Niby wszystko w pierwszej dwudziestce było dobrze więc po chwili z nudów poszedłem na łatwiznę i patrzyłem tylko na podpis, który miejscami poprawiałem dociągając tam niektóre literki, które mi się niestety nie podobały... Tak jestem wybredny i dobrze o tym wiem!
****
Minęły chyba trzy godziny a ja wreszcie przedarłem się przez praktycznie wszystkie dokumenty na skróty! Został mi jeszcze jeden stos papierków a liczył on trzydzieści raportów po pięć kartek każdy. Pięknie... - mruknąłem w myślach wodząc wzrokiem po pokoju a w tedy zauważyłem, że Kiara zaczyna się budzić więc opierając się bardziej na krześle obrotowym wbiłem w nią łagodny wzrok a kiedy ta otworzyła szeroko oczy podrywając się do siadu cicho się zaśmiałem.
- Widzę, że nasz śpioch już wstał - rzekłem przeciągając się.
- Bardzo śmieszne wujek! Jak tam dokumenty? - zapytała patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi ślepiami.
- Em... Zostało dwadzieścia dziewięć! - rzekłem dumnie wskazując na odpowiedni stos - Nie było mnie prawie miesiąc a tu tyle tego dziadostwa się nazbierało - mruknąłem pod nosem wstając i przeciągając się przed oknem - Idziemy się przejść? Mam dosyć siedzenia za biurkiem... - westchnąłem na co niepewnie skinęła głową zgadzając się na moją propozycje.
- Gdzie pójdziemy? - zapytała gdy nacisnąłem klamkę otwierając drzwi na oścież.
- Zabiorę cię do takiego jednego miejsca w ratuszu... Nikt tam praktycznie oprócz mnie nie łazi, bo teren czeka jeszcze na remont, ale teren jest nawet stabilny - wytłumaczyłem wypuszczając ją jako pierwszą po czym zamykając drzwi dokładnie rozejrzałem się po cieniach gdzie w jednym stał Leon więc najwidoczniej się nudził albo przydzielono mu nową pozycję, lecz nie zaprzątałem sobie nim głowy, ponieważ chciałem Kiarę zaprowadzić tam jak najszybciej. Po drodze spotkaliśmy kilku żołnierzy, którzy podziękowali siostrzenicy i szybko sobie poszli chcąc wracać do swoich rodzin. Kiara pewnie czuła się dziwnie słysząc te wszystkie słowa no, ale cóż... sam wiem jak było w wieży... Przyspieszając tempo po 25 minutach znaleźliśmy się na ostatnim piętrze ratusza. Pokruszone i zniszczone balustrady, które kiedyś pełniły funkcję chroniącą przed wypadkami wyglądających prezentowały się okropnie, ale jakoś to przełknąłem i znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu.
- To tutaj... Trochę syf, ale widać tutaj ładnie wschody i zachody słońca oraz gwiazdy - powiedziałem spokojnie patrząc w niebo. Nagle znowu poczułem ten okropny ból w miejscu prawie zagojonej rany przez co spuściłem głowę i przygryzłem do krwi dolną wargę a kiedy mi jakoś przeszło wyplułem ją na ziemie. Szlak - burknąłem patrząc się w odrobinę szkarłatnej cieczy na ziemi.
<Kiara? :3 Jak się podoba ratusz na tym poziomie? xd>
- Widzę, że nasz śpioch już wstał - rzekłem przeciągając się.
- Bardzo śmieszne wujek! Jak tam dokumenty? - zapytała patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi ślepiami.
- Em... Zostało dwadzieścia dziewięć! - rzekłem dumnie wskazując na odpowiedni stos - Nie było mnie prawie miesiąc a tu tyle tego dziadostwa się nazbierało - mruknąłem pod nosem wstając i przeciągając się przed oknem - Idziemy się przejść? Mam dosyć siedzenia za biurkiem... - westchnąłem na co niepewnie skinęła głową zgadzając się na moją propozycje.
- Gdzie pójdziemy? - zapytała gdy nacisnąłem klamkę otwierając drzwi na oścież.
- Zabiorę cię do takiego jednego miejsca w ratuszu... Nikt tam praktycznie oprócz mnie nie łazi, bo teren czeka jeszcze na remont, ale teren jest nawet stabilny - wytłumaczyłem wypuszczając ją jako pierwszą po czym zamykając drzwi dokładnie rozejrzałem się po cieniach gdzie w jednym stał Leon więc najwidoczniej się nudził albo przydzielono mu nową pozycję, lecz nie zaprzątałem sobie nim głowy, ponieważ chciałem Kiarę zaprowadzić tam jak najszybciej. Po drodze spotkaliśmy kilku żołnierzy, którzy podziękowali siostrzenicy i szybko sobie poszli chcąc wracać do swoich rodzin. Kiara pewnie czuła się dziwnie słysząc te wszystkie słowa no, ale cóż... sam wiem jak było w wieży... Przyspieszając tempo po 25 minutach znaleźliśmy się na ostatnim piętrze ratusza. Pokruszone i zniszczone balustrady, które kiedyś pełniły funkcję chroniącą przed wypadkami wyglądających prezentowały się okropnie, ale jakoś to przełknąłem i znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu.
- To tutaj... Trochę syf, ale widać tutaj ładnie wschody i zachody słońca oraz gwiazdy - powiedziałem spokojnie patrząc w niebo. Nagle znowu poczułem ten okropny ból w miejscu prawie zagojonej rany przez co spuściłem głowę i przygryzłem do krwi dolną wargę a kiedy mi jakoś przeszło wyplułem ją na ziemie. Szlak - burknąłem patrząc się w odrobinę szkarłatnej cieczy na ziemi.
<Kiara? :3 Jak się podoba ratusz na tym poziomie? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz