie, spada czujność jeśli chodzi o ochronę ważnych dokumentów - wyjaśniłam na co spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Co zamierzasz? - spytał.
- Zamierzam ochronić wujka, obóz i znaleźć zdrajcę to chyba oczywiste - powiedziałam zasiadając w fotelu wujka niczym istny mafiozo - Jak się trzyma Katrina? - spytałam.
- Jest tak roztrzęsiona że nie jest w stanie unieść szklanki - westchnął - Edward podał jej silne leki uspokajające - dodał.
- Tak myślałam - westchnęłam - Trzeba będzie zanieść Chrisa do Taszy i Dereka! - zajmiesz się tym? - Ja w tym czasie pójdę do Katriny... A! I powiedzi im że to nagła sytuacja, choć pewnie wiedzą już co się stało - powiedziałam na co skinął głową.
- Tak jest pani założyciel! - powiedział rozbawiony i tylko go widziałam...
- Pani założyciel... Mój może jak to brzmi! - zirytowałam się kręcąc z niedowierzaniem głową i spojrzałam na pióro Erica - Jak Ty tym dziadostwem możesz pisać - spytałam sama siebie i poszłam zobaczyć co u narzeczonej mojego wujka.
**
Na oddział dotarłam w niecałe dziesięć minut, po drodze informując kolejnych moich ludzi, których też było z ponad pięćdziesięciu... że mają strzec biura Erica i wszystko dookoła jego okien na zewnątrz, żeby nikt tam nie wszedł bez mojej zgody i tak dalej co zaraz zrobili uzbrojeni po zęby, tak jak teraz ochrona mojego wujka. Czujnie wszystko i wszystkich obserwowali aż do przesady, ale dzięki temu wujek był bezpieczny i byłam o niego chociaż w tym stopniu spokojna! Katrina siedziała zmartwiona do granic możliwości przy Ericu, a ja podeszłam do niej powoli, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Będzie dobrze Katrino! Wujek jest twardy i łatwo się nie poddaje! - powiedziałam na co tylko ledwie skinęła głową - Chris jest pod opieką moich przyjaciół, więc nie musisz się o niego martwić - dodałam na co spojrzała na mnie.
- Przecież dam radę! - powiedziała, a ja przekrzywiłam lekko głowę jak pies.
- Nie jesteś w stanie ustać na nogach, czy unieść szklanki, a co dopiero zajmować się teraz dzieckiem! Nie martw się jest pod bardzo dobrą opieką, a Ty teraz jesteś kłębkiem nerwów, a dziecko nie powinno odczuwać niepokoju matki - powiedziałam na co przez chwilę biła się z myślami.
- No dobrze... - powiedział płaczliwym tonem głosu.
- Wszystko będzie dobrze! A obozem się zajmę przez jakiś czas, więc nie musisz się niczym martwić! Wytłumacz mi tylko co i jak robicie w obozie, bo ja wiem jak by postąpiły Duchy w większości spraw, ale nie za bardzo znam zachowania Śmierci obecnie... - powiedziałam na co ona zaczęła mi wszystko tłumaczyć, na chwilę odrywając się myślami od rannego ukochanego.
- Dobra! To już wiem co i jak! - stwierdziłam podnosząc się do siadu, żegnając się i wyszłam.
**
Minął dzień, a ja popijałam kawę i siedziałam w gabinecie Erica, przeglądając dokumenty obozu, które były wypełnione, a które trzeba było podpisać. Szczerze mówiąc, to byłam pod wrażeniem jak dobrze ludzie Erica zdają raporty! Przez ten czas też nie spałam, bo zwyczajnie nie byłam zmęczona, bo cały czas napędzała mnie adrenalina i chęć zemsty na tym, kto zrobił coś takiego mojej rodzinie! Moi ludzie się zmieniali trzy razy dziennie, by każdy mógł odpocząć ale nie tracili czujności, a Raul z resztą moich najbardziej zaufanych ludzi, cały czas węszyli szybko, sprawnie i dyskretnie, nie wywołując niczyich podejrzeń.
Przez ten czas też cały czas ludzie składali mi raporty jak im idą poszukiwania zdrajcy, oraz ćwiczyłam pisanie tych diabelskim piórem, co w końcu zaczęło mi wychodzić i ręka się przyzwyczaiła, dzięki czemu mogłam wypełniać dokumenty za wujka, podpisując się jego imieniem i nazwiskiem dokładnie tak jak on! Nie mogłam dopuścić, żeby w czasie nieobecności wujka, obóz osłabł i stał się narażony na atak, bo nikt nie sprawdza dokumentów i takie tam... "Jeśli bym podrobiła podpis wujka za tamtych czasów, a byłby tak ważną osobistością, to bym trafiła do więzienia od 5 lat do nawet dożywocia!" pocieszyłam się w myślach.
**
Minął w sumie tydzień. Ten cholerny zdrajca nieźle się ukrywał i maskował ślady za sobą, lecz Raul i tak zawsze trafiał na jego trop z innymi i cały czas deptali mu po piętach, mimo iż pewnie to dziadzisko o tym nie wie! Zmuszałam Katrinę do odpoczynku, jedzenia i takich tam podstawowych rzeczy, bo inaczej by mi padła! Ona i jej synek też mięli ochronę, tyle że bardziej "ukrytą" można by rzec
Nigdy nie było wiadomo kiedy, co i komu strzeli do tego durnego i pustego łba! Powiem że nigdy w życiu nie będę chciała być założycielką... To tak cholerna odpowiedzialność że ja nie mogę! Dokładnie wszystko sprawdzałam i odkładałam wszystko do sejfu i tak wszystko awaryjnie, a Kias mi pomagał jak tylko mógł i przy okazji też ochraniał, skradając się za mną w cieniu, co czasami mnie nieco przerażało gdy tak sobie o tym dłużej myślałam... Odwiedzałam też codziennie wujka, ale większość czasu sprawdzałam co się dzieje z Katriną oraz siedziałam w gabinecie Erica, też będąc czujną. Stan wujka poprawiał się bardzo szybko co mnie cieszyło, lecz ja i tak nie traciłam czujności ani na trochę! Moi ludzie zaczynali się bardzo interesować zaufanym żołnierzem Erica Isaac'em i Rhys'em, ale bardziej tym pierwszym. Raul się go uczepił bo miał co do niego przeczucie, a on rzadko kiedy się mylił i poza tym mu ufałam, więc dawałam im wolną rękę co do szukania zdrajcy, bądź zdrajców. Ciekawiło mnie kiedy wujek się obudzi, bo był jak na razie w śpiączce...
< Eric? ;3 jak tam Ci się wszystko z góry ogląda? xdd ma od groma swoich ludzi, tylko że się maskowali i nadal po części maskują xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz