poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Od Erica cd. Will'a

Kiedy na oddział wleciała jak huragan siostra Will'a a za nią jego matka Leon nieco się speszył i ukrył się w cieniu obok mnie wyrównując oddech do bardzo powolnego tępa, które zapewniało mu brak wykrycia ze strony normalnych ludzi. Czułem jego oddech na skórze co było na swój sposób przerażające, bo czułem się jak w jakimś kiepskim horrorze... Mason był chyba zachwycony odwiedzinami rodziny, bo gdy zobaczył tą małą to tak ją wyczochrał, że gdyby mnie nie zauważyła tak jak i reszty to pewnie by się jeszcze rozgadali no, ale cóż pech to pech. Nagle Edward gdzieś wyszedł a w tym samym momencie Leonowi błysnęły niebieskie ślepia i dorwał się do akt na co przewróciłem oczami.
- Jak mu znowu burdel zrobisz to cię w końcu ukatrupi - mruknąłem widząc jak zaczyna szukać czegoś ciekawego.
- Natura szpiega... - burknął niby obrażony, ale nie spuścił z oczu ani na sekundę szuflady, z której dorwał jakiś czerwony dokument. - Oho coś nowego wreszcie - dodał z chytrym uśmieszkiem zamykają szufladę jak najciszej potrafił po czym wrócił do cienia gdzie znowu się znużył a ja i tak potrafiłem go doskonale dostrzec jak czyta.
- Ślepia se włącz to może lepiej widzieć będziesz - mruknął na niego Kias a ten posłał mu ignora.
- Chłopcy nie kłócić się, bo ukatrupię - westchnął Mason patrząc to na Leona to na Kiasa.
- Tak jest szefie - mruknęli z niezadowoleniem chodź od czytającego niebieskookiego dało się wyczuć spięcie i speszenie rodziną nowego drugiego założyciela wieży. Jednak najbardziej bał się tej małej, która patrzyła na niego z zainteresowaniem a najbardziej na jego świecące oczy. Leon był tak zdenerwowany jej obecnością, że prawie ręce mu się trzęsły! Wiedziałem, iż miał złe doświadczenia z dziećmi, ale nikomu chyba jeszcze nie powiedział co mu się stało, że tak reaguje gdy jakieś widzi. Nagle dziewczynka szepnęła coś Masonowi na ucho a ten tylko cicho się zaśmiał i wydał gestem komendę by podszedł do niego, ale ten panikując skrył się jeszcze bardziej w cieniu znikając już na amen dla normalnego oka.
- Leon, bo nie dostaniesz kawy - mruknąłem na niego a ten od razu zerwał się z ziemi i podbiegł stając obok swojego szefa działu oraz przyjaciela, który był zadowolony z takiego obrotu spraw. Jednak chłopak raczej nie podzielał jego radości, bo już pewnie myślał jak tylko stąd zwiać.
- Zrób tak jeszcze raz z oczami - odezwała się bardzo, ale to bardzo cicho siostra Will'a co go zdziwiło, lecz zanim się odezwał mała schowała się w torsie wujka praz co już sam nie wiedział co ze sobą ma zrobić, lecz jednak cicho westchnął i po raz kolejny dzisiaj rozjaśnił swoje niebieskie tęczówki. Dziewczynka zerknęła na niego nie pewnie oraz lekko się uśmiechnęła co pewnie miało znaczyć, że jej się podoba. Ukradkiem spojrzałem na ojca i matkę Will'a którzy z nim rozmawiali oraz się o niego strasznie martwili. Za dużo tutaj miłości... Porzygać się można... - mruknąłem nie rozumiejąc do końca relacji w rodzinie... Nie chcąc dłużej na to patrzeć wyszedłem z oddziału po drodze spotykając biegnącego w kierunku medycznego Arno oraz Izabell, która ledwo za nim nadążała dlatego zatrzymałem chłopca a ten posłał mi niezadowoloną minę przełamaną uśmiechem.
- Nie biegaj Arno, bo zrobisz sobie krzywdę - stwierdziłem czochrając go po włosach na co się zaśmiał.
- Idę do taty - powiedział radośnie prawie nie wytrzymując z ekscytacji.
- No to fajnie... Macie małą niespodziankę - rzuciłem w stronę kobiety, która nie wiedziała o co chodzi, lecz nie chcąc dalej ciągnąć tego tematu szybko ją wyminąłem oraz wyskoczyłem przez najbliższe okno zaciągając się do stajni gdzie Diablo tryskał energią. Zresztą jak zwykle... szybko go osiodłałem i nie przejmując się żołnierzami Duchów pogoniłem konia do cwału w las. Powinien się cieszyć, że ma takiego ojca... Przynajmniej miałem Sawów - westchnąłem w myślach zatrzymując się po trzydziestu minutach na jakiejś górce gdzie zsiadłem z karusa, który zaczął wąchać moje kieszenie a nie wyczuwając kostki cukru strzelił focha, lecz nie odszedł widząc, iż mam lekkiego doła. W czym ja niby byłem gorszy od Samuela? Bo nie wyglądałem tak jak ty? Przecież testy wskazały, że jestem twoim synem... Albo wy w ogóle, żadnych testów nie zrobiliście... Skoro mnie nie kochałeś to czemu od razu nie oddałeś do sierocińca? Może Sawowie zabraliby mnie wcześniej... - mruczałem w myślach powoli nie rozumiejąc wszystkiego co stało się przed wojną. Nienawidzę cię Rick i wiem, że to słyszysz jełopie jeden - warknąłem wściekle wołając jednym gwizdnięciem konia, który trącił mnie w prawe ramie jakby chciał sprawdzić co się dzisiaj ze mną dzieje oraz pocieszyć dlatego pogłaskałem go a po chwili już spokojnym kłusem ruszyliśmy w stronę ratusza gdzie jak się okazało Billy wrócił ze swoimi żołnierzami do wieży zostawiając tu tylko żonę wraz z córką. Wiedząc, iż w takim stanie do rana bez głupich myśli mogę nie dotrwać poszedłem na oddział gdzie nie zwracając żadnej uwagi na całą resztę podszedłem do Edwarda, który chyba wnerwił się na niewzruszonego Leona za te papierki...
- Edward daj mi leki i spadam... - burknąłem na blondyna, który nieźle się zdziwił.

<Will? :3 Jak tam? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz